pozytywistycznej — wyjąwszy powieść historyczną — odzew żywy budziły zjawiska dziejowe i literackie z ostatniego stulecia. W czasach romantyzmu fascynacje mitycznymi pradziejami, średniowieczem czy epoką sarmacko-barokową uzewnętrzniały się w dramatach* poematach i powieściach o tematyce historycznej. W okresie pozytywizmu uprawianie tematyki historycznej nie wynikało z programu „młodych”, a nawet kłóciło się z ówczesnymi założeniami realizmu. Powieści historyczne tworzyli początkowo głównie autorzy o rodowodzie romantycznym (Kraszewski, Miłkowski, Zachariasiewicz). Sienkiewicz, który po r. 1880 wyłamał się z pozytywistycznego frontu wierności tematom współczesnym, ubolewał w głośnym odczycie O powieści historycznej (1889), że gatunkowi temu przedłożono „cały akt oskarżenia” i że w role prokuratorów weszli myśliciele tak renomowani, jak H. Taine i G. Brandes. Wybory obszarów historii dokonywane przez Sienkiewicza niewiele miały wspólnego z sympatiami pozytywistów, a interpretacje najczęściej kłóciły się z ich zapatrywaniami, wzniecały polemiki publicystyczne i repliki beletrystyczne (m. in. powieści A. Krechowieckiego). Obfite w okresie pozytywizmu powieściopisarstwo historyczne dla dzieci i młodzieży — acz w jakiejś mierze uwzględniało postulaty pozytywistyczne (w niektórych powieściach eksponowano np. zasługi cywilizacyjne i patriotyzm mieszczaństwa) — również często wymykało się „duchowi” pozytywizmu ku pochwałom zasług wojennych i rycerskich, ku nadzwyczajnym przygodom i ku pokrzepieniom, wzorowanym na krzepicielskim tonie Sienkiewicza. W dyskusjach publicznych literackie wzory powieściopisarstwa zarówno Sienkiewicza, jak i jego przeciwników, z rzadka były przypominane (w dyskusjach tych zazwyczaj powracał newralgiczny problem edukacyjnej funkcji patriotycznej utworów historycznych), a były tymi wzorami powieści Scotta i Dumasa-ojca, nie zaś polskich walterskotystów sprzed r. 1863, jako że orędownikami walterskotyzmu byli u nas wtedy autorzy z koterii petersburskiej (M. Grabowski, H. Rzewuski), znani z serwilizmu politycznego wobec Rosji i z konserwatyzmu społecznego. Sienkiewicz zresztą, wynoszony po Trylogii przez wielbicieli na stanowisko następcy romantycznych wieszczów i zestawiany z największymi w literaturze powszechnej (Homerem, Dantem, Szekspirem), nie gatunkowe antecedencje swego pisarstwa podnosił, lecz renomowane wzory bohaterów i tradycje sztuki narracyjnej, np. Pamiętniki Paska; sarmatyzm był zresztą rzeczywiście jednym ze składników dziedzictwa, do którego sięgał.
Dla tych pozytywistów, którzy nie uprawiali powieściopisarstwa historycznego, literatura i historia wieków dawnych przedstawiała się jako skarbnica wartości, do której sięga się po naukę, ale o którą nie toczy się namiętnych sporów. Ważną częścią tradycji pozostawała dla nich Biblia, z laicka czytana jako księga kultury i lekcja etyki, która winna obowiązywać jednostki i społeczeństwa* Czerpali z niej cytaty i argumenty, niekiedy (jak W. Zagórski w poemacie Król Salomon, 1887) podniety tematów, ale nie szukali w niej Objawienia. Literacki spadek antyku greckiego i rzymskiego cenili bardziej niż średniowiecze (było dla nich epoką „mroków” i fanatyzmu), renesansową myśl i poezję przekładali nad kulturę baroku — ale nie pasjonowali się nią. Wielkie nazwiska przeszłości — tak polskie jak obce — szanowali sposobem jakby szkolnym, zawierzając podręcznikom i uczonym „rozbieranie” ich dorobku oraz formułowanie ocen, na które przystawali. Spośród pisarzy obcych chętnie wspominali np. Szekspira i Cervantesa, traktując ich dzieła jako wspólne dobro wieków i narodów, podobnie jak poematy Homerowe.
To, wobec czego sytuowali się jako spadkobiercy prawdziwie zaabsorbowani i co było dziedzictwem dla nich aktualnym, zaczynało się w czasach oświecenia. I to raczej w publicystyce, zwłaszcza w pismach Staszica i Kołłątaja, niż w poezji, choć satyrę antysarmacką doceniali, oraz raczej w empirycznie i racjonalistycznie zorientowanym stylu myślenia niż w powieściopisarstwie, choć o oświeceniowym początku swego sztandarowego gatunku pamiętali. Pokrewne opiniom romantycznym ujęcia pamfletowe czasów Stanisława Augusta w utworach Kraszewskiego raziły ich, toteż nawet w hołdowniczej Książce jubileuszowej (1880) dla uczczenia 50-lecia jego działalności pisarskiej W. Smoleński nie przemilczał różnicy, jaka w stosunku do dokonań tamtej epoki dzieliła jego pokolenie od jubilata: zarzucał Kraszewskiemu niesprawiedliwą jednostronność w eksponowaniu grzechów króla i jego otoczenia, a ominięcie „zapasów starych zasad z nowymi, rozkwitającego krytycyzmu odnośnie do organizacji państwowej i stosunków społecznych, przeszczepiania idei postępowych na grunt praktyczny”. Czyli ominięcie tego, co pozytywiści warszawscy uważali za zasługę pisarzy oświecenia i włączali do zasobu cenionych przez siebie wartości. Do tego zasobu liczyli zresztą nie tylko tradycję Konstytucji 3 Maja, ale i ruchu umysłowego w Warszawie, Wilnie i Krzemieńcu po kongresie wiedeńskim. P. Chmielowski w 1883 r. w książce Liberalizm i obskurantyzm na Litwie i Rusi (1815—18231 dowodził, że przełom romantyczny był możliwy dzięki przygotowaniu pola przez generację braci Śniadeckich i Towarzystwo Szubrawców, które w walce ze wstecznictwem rozbudziło życie naukowe i troskę o stan społeczeństwa. Romantycy — podkreślał Chmielowski — poszli w zupełnie innym kierunku, „lecz