Ziołolecznictwo zaś było bezbronne, nie miało ani własnych organizacji. ani osobnej prasy Kio miał wygrać?
Zanim ludzkość doszła do'przekonania, ze człowiek nic nadaje się doi chemicznego traktowania — nastąpił odwrót od botaniki użytkowej, pokasowano katedry lecznictwa naturalistyc/ncgo. a nawet w lekospisach /redukowano liczbę środków ziołowych i ziół. Kto wic czy nic zaważył tu fakt. o którym pijemy we wstępie, że -źródła wiedzy ziołolcczniczej były położone w różnych klimatach?
Przeciwnicy ziołolecznictwa (mant na myśli poważnych przeciwników, a nie tych, których prof. Strażewicz nazywał „udypłomowaną ignorancją") występowali z. argumentami następującymi:
1. Przy stosowaniu ziół precyzyjne dawkowanie jest niemożliwe, a w każdym razie jest niesłychanie trudne.
Zarzut taki można postawić tylko przy wybitnej nieznajomości ziół i ich działaniu oraz wtedy , gdy się rozumuje kategoriami obowiązującymi w farmacj. chemicznej, gdzie najmniejsze nieraz przedawkowanie może wyw ołać katastrofę. Tymczasem przystosowaniu ziół. jeśli potrzebne jest slokładne dawkowanie, jest to możliwe, ponieważ dawki nic muszą być precyzyjne.
2. Parzenie, gotowanie itp. przygotowanie leku ziołowego jest kłopotliwe i pracochłonne, gdy choroba nic czeka.
A wszystkie kolejno wprowadzane do użytku środki chemiczne okazywały się ..środkami szybszego działania". Szybszego? tak. ale czy skutecznego na siak? Gdy by tc środki były istotnie leps/c — nic skreślono by ich tyle tysięcy z lekospisów, bo z ziół w tym samym okresie niczego nie trzeba było skreślać.
3. Nie bez znaczenia również dla skomercjalizowanego świata lekarskiego w ustroju kapitalistycznym, a więc i w międzywojennej Polsce, była ta okoliczność, żc lekarz dając pacjentowi środek szybkiego działania zyskiwał u oczach pacjenta autorytet. A pacjent nigdy nie łączył szkód ubocznych, jakie później odczuł, z Ickiem właśnie zaży wanym, bo n:c znal się na medycynie. Obecnie, każde szanujące się pismo nic uchyla się od propagowania wszelkiej wiedzy, z medycznej przede wszystkim, sytuacja się zmieniła. Poza tym powiedzieć pacjentowi uczciwie: „Pij pan napar z dziurawca trzy razy dziennie!" — oznaczało tracić pacjenta dla siebie, a niekiedy i dla apteki. A tego znów w żadnym razie nic mógł znieść niemiecki przemysł chemiczny.
Mimo to zioła nic zmarły śmiercią naturalną, jak sobie życzył ten przemysł, ak przeszły w ręce znachorów i pacjentów. Wprawdzie świat lekarski w pierwszej połowic XX w ieku rozpoczął walkę zc 2nachorstwem i walkę tę właściwie w ygrał, znaehorstwa w skali społecznic szkodliwej dawno już nic ma i bodajże fiskus zadziałał tu skuteczniej niż lekarze, ale wylano dziecko z kąpielą: wymiatając znachorów, nic oszczędzono ziołolecznictwa.
W rezultacie w 1980 roku ludzi, znających się na ziołach w szerszym zakresie, ludzi, których mo/na by nazywać ..zielarzami", nic było w całej Polsce nawet dwudziestu, a w tej liczbie — ani jednego młodego człowieka. Oczywiście zz „zielarza" uważa się dziś nic ty lko Ickar/a-prakty ka, który zapisuje zioła swoim pacjentom, a tynt bardziej n:c znachora, ale człowieka, który do ziołolecznictwu coś wniósł.
- z
f.iilillHHUf.iMłilfUiihlk
28