Toteż August II nie był w stanie podporządkować sobie dyplomacji polskiej w podobnym stopniu jak dyplomację saską.
Trzeba wszakże jeszcze raz podkreślić, że koncentracja saskich poczynań dyplomatycznych w ręku Augusta II, nie mówiąc o Auguście III, nie była bynajmniej całkowita. W sprawach Rzeszy jego swoboda była nadal krępowana możliwością ingerowania Tajnej Rady, a więc czynnika stanowego. W pozostałych ograniczali oddziaływanie króla sami ministrowie. Wynikało to częściowo ze sposobu pracy króla, który wiele spraw istotnych pozostawiał do załatwienia swemu otoczeniu i nie odznaczał się konieczną w takim wypadku systematycznością. Zbytnio również polegał na swych ministrach przy korespondencji z placówkami dyplomatycznymi — można się było zorientować, że wprawdzie próbował zmodyfikować tę sytuację, faktycznie jednak proceder postępowania Tajnego Gabinetu uzależniał go bardzo od sprawności i dobrej woli tamtejszych urzędników. Stosunkowo łatwo ulegał zresztą August II wpływom i namowom swych ministrów; podobnie i August III opierał się na zdaniu albo swego pierwszego ministra, albo zaufanych spowiedników.
Prowadziło to wszakże do utrzymywania się dwoistości w poczynaniach dyplomacji saskiej, w której nie zawsze dyrektywy króla pokrywały się z dyrektywami pierwszego ministra. Ten drugi nurt przeciwstawiał się niejednokrotnie zbyt śmiałym pomysłom króla, starając się pogodzić ambicje władcy ze skromnymi możliwościami, jakie dawało mu państwo polsko-saskie. W silniejszym stopniu niż sam monarcha wysuwał ten nurt na czoło interesy Saksonii. Gdy za Augusta III osobista polityka władcy zaczęła odgrywać rolę zupełnie drugorzędną, odbiło się to ujemnie na sytuacji dyplomacji polskiej. Augustowi II bywało bowiem czasami wygodnie, by dla ominięcia Sasów posługiwać się dyplomacją polską. Tak np. bardzo istotne w polityce dynastycznej rokowania z Rzymem i Wiedniem, dotyczące konwersji królewicza i małżeństwa habsburskiego, szły niemal wyłącznie przez kancelarię polską. Chodziło przy tym o ukrycie informacji o konwersji przed niechętną jej Saksonią.
Taki stan rzeczy utrudnia bardzo rozróżnienie między oficjalną dyplomacją polską a saską, czy osobistą króla. Niepewne bowiem i zawodne są kryteria, za pomocą których można by dokonać takiego podziału. Nawet ustalenie, która kancelaria przygotowywała instrukcje i listy kre-dencyjne, na czyje ręce napływały depesze i relacje, kto wysyła dalsze zarządzenia, na czyich funduszach opiera się dana misja, nie prowadzi do jednoznacznych wniosków. Jakie wątpliwości mogą powstać przy stosowaniu tych kryteriów, widać zresztą najlepiej na konkretnym przy-kładzie. Długoletni przedstawiciel Augusta II w Paryżu, Burchard Suhm, był niewątpliwą kreaturą Flemminga. Instrukcje i kredencjały otrzymywał z Gabinetu Saskiego, prowadził stałą korespondencję z Augustem II i Flemmingiem, otrzymywał swoje 6000 talarów rocznie z Drezna. Nie przeszkodziło mu to w zabiegach u kanclerza Szembeka o otrzymanie dodatkowego wynagrodzenia z Polski, choćby 1000 talarów, bo pieniądz saski miał dość niski kurs w Paryżu. Na zlecenie polskiego kanclerza załatwiał też od czasu do czasu różne sprawy, np. wystąpienie z remonstracją w sprawie dwóch zatrzymanych gdańskich statków, czy uwolnienie aresztowanego za długi Ponińskiego”. Nieco inaczej było z wysłaniem Friedricha Vitzthuma do Petersburga na jesieni 1714 r. Misję jego wygotowano w największej tajemnicy przed ministrami polskimi. Ale na zapłacenie jego poselstwa pieniądze szły zarówno ze skarbu saskiego, jak i dochodów Augusta II z żup solnych w Rzeczypospolitej31. Obie te misje dotyczyły jak najbardziej spraw polskich. Podobnie, gdy w 1729 r. doszło do zatrzymania przez okręty brytyjskie i holenderskie na rzece Ganges w Indiach dwu statków płynących pod banderą Rzeczypospolitej, rokowania w tej sprawie prowadził ówczesny poseł Augusta II w Londynie Friedrich K. Watzdorf, zgodnie z dyrektywami nie tylko ministrów saskich czy króla, ale również podkanclerzego Jana Lipskiego, który wydał armatorom odpowiedni przywilej35. Natomiast stali rezydenci Rzeczypospolitej i króla, utrzymywani w Rzymie czy w Konstantynopolu, jak Puchetowie, Jerzy Lomacca czy Francesco Giuliani, otrzymywali wynagrodzenie zarówno z kasy saskiej, jak i polskiej.
Praktycznie biorąc, istniało więc w różnych wypadkach zatarcie różnic między dyplomacją obu krajów, wynikające zresztą głównie z prowadzenia przez króla osobistej polityki, która nie pokrywała się ani z polityką Rzeczypospolitej, ani Saksonii. Trudno przy tych zastrzeżeniach wszakże nie zauważyć, że dominującą pozycję utrzymywali ministrowie sascy, a saskie fundusze wielokrotnie przewyższały nakłady Rzeczypospolitej na tę dyplomację. Mimo zastrzeżeń sejmu niemego sytuacja ta nie ulegała zasadniczym zmianom przez cały okres unii polsko--saskiej.
7. ROLA INTERREKSÓW I STANISŁAWA LESZCZYiŃSKIEGO
Poza Wettynami działały w pierwszej połowie XVIII w. jeszcze inne ośrodki reprezentujące uprawnienia monarsze. Zgodnie z istniejącą od XVI w. praktyką w okresie bezkrólewia funkcję zwierzchnika polskiej polityki zagranicznej przejmował interreks — prymas. W omawianym
M Suhm do J. Szembeka 7, 25 V, 16 VII 1714, Czart, rkps 492, s. 66 - 71, 77 - 79.
34 Instrukcja dla Vitzthuma 5 IX 1714, LHAD, loc. 3384. Relations et correspon-dances de M. de Loss, envoyć auprćs du Czart., vol. II, k. 81 - 90.
35 Watzdorff do Augusta II 13 II 1731, LHAD, loc. 2676, Sachen mit Engelland. Abschickung des Gammer Herms Grafen von Watzdorff... b<*tr. vol. I, k. 170; Ordre do Watzdorffa 20 V 1731, ib. vol. II, k. 15.
\
407