dem. Trzeba wcześnie zacząć wychowanie komunikacyjne bo przecież stare przysłowie mówi, „że czego Jaś się inie nauczy tego Jan nie będzie umiał”. W szkoleniu motorowym panuje opinia że aby dobrze nauczyć jeździć człowieka samochodem trzeba* mu dać tyle godzin jazdy ile ma lat. Pod koniec 1979 roku, Międzynarodowego Roku Dziecka, na zlecenie Wydziału Komunikacji Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, prowadziłem w ramach Szkoły Doskonalenia Techniki Jazdy PZM wychowanie komunikacyjne w wybranych 25 szkołach podstawowych województwa stołecznego dla klas I, II i III. Zleceniodawca wyszedł ze słusznego założenia, że ponieważ prowadzę doskonalenie techniki jazdy wiem dobrze jakich ludzi bym chętnie u siebie widział na szkoleniu i co bym chciał żeby wiedzieli. Z kolei mali uczniowie, wyszkoleni i wprowadzeni wcześnie w życie przez zaglądającą do każdego domu telewizję, nie chcą bajek o samochodzikach tylko chcą wsiąść do prawdziwego samochodu, nacisnąć ten czy ów pedał czy przełącznik, dowiedzieć się jak on działa i co włącza oraz przejechać się tym samochodem.
I tak trzeba zaczynać wprowadzanie ludzi do sportu motorowego kojarząc bezpieczeństwo z politechnizacją i rywalizacją sportową. Nie będzie dobrego kierowcy z człowieka, który w wieku lat 40 dorobił się pierwszego samochodu d zaczął się tym problemem interesować — jest to po prostu już za późno. Ale żeby wprowadzić powszechne wychowanie komunikacyjne połączone z początkami sportu trzeba ogromnego wysiłku organizacyjnego, budowy autodromów, torów kairtingowych, sprzętu i wykwalifikowanej kadry. Trzeba wychować dzieci i nie dopuścić by rodzice i inni starsi te wychowane dzieci deprawowali na przykład ciągnąc je za rękę przez skrzyżowanie przy czerwonym świetle. W jednej ze szkół podwarszawskich skarżył mi się uczeń drugiej klasy szkoły podstawowej, że zawsze prosi tatusia aby jeździł w pasach bezpieczeństwa a tatuś jest uparty d nie chce. Wstyd mi było za tego tatusia. Mamy w kraju bardzo dużo różnych klubów motorowych zajmujących się turystyką, różnego rodzaju sportami motorowymi i bezpieczeństwem ruchu drogowego (przynajmniej tak mają napisane w statucie), które z tych klubów myślą o przyszłości zajmując się dziećmi czy młodzieżą, przygotowując młodych ludzi do obcowania z samochodem czy motocyklem, szykując sobie nowych działaczy i zawodników a krajowi dobrych uczestników ruchu drogowego? Można by pewno zliczyć te kluby na palcach jednej ręki lub najwyżej dwóch. Ale nikt za nas tego nde zrobi, musimy sami wziąć 3i.ę~do roboty. Niech każdy będzie kowalem swego szczęścia ^kariery kierowcy ale z myślą o przyszłości i innych.