wstęp
\L
Otwieram książkę i widzę, że o śmierci żon\ Wokulsk' przejedzenia" mówi w I tomie radca Węgrowie/, plotkarz iż, -80 -z znal nieboszczki | | Zetś ojej śmierci z powodu ..w\Mu-lnnv!>ry nic odmładzającymi likworami" mówi Rzecki, klon ją znal dóbr, iSię Tamten jowtarzał pogłoskę, ten wspomniał o fakcie Gdzir - l „sprzeczność" skutkiem braku planu?4'' Ł w'ięc
Gdyby w sporze tym widzieć z jednej strony tylko pedanterię i złą wolę kry tyka, a z drugiej gorzkawą satYsfą* keję pisarza, któremu powiodło się przyłapać pedanta nieprzestrzeganiu prostych zasad czytania powieści, incydeu nie zasługiwałby na uwagę. Ale tak nic było. Doraźne i z konie czności uproszczone skwitowanie przez Prusa roli radcy Wec rowicza oraz funkcji Rzeckiego w Lalce to sygnał metody """"u**," ,ei no'v'eści konsekwentnie i znacznie szerzej.
rO\VK.£4 Ul ac. iUłł*vvj« .xc.vw.~i-Q' . ’ .
obowiązującej w tej powieści konsekwentnie i znacznie szerzej. niżb\ wynikało z pouczenia danego Świętochowskiemu. Metody widocznej w budowaniu fabuły' od pierwszych słów. od ty-lulatury rozdziału 1 (Jak wygląda firma J. Mincel i S. Wokulski prze: szkło buielek?). po końcowe „Non omnis moriar .
Dla pognębienia Świętochowskiego przy sprawie nieboszczki Wokulskiej Prus nazywa Węgrowicza plotkarzem, ale w powieści radca i jego kolega Szprot są po to. by czytelnik ich wysłuchał, bo czasem warto: w ich gadaniu trafiają się informacje wcale rzetelne. Przekona się o tym Rzecki: gdy „przemrugują się" z nim o zamiarze sprzedania sklepu przez Wokulskiego, wyzywa Szprota na pojedynek za łgarstw o, lecz jeszcze tego samego wieczora przeprosi go z pokorą, bo to nie było łgarstwo. Kiedy czytamy rozdział 1. w którym Węgrów icz. ajent Szprot i fabrykant powozów Deklew?ski deliberują przy piwie o Wokulskim, to z tej podchmielonej rozmowy możemy sobie odtworzyć zarys kompletnej biografii pana Stanisława od lat chłopięcych aż po wyjazd do Bułgarii w roku 1877 na wojnę rosyjsko-lurecką. Nie mamy na razie pew-
46
B. Prus. Słówko o krytyce pozytywnej, s. 394.
XLI
NARRATOR A FABUŁA
ności, czy w tym przypiwnym roztrząsaniu cudzych spraw zawiera się jakaś doza prawdy jedynymi faktami, które wyglądają na niewątpliwe, są: istnienie sklepu galanteryjnego ..pod firmą J. Mincel i S. Wokulski", nieobecność właściciela tego sklepu z powodu jakichś interesów na wojnie tureckiej oraz oplotkowywanic go i prorokowanie mu krachu. Narrator w zakończeniu rozdziału ostrzega czytelnika przed zaufaniem do tego. co piwosze widzą „przez szkło butelek": sklep Wokulskiego „nie tylko nic upadał, ale nawet robił dobre inte-resa” (t. 1. rozdz. V).
Ostrzeżenie ostrzeżeniem sklep rzeczywiście „robił dobre interesa", co się pokaże później jednakże większość tego, co Węgrowicz powiedział o Wokulskim, bynajmniej nie jest w świetle dalszych informacji takie znów odległe od prawdy. Właściwie tylko to fatalne przejedzenie się nieboszczki Wokul-skiej będzie kolidowało z wersją Rzeckiego. Inne fakty z życiorysu pana Stanisława uwiarygodnią się. Potwierdzi je pamiętnik Rzeckiego, potwierdzą je rozmyślania samego Wokulskiego.
Nim więc Wokulski pojawi się w powieści bezpośrednio
stanie się to zaś dopiero w rozdziale IV (Powrót) — czytelnik otrzyma pewne wersje wiadomości o nim. Wersje nie tworzą „twardego" gruntu istnienia bohatera. Na grunt „twardy” historia Wokulskiego zostanie postawiona wtedy, gdy pisarz zaprezentuje go w opowiadaniu w trzeciej osobie oraz gdy dozwoli mu wypowiedzieć się, a wreszcie gdy da czytelnikowi zajrzeć w jego myśli, marzenia i sny. Ale i w dalszych częściach Lalki sprawy Wokulskiego raz po raz będą zbaczać z „twardego" traktu narracji na chybotliwe podłoże wypowiedzi postaci. Jedną z wersji opowiada pan Ignacy, przyjaciel i wielbiciel Wokulskiego, ale i fan-tasta po trosze. Inną wersję otrzymamy w wypowiedziach panny Łęckiej. Jeszcze inną możemy budować na podstawie zdań doktora Szumana.