wisioscią nie mogłem się pogodzić. Musiałem więc uciec od niej do chem. skoro ciało moje b> ło uw ięzione w ostrzeliwanym przez pół roku wygłodzonym * krwawiącym Lwowie. W tych długich miesiącach ^ /artej walki poezja była mi jedynym ratunkiem przed rozpaczą. M0g* bez przesady wyznać, że oszalałbym wówczas, gdybym nie doznał ski poezji. W tej sferze, rządzonej wyższą, irracjonalną logiką, jak* najsuwerenniejszą racją stanu, by ło już wszystko jedno, do kogo Lwó* będzie należał. W tym najkonkretniejszym ze światów: w świecie uv. obrazm. znalazłem swoją prawdę, swój dom, swoją ojczyznę. Jakże sie-lankowa w swojej prostocie wydała mi się wówczas cała monstrualna wojna światowa, podczas której miałem czyste sumienie, gdyż mogłem wobec niej zając zdecydowanie odporne stanowisko. Natomiast ta domowa wojna polsko-ukraińska, wraz z pogromem Żydów we Lwowie, na każdym kroku staw iała mnie wobec tragicznych dylematów, na które ani w sumieniu, ani w rozsądku nie znajdowałem odpow iedzi.
Jeżeli austriacką wojnę mogłem z czysty m sumieniem nazwać zbrodnią, za którą ponoszą odpow iedzialność monarchow ie, dyplomaci. dziennikarze i dostawcy, to jakżeż miałem się zachować wobec walk o Lwów. których wynik nie by ł mi obojętny ? Czyż mogłem potem, wobec upragnionego przeze mnie zwycięstwa polskiego, zamknąć oczy na trzydniowy pogrom Żydów? Oto byłem świadkiem zjawiska, które przewartościowało cały mój dotychczasowy pogląd na wojnę. Obrońcy Lwowa i Ukraińcy, z taką pasją go oblegający, nie byli masą ogłupionych, bezwolnych, pod przymusem działających niewolników obco samowoli i tyranii. Te dzieci, te kobiety , ci wczoraj jeszcze znużeni walką żołnierze armii austriackiej — nagle zapomnieli o piekle czteroletnich doświadczeń, po prostu unieważnili tamte trudy i doświadczenia, żeby arcy św iadomie walczyć o swój Lwów. I walczyli, i umierali po obu stronach, te dzieci Lwowa, ci wolontariusze wielkiej i własnej namiętności. Konduktorki tramwajowe w jedny m szeregu z uczniami szkół średnich, wy puszczeni z kry minałów zbrodniarze obok profesorów uniwersytetu. Jak to nazwać? Szaleństwem? Awanturą? Wy rachowaniem? Nikt z walczących wówczas nie zastanawiał się nad różnicami klasowymi ani nad tym. kto w razie zwycięstwa będzie ciągnął zyski z ich