Ma*
r,f
i
tA
Determinacja taka była tym łatwiejsza, że żadna bezpośrednia in-terwencja rosyjsko-austriacka nie groziła. Wszechwładny do niedawna f^tackelberg, opuszczony niemal przez wszystkich, afrontowany przez wielu, roBlł wrażenie bezsilnego, zwłaszcza że zawiodły go nadzieje na nacisk austriacki na posłów, poddanych galicyjskich. Prusy zaś przystąpiły do dalszej zwycięskiej ofensywy dyplomatyczno-propagandowej. Oznajmiły o swoich interwencjach w Petersburgu przeciw traktowaniu południowo-wschodnich ziem Rzeczypospolitej jako bazy przeciw Turcji. zachęcały sejm do żądania ewakuacji wojsk i magazynów rosyjskich z tych terenów. Już pod koniec pazólziernika 1788 r. Józef Czartoryski, który grał nieświadomie rolę narzędzia poselstwa pruskiego, składał na sejmie skargi przeciw świadczeniom wymaganym od ludności województwa wołyńskiego przez rosyjskie władze wojskowe. Prusacy mieli nawet nadzieję, że uda im się sprowokować jakieś starcia zbrojne polsko-rosyjskie na Ukrainie, wielu Polakom wydawało się bowiem, że położenie armii rosyjskiej oblegającej Oczaków jest tak złe, że odcięcie jej dostaw i komunikacji przez Polskę spowoduje jej katastrofę i otworzy drogę do zwycięstwa Turcji. Dnia 20 listopada odczytano w sejmie now i deklarację dworu berlińskiego, w której oświadczał się on przeciw gwarancji, komplementował sejm za uchwałę w sprawie władzy nad wojskiem i zapewniał, że pozostawia Polsce zupełną swobodę w sprawach wewnętrznych i gotów jest bronić jej niepodległości. Pod wpływem tej deklaracji zaniechano projektu negocjowania ze Stackelbergiem sprawy gwarancji i sejm poczuł się zupełnie niepodległy i bezpieczny od zewnątrz, a król pruski urastał do upragnionej zawsze przez Polaków roli bezinteresownego ich protektora.
Wprawdzie i przywódcom zwycięskiej opozycji i w szerokich kołach entuzjastów Prus nie obca była świadomość aneksyjnych ich zamiarów, a nawet myśl, że może dojść do porozumienia między Berlinem a Petersburgiem kosztem Rzeczypospolitej, o czym zresztą ostrzegali sami Rosjanie. Górował jednak optymizm oparty na przekonaniu o szczególnej szlachetności Fryderyka Wilhelma II, na wierze, iż pozyskanie związków z Polską, która wydobywszy się z dotychczasowej zależności i uchwaliwszy stutysięczną armię jest cennym partnerem, stanowić może samo w sobie cel polityki Prus i że tym samym są one zainteresowane wzrostem siły Rzeczypospolitej. Rozpowszechniało się też przekonanie, iż istnieje możliwość szerszej gwarancji międzynarodowej dla Polski w postaci związania się z przymierzem angielsko-holendersko--pruskim, czy też z niemieckim Furstenbundem. Hugo Kołłątaj, który stawał się inspiratorem marszałka Małachowskiego i pragnął przyciąg' nąć do współpracy z opozycją, na wspólnej platformie orientacji pruskiej prymasa Poniatowskiego jako szefa stronnictwa dworskiego, upew-niał go poufnie, iż wie o istnieniu tajnego artykułu w traktacie prusko-
-angielskim głoszącego, iż „na zaaeu (JUU^iai Udjmmvjrawj- . ______
obydwie strony nie pozwolą”. Na tej fałszywej podstawie Kołłątaj uspokajał prymasa, czołowego zwolennika orientacji rosyjskiej, narażającego się dworowi berlińskiemu i jego polskim zwolennikom przypomnieniem na sejmie antypolskich poczynań Prus, iż z ich strony nie grozi obecnie niebezpieczeństwo i że „całość kraju naszego jest arcypewna”51. Przekonanie to ugruntowało się widać u Kołłątaja i zapewne dzielili je z nim inni przywódcy stronnictwa „patriotycznego”, skoro prawie w rok później nie wahał się powołać się na ów argument w swej programowej odezwie Do prześwietnej deputacji do ułożenia projektu koTisty-tucji rządu polskiego od sejmu wyznaczonej. Pisał tam: „Rzecze znowu kto: król pruski barwi tylko i łudzi podchlebnymi widokami, jednak do tego dąży, aby kiedyś z niedołężności naszej korzystał, aby przy zgodzie z naszymi sąsiadami mógł nas tym sprawiedliwiej za łatwowierność ukarać. Zarzut ten nie zgadza się i z charakterem dzisiejszego króla pruskiego i z teraźniejszymi jego związkami ... Ci chyba mówić tak mogą, którzy nie wiedzą, w jakim położeniu są interesa króla pruskiego dzisiaj i co dla nas upewnił pełen ludzkości traktat między domem hanowerskim a brandenburskim”52.
Największy zapał filopruski i antyrosyjski okazywało stronnictwo hetmaIt5Rnr.“““Juz wielu* współczesnych dziwiła tego rodzaju postawa" stronflICTwa uchodzącego za „potiomkinowskie” i podejrzewali w tym jakiś machiawelizm, zwłaszcza, że nie uległa ona zmianie i po powrocie do Warszawy w końcu grudnia 1788 r. Branickiego spod Oczakowa, gdzie przebywał jako wolontariusz przy armii rosyjskiej. Sprawa nie jest dostatecznie zbadana. Wydaje się jednak, że Branicki miał dostatecznie mocną pozycję na dworze petersburskim przez żonę i Potiomki-na, aby w Polsce myśleć wyłącznie o wzmocnieniu swej osobistej pozycji i władzy hetmańskiej, środkiem zaś do tego była polityczna demagogia, którą od dawna z wielkim talentem się posługiwał. Nie miał ponadto powodów ubolewać nad upadkiem systemu reprezentowanego przez Stackelberga, tzn. oparcia wpływów rosyjskich o króla. W kontaktach z Lucchesinim Branicki, łączący, jak zawsze, tupet i fanfaronadę z przebiegłością, przyjął tak wieloznaczną postawę, że sprytny dyplomata nie mógł go rozszyfrować. W zachowaniu się zaś członków stronnictwa (jak również niektórych posłów niezależnych, reprezentujących żywioł sta-roszlachecki) przejawiała się typowa polityczna mentalność sarmacka: łatwowierny optymizm w ocenie sytuacji międzynarodowej, upajanie się hurra patriotycznym frazesem, przyjmowanie orientacji zagranicznych według motywów wewnętrzno-politycznych. „Patriotyczny” maksyma-
51 B. Dembiński, Polska na przełomie, Lwów 1913, s. 153.
51 H. Kołłątaj, Listy Anonima, t. II, wyd. B. Leśnodorski, H. Wereszycka, Warszawa 1954, s. 185 - 186.
'i
637