54 OPOWIADANIA ZEBRANE
pak. Cuda mi o nim inni chłopcy opowiadali, a dziewcząt się nie pytałem, bo mi jakoś było wstyd.
I tam właśnie, na tych wszystkich polnych robotach, poznałem dziewuchę, bardzo ładną dziewuchę, och, jaką ładną. Panie profesorze, czy pan zauważył, jakie u nas te dziewuchy pod Warszawą ładne? Trochę mi nawet szkodo, że dzisiaj nie pojechałem do Warszawy.
Co mi po tym siedzeniu tutaj? A w WarszawieI No, ładne, ładne — i co z tego? I tak nie ma z tego żadnych korzyści. Oczywiście, moralnych korzyści, panie profesorze, materialne miewam. Ale to nie z tych najładniejszych, bo te są zawsze młode i nie bardzo mają skąd dostać forsy.
idam, jak no spowiedzi, bo
bał. Jak ja mam ten mój
icm patrzę, zdaje mi się, że
Romek, co to siedział za
krótko w więzieniu, że to ten, co to na Ziemiach Zachodnich... A ja chcę sobie popływać, chcę sobie moje życic zobaczyć z lotu ptaka, ja chcę cały świat zobaczyć z lotu ptaka. Ja chcę się dowiedzieć, czy wszędzie jest tak ciemno jak w Bryjowie dziś wieczorem, i czy wszędzie takie gówno do gardła się wlewa? No, pan mi powie, panie profesorze, panie inżynierze, panie gościu, panie spotkany, panie ładny... W Radomiu nic o tym nie wiedzą? Ale pan już tutaj od wojny mieszka, to znaczy ładnych dwanaście lat... I co? Pan nic nie wie, naprawdę nic pan nie wie i nic mi nie może powiedzieć? Przychodzą do nas wszyscy zabief l nic nie możemy im odpowiedzieć, tylko że... ta wóda cholerna... Och, co ja gadam. Przepraszam pana bardzo, panie inżynierze.
Psiakrew! Już po dwunastej... Moja babka przestała na mnie czekać. Już wie, że nie przyjadę, albo płacze, albo poszła sobie innego poszukać... Pan wie, to nawet niezła niewiasta, wdowa, ma mieszkanie, czasami to nawet mi jest przyjemnie, jak do niej przyjdą, po głowie głaszcze, herbaty da, wódki anini! Tak się zdaje, jakby do domu człowiek przyszedł. Tylko że cholera potem do łóżka wciąga... a mnie się rzygać chce. No, ale, bratku, trzeba, tego kutasa to się ma nie od parady...
A mnie by się tak chciało... Panie, czy to za wielkie marzenia? Mnie by się chciało mieć dom, dwa pokoje, nie więcej, i żonę... Fiuuu, co za burżuazja! Jakie marzenia, psiakrew. Mieszkanie!
Z tą Marysią, co to ja ją na żniwach, na „akcji żniwnej" poznałem, to nawet bym się i ożenił. Dobra dziewczyna, ale rodzice nawet słyszeć nie chcą. Nie chcieli, bo to było dawno i zupełna nieprawda. Cha, cha, chał Zupełna nieprawda, kto tam myślał o żenieniu? Gdzie mnie do żeniaczki? Ciotka mnie wygnała całkiem, jak wyszedłem z więzienia, bo ja panu powiedziałem, że ja za krótko w więzieniu siedziałem i zaraz się mnie zaczęli bać... Niech się boją, kochany panie, tyle lat ja się bałem.
Po co my tak długo z sobą siedzimy i na pan gadamy? Co? Teraz akurat, jak północ wybija, trzeba brudzia wypić. BrudzlO, wiadomo, najlepszy o północku, to takie będzie mocne braterstwo, że na śmierć i życie... Cha, cha, cha! Pan się przestraszył? Niech się~P&p nie boi, tylko na życie, tylko na życie, a to możę gorsze niż śmierć, takie_psic życie. Od króla--Ćwieczka, panie kochany, bieda podgryza korzenie i już. Przecież ja bym się ożenił, żeby nie ta bieda... Pan wie, jak ja mieszkam?
Chciałem się z tą Marysią ożenić, ale chwała Bogu nie można było. Nie lzia! i koniec... ani ojciec nie