nauczyło mnie pokory, i zostałem upokorzony tak, że musiałem paść ^ kolana.
Pięć dni przed wyjazdem z Kambodży spotkałem się z Phaly Ńuołj, niegdyś kandydatką do Pokojowej Nagrody Nobla. Phaly założyła sicro! ciniec i ośrodek pomocy dla kobiet cierpiących na depresję. Odniosły ogromny sukces. Przywracała życiu osoby z problemami psychicznymi lak poważnymi, że lekarze bezradnie rozkładali ręce. Personel sierocińca prawie w 100% stanowią kobiety, którym Phaly Nuon kiedyś pomogła i które skupiły się wokół niej, tworząc niezwykłą społeczność. Mówi sit że jeśli się uratuje kobiety, one będą ratowały dzieci i powstanie łańcuch zdolny uratować kraj.
Rozmawiałem z Phaly w niewielkim pomieszczeniu w starym biurowcu, niedaleko centrum Phnom Penh. Ona usiadła na krześle, ja naprzeciw-ko, na niewielkiej sofie. Miałem wrażenie, że skośne oczy Phaly Nuon przenikają mnie na wskroś, a jednak są mi życzliwe. Phaly jest drobną kobietą. Włosy, czarne z siwymi pasemkami, miała zaczesane do tyłu, przez co jej twarz wydawała się surowa. Swoje poglądy potrafiła przedstawiać w sposób agresywny, ale kiedy milczała, uśmiechała się nieśmiało i patrzyła w podłogę.
Najpierw poznałem historię jej życia. Na początku lat siedemdziesiątych Phaly Nuon była maszynistką i stenotypistką w kambodżańskim Departamencie Skarbu i w Ministerstwie Handlu. W 1975 roku, kiedy Phnom Penh dostało się w ręce Pol Pota i Czerwonych Khmerów, została zabrana z domu razem z mężem i dziećmi. Męża gdzieś odesłano i Phaly Nuon nie wiedziała, czy zginął czy żyje. Phaly z dwunastoletnią córką, trzyletnim synkiem i niemowlęciem trafiła na wieś, gdzie musiała pracować w polu. Warunki były straszne, jedzenia mało, ale dotrzymywała kroku swoim współpracownikom. („Nigdy się do nich nie odzywałam ani nie uśmiechałam. Nikt z nas się nigdy nie uśmiechał, bo wiedzieliśmy, że w każdej chwili mogą nas zabić”). Po kilku miesiącach została przeniesiona z dziećmi w inne miejsce. Po drodze żołnierze przywiązali ją do drzewa i zmusili do patrzenia, jak po kolei gwałcą jej córkę, a potem, jak ją zabijają. Kilka dni później przyszła kolej na Phaly Nuon. Razem z grupą robotników została wyprowadzona za miasto. Tam ręce związano jej na plecach, nogi razem. Potem zmuszono ją, żeby klękła, przywiązano do bambusowego pręta i kazano się pochylić nad błotnistym polem. Musiała nieustannie napinać mięśnie nóg, aby nie stracić równowagi. Było oczywiste, że kiedy się zmęczy, upadnie twarzą w błoto i, niezdolna się poruszyć, utopi się. Jej trzyletni synek płakał, stojąc przy matce. Niemowlę
34