Szczególną uwagę zwrócił Jan III na Persję, zaciekłego od XVI w. politycznego i religijnego rywala Turcji na Bliskim Wschodzie, i na Tatarów krymskich. Snuł również wespół ze swymi aliantami plany dotarcia do patriarchy aleksandryjskiego i do chrześcijańskiego również władcy Abisynii Ijasu I.
Konkretne plany przybrała polityka wobec Persji i Krymu i tu też -dyplomacja polska otrzymała konkretne zadania. Najwytrawniejszym znawcą spraw perskich pozostającym w służbie dyplomatycznej Rzeczypospolitej był niewątpliwie Bohdan Gurdziecki, z pochodzenia Gruzin. Misje do Isfahanu powierzał mu już Jan Kazimierz, a także kilkakrotnie -Sobieski. Jeździli również Kantecki oraz Ormianie Teodor Mironowicz i Konstanty de Syri Zgórski. Ten ostatni otrzymał prawo reprezentowania w czasie rokowań isfahańskich nie tylko Polski, ale również i Rzeczypospolitej Weneckiej.
Po wielomiesięcznych rokowaniach, a właściwie głównie wyczekiwa-niach, dyplomaci Ligi św. reprezentujący cesarza, Polskę i Wenecję, a mianowicie arcybiskup Knab i wspomniany Zgórski otrzymali 20 marca 1686 r. na uroczystej audiencji u szacha Sulejmana odpowiedź kategoryczną: wspólna religia nie pozwala Persom na rozpoczęcie wojny z Turkami! Na taką decyzję szacha wpłynęła nie tylko ogólna słabość •ówczesnego państwa perskiego, lecz również, i to przede wszystkim, stanowisko tamtejszego wezyra oraz wpływy i intrygi dyplomacji francuskiej, głęboko zainteresowanej w tym, by imperium osmańskie nie znalazło się w śmiertelnych kleszczach.
Nie dały też pozytywnego rezultatu zabiegi Jana III o pozyskanie Tatarów krymskich. Zarówno pod Wiedniem, jak i pod Parkanami Ta-tarzy wyraźnie unikali bitwy z Polakami, co oczywiście i Polacy, i ich król zauważyli. Nowy, po zdetronizowanym po klęsce wiedeńskiej Mu-rad Gereju chan — Hadży Gerej i jego rychły następca, dobrze znany Polakom i Sobieskiemu Selim Gerej, nawiązują w latach 1684 - 1685 ożywione kontakty dyplomatyczne z Rzecząpospolitą. Król polski buntował Tatarów jak mógł przeciw Turcji, wskazując na zupełną zależność chanów od Porty i na to, że już nie tylko sułtanowie, ale nawet wezyrowie mogą zrzucać Gerejów z tronu w Bakczysaraju kiedy chcą i z byle jakiej okazji.
Nie bacząc na to, że w roku 1679 wysyłając posłów do Moskwy proponował carowi całkowite zniszczenie Krymu, teraz deklarował chanowi •Selim Gerejowi szczerą przyjaźń i pomoc, „aby sławny i starożytny naród tatarski był sobie wolnym”54.
Z jednym z powracających z Polski posłów tatarskich (jak wykazują rachunki skarbu koronnego było ich w latach 1684 - 1686 bardzo wielu)
54 Cz. Chowaniec, Sobieski toobec Tatarszczyzny 1683- 1685, Kwart. Hist. XLII •<1928), s. 57.
udał się na Krym, niby to prywatnie, specjalny wysłannik królewski, bliżej nieznany nam Tomasz Golczewski. Instrukcja, jaką otrzymał z kancelarii koronnej 4 lutego 1685 r., była najdoskonalszym wykładnikiem aktualnej polityki Sobieskiego wobec Krymu. Tatarzy dość mieli niewoli i upokorzeń od Turków. Ani Polacy, ani nikt nie chce pchnąć Tatarów przeciw Turkom, ale jest teraz nareszcie okazja, aby nie wspierając orężem sułtana, chan „swój naród z niewoli wyzwolił” i pozostał na zawsze „wolnym ze wszystkimi swymi ordami, czego najmniejszy ptak i zwierzę pragnie”.
„Niech zważy chan — czytamy w innym miejscu tej ogromnie ciekawej instrukcji — co mają Tatarowie do Polaków, albo do innych chrześcijan, jako Polacy i inni chrześcijanie do Tatarów? Tatarowie ani pragną cudzego, nie chcą się uczynić panem całego świata, chrześcijanie też, ani Polacy, nie chcą ani potrzebują Krymu, ani żadnej rzeczy z tych, co należą chanowi i Tatarom. O cóż tedy z sobą wojować mają?”45
Przebiegu poselstwa Golczewskiego dokładnie nie znamy. Miraże roztaczane przez króla polskiego uczyniły niewątpliwie wrażenie na chanie, ale ostatecznie nie odważył się on zerwać z Turcją i nie uległ pokusom giaura. Przyczyna tego była niewątpliwie prosta. Tatarzy zdawali sobie sprawę, że alternatywą protekcji tureckiej byłoby wcześniejsze czy późniejsze wchłonięcie chanatu bądź przez Polskę, bądź przez Rosję.
Król Jan III, a wraz z nim dyplomacja polska, poniosła kolejną dotkliwą porażkę, tym razem może dlatego, że próbował budować na zbyt słabym gruncie. Rozwiał się jeszcze jeden miraż Sobieskiego.
Tymczasem wojna z Turcją i „jarzmo Ligi św.” postawiły przed dyplomacją polską jeszcze jedno zadanie, niewątpliwie największe i najważniejsze — ostateczne, pokojowe uregulowanie stosunków z Rosją. Z chwilą gdy Sobieski zdecydował się iść pod Wiedeń, a następnie włożyć głowę w „jarzmo Ligi św.”, rozwiązanie takie było konieczne i nieuniknione.
, Jeszcze późną jesienią 1683 r. rozpoczęły się rokowania polsko-rosyj
skie nowej komisji w Andruszowie. Główny komisarz ze strony Rzeczypospolitej, wojewoda poznański Krzysztof Grzymułtowski, w specjalnym memoriale przedstawił swój punkt widzenia na sprawę pokoju z Rosją*. Stosunek jego do państwa carów był zdecydowanie niechętny. „Moskwa więcej nam winni niż Turcy — pisał wojewoda — [...] żadnych pakt już po wojnie zawartych i przez carów poprzysiężonych nie dotrzymali”. Mimo to doszedł do wniosku, że pokój i współpraca z państwem moskiewskim jest konieczna, podobnie jak pokój z Turcją. Jasno postawił sprawę, żeby dojść do porozumienia z Rosjanami, trzeba pójść
~ Ib., s. 60 - 61.
46 Considerationes o traktatach moskiewskich JmP wojewody poznańskiego KJMci sub trutinam posłane z Kadzynia 1683, BUW 71, s. 334-337.
235