pospolitej. Natomiast jednoczesny list Manteuffla zawiadamiał w konfi-dencji Lossa, że nie ma potrzeby, by zabiegał o wykonanie pierwszego rozkazu, który został wydany ze względu na Polaków. Loss miał tylko działać w ten sposób, by Poniński nabrał przekonania, że udzielał mu pomocy. Nie leżało bowiem w interesie króla, by starosta kopanicki wrócił od cara usatysfakcjonowany1.
Błędem byłoby mniemać, że takie stanowisko zajmowali ministrowie sascy z zasady. Przygotowane w 1713 r. przez kancelarię polską grava-mina stanów i księcia kurlandzkiego król zlecił przedstawić carowi. Gdy z sejmu grodzieńskiego w 1718 r. wysłano kuriera Lesiowskiego z postulatem ewakuacji wojsk rosyjskich, Manteuffel nakazał Lossowi, by zrobił wszystko, co możliwe, by zgodzono się na ten postulat27. W tych warunkach cele dyplomacji sasko-królewskiej i Rzeczypospolitej zbiegały się. Przecież często rozbieżności, które wystąpiły później, np. w związku ze sprawą toruńską, bywały przyczyną znacznych utrudnień dla jednej i drugiej strony, osłabiały skuteczność działania i uwidaczniały słabość związku polsko-saskiego.
Za panowania Augusta III mniej było okazji do powstania tego typu rozbieżności, jeżeli pominie się magnackie poselstwa przeciwko królowi. Nieliczne oficjalne poselstwa od króla i Rzeczypospolitej współpracowały na ogół zgodnie z dyplomatami saskimi akredytowanymi w danym państwie. Tak było w przypadku misji Mniszcha do Stambułu, gdy ułożyły mu się dobrze stosunki z tamtejszym korespondentem saskim Hiibschem. Mniszech otrzymał zresztą sekretną instrukcję od kanclerza Małachowskiego, by ufać we wszystkim Hiibschowi. Natomiast wysłany do Petersburga Ignacy Ogiński uskarżał się mocno, że wiele spraw polskich na dworze carskim załatwiali dyplomaci sascy, choć sam chętnie współpracował i pomagał posłowi saskiemu Nicolausowi Gersdorfowi i sekretarzowi poselstwa Janowi Z. Petzoldowi.
3. POZIOM SŁUŻBY DYPLOMATYCZNEJ W RZECZYPOSPOLITEJ
Można by się zastanawiać, czy ograniczona skuteczność polskiej dyplomacji w czasach saskich nie była w jakiejś mierze rezultatem miernego poziomu służby dyplomatycznej. Pomijając przypadkowe poselstwa magnackie czy sejmikowe, spróbujmy zanalizować pochodzenie społeczne i przygotowanie do pełnionej funkcji ze strony dyplomatów wysłanych przez centralne władze Rzeczypospolitej, sejm i senat w porozumieniu z obu Augustami (grupa A), oraz wysyłanych przez inne ośrodki w Rzeczypospolitej, konfederacje, interreksa, Stanisława I i hetmanów (grupa B). Razem analiza ta objęła 173 osoby. Polacy stanowili wśród nich zdecydowaną większość, blisko 86% (148 osób). Wśród pozostałych najliczniejsi byli Niemcy (11), Francuzi i Włosi (po 4 osoby). Miała więc służba dyplomatyczna Rzeczypospolitej tej doby pod względem narodowym wyraźnie polski charakter i to w stopniu nie mniejszym niż w XVII w. Różnice między okresem panowania Augusta II i Augusta III czy przynależności do grupy A czy B są pod tym względem nieznaczne.
Inaczej przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi o pochodzenie społeczne. Za czasów pierwszego z Wettynów nieoczekiwanie wysoki był wśród dyplomatów Rzeczypospolitej udział magnatów, sięgał bowiem prawie 40%. Szlachta średnia stanowiła około połowy, reszta przypadała na dyplomatów o nie ustalonym pochodzeniu społecznym, w tym kilku mieszczan, jak rezydent w Hamburgu z pochodzenia Żyd duński Jakub Aben-sur, czy metrykant koronny Andrzej Cichocki, nobilitowany dopiero w 1726 r. Stosunkowo słabo reprezentowany był kler (bo raptem przez 6 osób), jakkolwiek chodziło niekiedy o bardziej doświadczonych dyplomatów, jak Krzysztofa Szembeka czy Jana Bokuma. Poważny udział magnatów tłumaczy się zapewne w niemałym stopniu trudnościami finansowymi, które hamowały działalność dyplomatyczną Rzeczypospolitej, szczególnie w okresie wojny północnej. Wprawdzie zmniejszała się liczba wielkich, nadzwyczajnych poselstw, a także ich rozmiary. Jeszcze Rafał Leszczyński odbył wjazd do Stambułu w otoczeniu świty liczącej ponoć dokładnie 853 osoby, gdy Chomentowski musiał się zadowolić tylko 450 ludźmi świty. Ale zawsze wydatki bywały bardzo wysokie, na odbiór zaliczkowanych z własnej kieszeni kwot czekało się latami; ha takie koszta średnia szlachta nie bardzo mogła sobie pozwolić. Dla magnata zaś poselstwo stanowiło zwykle jeszcze jeden szczebel w karierze, jeżeli kosztowny, to w końcu opłacalny, gdy w zamian dostało się albo bogatą królewszczyznę, albo wyższe miejsce w senacie.
Podobna sytuacja utrzymywała się w dobie panowania Augusta III w grupie A. W składzie jej przeważała wprawdzie szlachta średnia, jednak magnaci starego czy nowego pochodzenia stanowili nadal około 35%. Plebejów nie było wcale, wśród szlachty zdecydowaną przewagę miała warstwa zamożna i średniozamożna, piastująca liczne urzędy ziemskie, posłująca na sejmy, dzierżąca starostwa. Niejeden z tych dyplomatów pochodzenia szlacheckiego osiągnął potem krzesło w senacie czy stopnie generalskie w wojsku. Tak Jan Jędrzej Borch został wojewodą inflanckim, Paweł Benoe kasztelanem warszawskim, Stanisław Bernard Gozdzki generałem, a Stanisław Poniatowski za poselstwo do Petersburga dostał order Białego Orła. Inaczej przedstawiał się natomiast skład społeczny dyplomatów grupy B. Było wśród nich o wiele mniej przedstawicieli wielkich rodów. Spotyka się ich jedynie wśród posłów wysy-
" Manteuffel do Lossa 3 XI 1718, ib. k. 329.
c Rozkaz do Lossa i Manteuffel do Lossa 27 III 1717, LHAD, loc. 3385, vol. VI, k. 138- 142.