właśnie między innymi nie stanowiło o poczytnośei tej książki, że nie była ona obciążona balastem historycznej wiedzy?
Wracam jednak do bitwy. Jest taki moment, kiedy Janek, nim skoczy w bitwę, patrzy ze wzgórza. Wypróbowany środek, aby poprzez bohatera patrzącego z dogodnego miejsca ukazać panoramę bitwy. Skoczył: „Owionął go zapach prochu, rozgrzał (...) i tak lecąc jak wicher, sam nie wiedząc, jakim sposobem, znalazł się na czele pędzących do ataku szaserów polskich” 23. Nasuwa się skojarzenie: gdzież to pędzi się na czele ułanów nagle i niespodziewanie, gdzież to mały chłopiec widzi siebie jako wodza,, choćby z przypadku? — W snach, marzeniach i w zabawie. „Ożywiony jakimś niezwykłym zapałem i bohaterską prawne siłą, podniósł swą ciężką szablę do góry i wstrząsnął nią jak stary żołnierz”24. Szabla jest ciężka, chłopiec ma 10 lat, ale potrząsa nią i zaraz będzie zabijał. Ten pałasz drewniany w zabawie też jest „ciężki” i też „zabija”.
Teraz następuje opis pędzącego rotmistrza. Opis pełny, ze wszystkimi szczegółami — a więc zupełnie obserwacji bohatera w prawdziwej bitwie niedostępny, dostępny natomiast w bitwie zabawowej, w której czas można zwolnić, zatrzymać, nawet odwrócić jak w scenach nagrywanych w atelier filmowym.
„Janek odwinął się i ciął z całej siły swym szabliskiem na odlew (...) krew bryznęła jak fontanna, rotmistrz zachwiał się, padł na ziemię; (...) A tu już ze strasznym łoskotem i hukiem jak dwie gromonośne chmury zwarli się huzarzy z szaserami i biedny rotmistrz zatratowany został na nic” 25.
Zapada kurtyna albo lepiej: ziemia pochłonęła złego rotmistrza. I jeśli można mieć pretensje do autora to już tylko o jego własną refleksję po tej śmierci: „Ta śmierć to kara, okropna kara wymierzona przez Boga słabą ręką dziecka” 26. Te wielkie racje, ten oczywisty palec Boży tworzą niepotrzebną korektę „moralną”. Ta refleksja jest niemoralna, a nie sam czyn. Bitwa bowiem nie może być bez trupów, ale bitwa zabawowa i zabawowe trupy wstaną i pójdą po jej zakończeniu do domu.
Przyborowski-narrator znacznie trafniej wybiera środki obrazowania niż Przyborowski-komentator tworzy swoje zabezpieczenia moralne dla spraw, które powinny się dograć w zabawowym schemacie do końca, trochę na niby, a trochę naprawdę.
Tak się też rzecz toczy dalej. Następuje jeszcze jedna konfrontacja oko w oko, tym razem Janka z wachmistrzem Francem. I znów pojawia się niebezpieczeństwo śmierci. Jeżeli zginie wróg, będzie to pewnym przeciągnięciem struny, jeżeli Janek, to wadą, bo historia tego typu nie może się skończyć śmiercią bohatera książki. I tu następuje świetne rozwiązanie. Pisarz wiedziony trafną intuicją każe Francowi oddać się do niewoli. Za chwilę zresztą Janek zemdleje od rany, którą otrzymał, a Franc, po krótkiej walce ze sobą: uciec czy nie, bierze na ręce bohatera i wynosi go w bezpieczne miejsce. Opatruje mu ranę, poi wodą i gdy Janek wraca
222