W sympatiach profrancuskich swego monarchy widzieli magnaci i kierowana przez nich szlachta przede wszystkim dążności absolutystyczne. A walka z groźbą, nawet urojoną, absolutum dominium była dla szlachty zawsze jednym z najważniejszych haseł. Pod wpływem olbrzymiego nacisku opozycji na sejmie 1677 r. wymuszono na królu odnowienie układów z elektorem i cesarzem, i to właśnie wtedy, gdy Jan III w najlepsze realizował swą politykę bałtycką. Zaciekłość opozycji była tak wielka, że posunięto się nawet do zamysłów detronizacyjnych.
Błędne byłoby jednak stwierdzenie, iż ta opozycja wewnątrz kraju i presja brandenbursko-austriacka w głównej mierze doprowadziły do upadku polityki bałtyckiej. Nie negując bynajmniej ich znaczenia chcielibyśmy podkreślić, że istotnych przyczyn tego faktu szukać należy w rozwoju sytuacji międzynarodowej. Szwedzi, którzy w porozumieniu z Sobieskim mieli zaatakować Prusy Książęce z Inflant via Żmudź, zawiedli na całej linii. Dywersja zakończyła się całkowitym niepowodzeniem i nawet kompromitacją, a w wojnie toczonej z koalicją branden-bursko-duńską Szwedzi ponieśli zdecydowaną klęskę militarną. Od klęski politycznej uchronił ich tylko potężny sojusznik francuski.
Decydującym ciosem dla planów politycznych Sobieskiego była jednak zmiana sytuacji, jaka zaszła w konfiguracji politycznej w Europie po wojnie Ludwika XIV z pierwszą koalicją europejską. Traktaty pokojowe w Nimwegen, Fontainebleau i St. Germain-en-Laye (1678 - 1679) zakończyły tę wojnę, a wielki elektor Fryderyk Wilhelm przestał być wrogiem „króla-słońca”, stał się zaś jego cennym sprzymierzeńcem.
W tym stanie rzeczy wszechpotężny władca Francji nie miał już teraz żadnego interesu, by popierać antybrandenburskie plany króla polskiego. A one przecież stanowiły zasadniczą treść polityki bałtyckiej. Bez poparcia Ludwika XIV nie mogło być mowy o realizacji zasadniczych zmian w polskiej polityce zagranicznej.
Jak więc widzimy, natrafił Jan III na przeszkody zupełnie nie do pokonania. W tej sytuacji, w obliczu całkowitego fiaska polityki bałtyckiej i niemożności dojścia do porozumienia z Turcją, nie pozostało Sobieskiemu nic innego jak wrócić do tradycyjnej, prohabsburskiej i antytureckiej polityki. Przymierze z Austrią zaprowadziło go pod Wiedeń, a słynna bitwa, jedno z najwspanialszych zwycięstw oręża polskiego, z kolei w jarzmo Ligi Świętej.
8. POLSKA NA ARENIE MIĘDZYNARODOWEJ W OKRESIE POWIEDEŃSKIM
Duże nadzieje po Wiedniu wiązał Sobieski z wyprawą do Mołdawii podjętą w roku 1686. Miała ona według zamysłów królewskich przynieść Polsce wiele korzyści. A więc przede wszystkim uratować wpływy pol-
skie na Węgrzech, jeszcze nie tak dawno bardzo duże, teraz malejące w niepokojący sposób, następnie podporządkować sobie Tatarów, zhoł-dować Mołdawię i Siedmiogród i wreszcie — last but not least — wzmocnić pozycję Polski w przetargach dyplomatycznych z Moskwą. Niestety, zarówno wyprawa 1686 r., jak i następne, głównie w roku 1691, zakończyły się zupełnym niepowodzeniem.
W tych warunkach Sobieski raz jeszcze zwrócił się ku Francji, chcąc z jej pomocą zawrzeć separatystyczny pokój z Turcją. Ale i tu spotkało go niepowodzenie, Turcy bowiem z uporem godnym lepszej sprawy nie chcieli odstąpić od zasady uti possidetis, to znaczy praktycznie biorąc nie przyznawali Polsce prawa do rewindykacji ziem utraconych jeszcze w roku 1672.
Na domiar złego rosła stale w siłę opozycja wewnątrz kraju przeciw królowi. Niemal cała magnateria i kierowana przez nią szlachta nie mogła wybaczyć Sobieskiemu, że myślał o dziedziczności tronu, o wzmocnieniu władzy centralnej, a więc o absolutum dominium. Jan III pozostawał coraz bardziej odosobniony.
Do ostrego starcia doszło na sejmie grodzieńskim w roku 1688, który został oczywiście zerwany przez opozycję. Rozgoryczony król wygłosił na zakończenie rady senatu pełen pasji i pesymizmu „ostatni apel do narodu”. Jako drugi monarcha polski w tym półwieczu (pierwszym był Jan Kazimierz), przepowiedział upadek Rzeczypospolitej, którego główną przyczyną miał być brak zdolnej do skutecznego działania władzy centralnej.
Wojna turecka, w ostatnim ćwierćwieczu XVII stulecia, w której Polska bardzo się zaangażowała, a której schyłek, jak to słusznie twierdzi tak wybitny historyk jak Konopczyński, „był dla Rzeczypospolitej gorzej niż smutny — był poniżający”11, zakończyła się dopiero po śmierci Sobieskiego. Na mocy traktatu karłowickiego (1699) Rzeczpospolita odzyskiwała Kamieniec z Podolem i Ukrainą. Nie zmieniło to jednak ogólnie ujemnego bilansu Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej w wieku XVII.
Stwierdzenie to bynajmniej przecież nie odkrywcze, uzupełnić wypada jeszcze tylko jednym przypomnieniem. W drugiej połowie stulecia obce państwa zawarły między sobą umowy i traktaty, których klauzule stanowiły jawną ingerencję w sprawy wewnętrzne Polski. W roku 1667 został zawarty układ szwedzko-brandenburski, w którym obie strony w przededniu zmian na tronie polskim zobowiązały się do wspólnego działania w obronie zachowania w Polsce starego porządku tj. „złotej wolności” szlacheckiej.
W roku 1675 Austria i Rosja podpisały porozumienie wyraźnie skie-
11 W. Konopczyński, op. cit., s. 120.
y
A
287