484
Teorie literatury XX!
soko cenione przez społeczność akademicką, do której się odnoszą, i i iU i tak dalej. Wszystkie te założenia, które przyjmujemy milcząco, ale ktoio « my przyjąć, żeby w ogóle zajmować się interpretacją tekstów literacki) li, tfl Prawa kają ze zgody na przyjęcie praw rządzących wspólnotą, do której chi rniy wspólnoty ^eć, interpretując teksty literackie. Ktoś, kto nie wie, że istnieją gatunki liii kie, metryka czy figury retoryczne, nie będzie należał do tej wspólimiy, Iw język jest takim samym profesjonalnym językiem jak język górników < /y ifl stów. Z tego samego powodu, z którego górnicy, omawiając plan wydi i! >\ 1u ■ la, nie mówią nagle językiem rugbistów, rugbiści zaś nie używają języku ■1 ków do zaplanowania ataku po skrzydle (chyba że rugbiści, jak to bywa W noczonym Królestwie, są jednocześnie górnikami), literaturoznawcy pud się językiem, który w dużej mierze powstrzymuje dowolność ich postęp! Nikt, kto zajmuje się interpretacją tekstów, nie może sobie pozwolić im a Język ną dowolność z tego choćby względu, że język, którego używa, jest języki! meprywatny prywatnym, używanym także przez innych literaturoznawców. Innymi alrt
jęcie absolutnej dowolności jest całkowicie fałszywe, gdyż nigdy nic /najfl się w pozycji niczym niezdeterminowanej. Wręcz przeciwnie: nasze |<o||^B nie jest nieustannie określane przez instytucję, która temperuje .m,uv|ł ne zapędy.
Co to takiego instytucje? Najogólniej mówiąc, są to „formy społeczni nizowanego działania”20, zbiory ponadjednostkowych konwencji, kińra M Instytucja przyjąć, by nasze potrzeby i wartości były dla nas i innych zrozumiale. 1T cja to miejsce, z którego mówimy i z którego jesteśmy słyszani przez initjp tern miejsce, w którym dochodzi do organizacji naszego doświadr/enfl jeszcze staniemy się członkami jakiejś instytucji (akademii, instytutu), jui należymy w sensie largo: nie moglibyśmy niczego doświadczyć, gdytni^H jące już ramy percepcji, nie moglibyśmy niczego powiedzieć, gdyby ul wiały nam tego konwencje językowe i komunikacyjne. A że różnią ulali dzy sobą, przeto należymy do różnych instytucji czy też wspólnot intflB nych, które umożliwiają nam podejmowanie rozmaitych decyzji, a tytfl osłabiają zawarte w tej decyzji groźby dowolności.
Intencjonalizm Z tego właśnie powodu Fish jest zagorzałym intencjonalistą, tyle tj tencję rozumie nie psychologicznie („co autor chciał powiedzieć?*) |H tycznie („jaki sens chciał autor zawrzeć w tekście?”), lecz dyskui NyWll nie jest prywatną własnością, jednostkową zachcianką lub semantytfl^^B sem, lecz ramą modalną każdego kulturowego przedsięwzięcia, „tbrfl^H go konwencjonalnego zachowania”2'. Nie można, powiada ImnIi, żadnego sensu bez przypisania mu jakiejś intencji”1*. Intencja jrsl wl*ł_ sprawia, że dana wypowiedź w ogóle może być zrozumiana. Tu jrdiutlf^^l
Ibidem, s. 304.
" Ibidem, s. 244.
•’ Idem, ProfessionalCorredness: l.itemry Studiet and Mi/ical C,hangę, l Dinliililia , ISti
Mi
Kihiijl nietrafny zarzut dowolności, pojawia się zarzut kolejny, całkiem prze-Jr/iji bowiem, powiadają oponenci Fisha i pragmatyzmu w ogóle, jeste-Bfrit/r już usytuowani interpretacyjnie, to w takim wypadku prawdziwe Ja • Wyparte lub przynajmniej zaciemnione przez konwencje, fikcje i kon-H, Zgodziwszy się na instytucjonalną „naturę”Ja,jednocześnie musimy zamiłować prawdziwą naturę tego Ja, czyli jego całkowite niezdeterminowa-hlrkaom historycznym. I tu rzeczywiście zaczyna się spór, bodaj najważ-!• dlii pragmatyzmu i pewnie całej dwudziestowiecznej teorii. Jest to spór Bitów z kontekstualistami.
io i 'i
kil Im i wierzą, że istnieje niezmienna natura człowieka, niepoddana jakim-|k wpływom historycznym. Wierzą także, że istnieje coś takiego jak nic-■ od ludzkiego mniemania prawda, której odsłanianiem trudzi się ludzki W obydwu wypadkach założona zostaje prawdziwa istota rzeczy, która kłóci się z jej tymczasową i historycznie zmienną postacią. Istnieje wiele
mniemań na temat tego, jak się rzeczy mają, ale one mogą się mieć tylko w jeden, właściwy im sposób. Poza złudnymi obrazami rzeczy, które można opisywać na różne sposoby, kryją się prawdziwe esencje, które nie są zależne od opisującego je języka, ale powinny same z siebie, in propria persona, jak mawiał Husserl, pojawiać się umysłowi. Z jednej strony, prawdziwe Ja ukrywa się pod rozmaitymi warstwami pozorów, na które nie należy zwracać uwa gi, bo są to pozory kłamliwe, fałszywe wizerunki, odciągające umysł od tego, co jest naprawdę, z drugiej zaś strony, iirnnymi formami kryje się prawdziwa rzeczywistość, która różni się za-mI tego, jak się ją opisuje. W obydwu wypadkach istota rzeczy radykal-■I się od jej opisu, z czego wynika, że język nie należy ani do prawdziwe iihI ......... j rzeczywistości, lecz jest jedynie niefortunnym dodatkiem za
biło |ii. |.ik id" swi.it.i, wvkr/\vvi.ij.|i vm perspektywę, / której powinny byi ■M l< h prawdziwe kształty.
d ikwetifionowania tej dychotomii zaczął swoją rozprawę z csencjalizmcm l lnuil Korty. Nic ma, powiada za I łęgiem, niczego wcześniejszego od histo ■tli /ilein minowanego Ja, podobnie jak - to także teza 1 łeglowska - nic ma lltdry byłby czymś różnym od opisującego go języka, a to z tej prostej
Esencjalli kontra koi tualiim
1N< l M.IZM - pogląd, według któ-|lul|r.lt|, rzeczy lub teksty posiadają J Istotę, określającą ich prawdziwą M Istota la (■ esencja) istnieje nie-j||r ml jakichkolwiek poglądów i nie Pilikiem jakiejkolwiek interpreta-fclr człowiekiem uzależnione jest |nl posiadania niezmiennej i poza-pHtlH'1 natury ludzkiej, która mu-iiln , na w każdym człowieku. Poił > o I matni literackimi: istotą h m»t llterackość, traktowana jako Jl'ima właściwość każdego tekstu, ^H^od jakiejkolwiek społecznej
^■torliy, /.e nic mu urcbimeileNowrgo, po/,ijęzyki twego pimklii, kloty iimożli
Istota i; I jej opli
Rortyii ka o«ei