klauzula ta otwierała przed monarchą większą swobodę poczynań niż formalnie bywało za Augusta II. Nie wydaje się wszakże, by klauzula ta miała istotny wpływ na praktykę.
Wszelkie te ograniczenia byłyby już trudne do stosowania w ramach poprzedniej, tradycyjnej dyplomacji. Przy rozwijającej się stałej i tajnej dyplomacji tego rodzaju zobowiązania miały charakter anachroniczny i nie mogły pokrywać się z rzeczywistością. Deklaratywność tych zobowiązań podkreślało też jednoczesne zastrzeżenie Augusta II, że w pilnych wypadkach będzie wysyłał posłów w porozumieniu z senatorami rezydentami czy po prostu obecnymi na dworze. Równie nierealnie krępujący był zakaz wysyłania z poselstwami nieszlachty i cudzoziemców, który obejmował również wszelkie rezydencje, agencje, sekretarstwa. Niemniej wszystkie te postanowienia i zobowiązania powtarzały się przy każdej okazji przypominania królowi o jego obowiązkach, a więc na sejmie 1703 r., po restauracji Augusta II na walnej radzie warszawskiej 1710 r. oraz na sejmie 1712 r. W traktacie warszawskim z 1716 r. nastąpiło wprowadzenie dalszych ograniczeń przez ustalenie ścisłego oddzielenia dyplomacji saskiej i polskiej. Zastrzeżono wtedy, „aby przez poselstwa ministrów saskich sprawy polskie nie były traktowane wzajem, aby saskie z postronnemi korespondencyje vigore eorundem przez Polaków nie bywały; i w konferencyje z temiż pany na szkodę Korony w interesach Rzpltej, by się nie wdawano”*. Przyjął to zastrzeżenie również August III w paktach konwentach.
W praktyce do żadnego z tych zastrzeżeń i ograniczeń dwór Wetty-nów nie przywiązywał większej wagi. Nie znaczy to, by je całkowicie lekceważył. Bez zgody sejmu czy rezydującego senatu nie można było wszakże liczyć na pokrycie kosztów misji dyplomatycznych ze skarbu Rzeczypospolitej. Dopiero od roku 1717, kiedy wyraźnie zmalała kontrola sejmu nad niewielkimi dochodami, pozostawionymi w ręku podskarbiego, ograniczenie to straciło na znaczeniu. Ale też skurczyły się wskutek tego możliwości wysyłania takich misji. Odbiło się to też rychło na częstotliwości i znaczeniu poselstw wysyłanych w imieniu króla i Rzeczypospolitej i doprowadziło do prób rozwiązania problemów międzynarodowych w kraju poprzez rokowania prowadzone z przebywającymi tutaj przedstawicielami dyplomatycznymi innych państw. Kontrolę ze strony sejmów utrudniało przy tym nagminne ich zrywanie. Niemniej byłoby przesadą twierdzić, że zobowiązania monarchów nie były wówczas w ogóle przestrzegane. Decyzje w sprawie wysyłania poselstw przeszły wszakże w ręce senatu: postanowienia rad senatu zarówno z doby panowania Augusta II, jak i Augusta III świadczą, że większość oficjalnych misji dyplomatycznych Rzeczypospolitej była uzgadniana z tą instytucją.
2. ROLA KANCLERZY
W większym wszakże stopniu niż przez rzadko zwoływane rady senatu samodzielność dyplomatycznych poczynań monarchy była uzależniona od postawy kanclerzy i podkanclerzych. W organizacji kancelarii zarówno koronnej, jak i litewskiej, a także w zakresie ich kompetencji nie nastąpiły w tym okresie żadne poważniejsze zmiany. Nie pociągnęła za sobą poważniejszych następstw próba opisania „pieczętarzy” w czasie rokowań warszawskich, kończących konfederację tamogrodzką. W kancelarii więc odbywało się przygotowanie instrukcji, kredencjałów, listów polecających i całej dokumentacji przy wysyłaniu poselstw; do kanclerza należało utrzymanie korespondencji z rezydującymi za granicą przedstawicielami dyplomatycznymi, jak zresztą i prowadzenie korespondencji z obcymi dworami. Nawet z formalnego punktu widzenia czynności te miały poważne znaczenie dla funkcjonowania dyplomacji. Tak na przykład przyjmujące posłów państwa nie respektowały listów kredencyj-nych nie zaopatrzonych wielką pieczęcią. Używano jej właściwie dopiero po uzyskaniu upoważnienia sejmu czy senatu i tylko nieliczni kanclerze (zwłaszcza za panowania Augusta III) nie przestrzegali tej zasady. Podobnie odmawiali kanclerze pieczętowania aktów, na których widniałyby tytuły nie uznawane przez Rzeczpospolitą. Wywołało to komplikacje w stosunkach z Prusami czy z Rosją. Wreszcie kanclerze występowali w imieniu króla w rokowaniach z przybyłymi do Rzeczypospolitej zagranicznymi posłami. Przy tego rodzaju kompetencjach bliskie współdziałanie monarchy z kanclerzami było podstawowym warunkiem stosunkowo sprawnego i jednolitego funkcjonowania oficjalnej dyplomacji Rzeczypospolitej.
Organizacja kancelarii w Rzeczypospolitej ułatwiała przecież monarsze swobodę manewru nawet wtedy, gdy np. ze strony kanclerza wielkiego koronnego pojawiały się zastrzeżenia co do polityki królewskiej. Nie istniało bowiem wyraźne rozgraniczenie między kompetencjami kanclerza wielkiego i podkanclerzego. Utrzymywał się również dualizm najwyższych urzędów w Koronie i na Litwie. Wszystko to pozwalało monarsze na korzystanie z usług tych pieczętarzy, na których lojalność mógł w danym momencie najbardziej liczyć. Dodatkowym elementem, który ułatwiał ingerowanie w sprawy wewnętrzne kancelarii, było pozyskiwanie sobie jej wyższych urzędników, sekretarzy wielkich czy regentów kancelarii, na których zwykle spoczywał obowiązek przygotowania odpowiednich pism. Znamiennym przykładem pod tym względem może być np. Jakub Dunin, regent kancelarii koronnej, oddany Augustowi II i używany do delikatnych misji. Znane są także osoby, które pełniły funkcje zarówno w kancelarii koronnej, jak i u Sasów.
Polityka monarchy zmierzała do obsady stanowisk kanclerskich kandydatami w miarę możliwości zależnymi od dworu, po których można
391