Jan III stanął w ooronie swego rezydenta w namourgu uameia Salomona, który został pozwany do tamtejszego sądu. Król w piśmie do Rady miasta Hamburga zaprotestował zdecydowanie przeciwko sądzeniu jego rezydenta przez sądy hamburskie i zażądał od rady, by w stosunku do tego dyplomaty stosowała wszelkie te przywileje, którymi cieszyli się i z których korzystali wszyscy inni ministrowie koronowanych głów.
Charakterystyka instytucji rezydentów królewskich za granicą byłaby jednak niepełna, a przede wszystkim nieprawidłowa, gdybyśmy nie wskazali na zasadniczą różnicę między rezydentami w Europie zachodniej a rezydentami na Wschodzie — w Moskwie i Stambule. Znani nam w latach 1648- 1699 rezydenci królewscy w krajach Europy zachodniej, to po prostu częstokroć prywatni agenci króla, dbający o jego interesy, zarówno publiczne, jak i prywatne, interesy raczej rzadko obejmujące również sprawy państwa polskiego.
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa z rezydentami w Rosji i Turcji. Ich faktyczny status i ich kompetencje niewiele miały wspólnego z pozycją podrzędnych rezydentów czy nawet agentów królewskich na Zachodzie. Chyba tylko wspomniany już przez nas rezydent królewski w Hadze, Mikołaj de Bye i Jan Kazimierz Denhoff mogliby być porównywani jeżeli chodzi o rzeczywiste kompetencje, z rezydentami w Moskwie, Pawłem Swiderskim i Jerzym Dowmontem, i Stambule — Samuelem Proskim.
Relacje Swiderskiego z Moskwy w początkowym okresie panowania Sobieskiego są dowodem, jak rozległe były jego kompetencje, jak poważny był charakter misji dyplomatycznej. Jeszcze bardziej chyba uwaga ta słuszna jest w odniesieniu do misji Dowmonta. Wystarczy wspomnieć o jego rozmowach z kniaziem Golicynem w sprawie udzielenia Polsce pomocy wojskowej w toczącej się wojnie z Turcją. Jan III zalecał swojemu rezydentowi, by nalegał również na obu młodych carów Iwana i Piotra Aleksiejewiczów w tejże samej materii.
Nie mniejszą rolę odgrywał jako rezydent Sobieskiego w Stambule Samuel Proski, prowadząc tam rozmowy w sprawach zasadniczych dotyczących stosunków polsko-tureckich. Rezydentem został w wyniku porozumienia, jakie osiągnął poseł wielki króla i Rzeczypospolitej, Jan Gniński w roku 1678.
Tenże Proski został następnie rezydentem w Wiedniu. Załatwiał on na dworze wiedeńskim sprawy dotyczące najważniejszych interesów państwowych Rzeczypospolitej. Na przykład w czerwcu 1690 r. przybył do stolicy naddunajskiej, by zaproponować cesarzowi większe zbliżenie między Polską i Austrią i przede wszystkim odnowienie dawnego przymierza, co było konieczne w związku z toczącą się dalej wojną turecką. Jan III zlecił mu wówczas jeszcze inne ważne sprawy doniosłej wagi państwowej.
Proski był także posłem króla i Rzeczypospolitej do cesarza.
Również ważną rolę odgrywał Proski jako dyplomata polski na dworze wiedeńskim w okresie bezkrólewia po śmierci Sobieskiego.
Szczególny rozwój instytucji rezydentów królewskich, który obserwujemy w czasach Sobieskiego, upoważnia nas do stwierdzenia, że tacy dyplomaci jak Swiderski, Dowmont czy Proski byli de facto pełnoprawnymi posłami króla i Rzeczypospolitej, a sama instytucja rezydentów królewskich wyraźnym zalążkiem stałych przedstawicielstw dyplomatycznych. Rezydenci na Wschodzie opłacani byli ze skarbu publicznego.
Pozostają nam jeszcze do omówienia posłowie i komisarze hetmańscy. Ta specyficzna ranga czy raczej grupa dyplomatów dawnej Rzeczypospolitej zawdzięczała swoje istnienie oczywiście temu, że hetmani koronni posiadali uprawnienia w zakresie polityki zagranicznej i dyplomacji w odniesieniu do krajów leżących na południowy wschód od Rzeczypospolitej. Szczególny rozwój działalności tej grupy daje się zauważyć w okresie, gdy buława koronna, najpierw polna później zaś wielka, znajdowała się w ręku Jana Sobieskiego (1666 - 1674).
Uprawnienia dyplomatów hetmańskich były identyczne z tymi, jakie posiadali posłowie króla i Rzeczypospolitej czy też królewscy. Wynikało to po prostu stąd, że hetmani koronni w swych stosunkach z Krymem, Mołdawią czy Wołoszczyzną działali przede wszystkim w imieniu króla i Rzeczypospolitej, mniej zaś we własnym. Byli ministrami, którym zlecono współdziałanie w prowadzeniu polityki zagranicznej państwa polskiego w stosunku do krajów, o których była mowa wyżej. W związku z tym dysponowali oni takim samym, a właściwie tym samym aparatem służby zagranicznej, jaki miała Rzeczpospolita.
Uprawnienia hetmanów koronnych sięgały tak daleko, że przysługiwało im nawet prawo zawierania traktatów międzynarodowych. I tak np. traktat podhajecki z Tatarami i Kozakami w roku 1667 zawarli i podpisali „imieniem Króla JMci i całej Rzeczypospolitej’* komisarze hetmańscy. Procedura dyplomatyczna była w tym przypadku identyczna jak przy zawieraniu innych układów pokojowych czy rozejmowych, podpisywanych przez „wielkich i pełnomocnych posłów i komisarzy JKMci i Rzeczypospolitej”. Oprócz więc właściwego tekstu, układ podhajecki zawiera przysięgę na piśmie złożoną ze strony polskiej przez komisarzy hetmana Sobieskiego, a ze strony tatarskiej i kozackiej przez odpowiednich przedstawicieli.
Koszty związane z utrzymaniem własnych posłów i komisarzy, jakie ponieśli hetmani koronni, były im zwracane przez skarb koronny.
Posłowie i komisarze hetmańscy zamykali listę tych dyplomatów polskich omawianego okresu, których możemy nazwać merytorycznymi. " drugiej połowie XVII w., podobnie zresztą jak wcześniej i później,
273
Historia dyplomacji polskiej t. 2