m Argonauci Zachodniego Pacyfiku
loczkami z muszelek kauri. Krążki z muszli bywają również często używane do wyrobu bardziej złożonych ozdób, noszonych wyłącznie podczas większych uroczystości. Nas jednakże interesują specjalne bardzo długie, od dwóch do pięciu metrów długości, naszyjniki, zrobione z krążków spondylusowych, spotykane w dwóch odmianach: bardziej okazałe z dużym brelokiem z muszli i drugą z większych krążków, z kilkoma muszlami kauri lub czarnymi nasionami banana pośrodku (ilustr. XIX).
I naramienniki, i długie sznury muszli spondylusa — dwa główne artykuły Kula, są przede wszystkim ozdobami. Jako takie są jednak nakładane tylko do najokazalszego stroju tanecznego i noszone przy bardzo uroczystych okazjach takich, jak np. wielkie tańce obrzędowe, uczty czy duże zgromadzenia, w których bierze udział kilka wiosek, co można zobaczyć na ilustracji VI. Natomiast riie wolno ich używać jako ozdób codziennych, lub z powodu mniej ważnych uroczystości takich, jak zwykłe tańce wioskowe, dożynki, wyprawy miłosne; w tych wypadkach stosuje się raczej malowanie twarzy, ozdabianie kwiatami czy też nosi mniejsze, chociaż nie zupełnie codzienne ozdoby (ilustr. XII i XIII). Ozdoby te można nosić i istotnie czasami bywają noszone, nie jest to jednak ich główną funkcją. Przypuśćmy, że wódz ma W swym posiadaniu kilka takich sznurów muszli oraz kilka par naramienników, a w sąsiedniej wiosce odbywają się wielkie uroczystości taneczne; wtedy wódz, o ile udaje się tam w charakterze obserwatora, nie przywdzieje tych ozdób, czyni to jedynie wówczas, gdy zamierza wziąć osobiście udział w tańcach, natomiast każdy z jego krewnych, dzieci, przyjaciół czy podwładnych, o ile go o to poprosi, może się nimi przyozdobić. Jeśli w czasie świąt czy uroczystości tanecznych, gdzie wielu uczestników nosi te ozdoby, zapytamy do kogo one należą, większość osób z pewnością odpowie, że nie są właścicielami, lecz zostały im one wypożyczone. Nie posiada się ich więc po to, aby ich używać; przywilej przyozdabiania się nimi nie jest istotnym celem posiadania.
W istocie — i to jest bardzo znamienne —r znaczna większość naramienników, co najmniej 90% ma zbyt małe rozmiary, by
mogli je nosić choćby młodzi chłopcy i dziewczęta. Kilka znowu ma rozmiary tak duże i tak wielką wartość, źe nie nosi się ich1 w ogóle, za wyjątkiem sporadycznych wypadków, które zdarzają się chyba raz na dziesięć lat, kiedy wkłada je jakaś szczególnie dostojna osoba w bardzo uroczystym dniu. Podobnie przedstawia się sytuacja z naszyjnikami — niektóre są uznawane za tak wartościowe, a zarazem są tak bardzo nieporęczne do częstego użycia, że wkłada się je tylko w wyjątkowych okolicznościach.
Te negatywne stwierdzenia zmuszają nas do postawienia pytania, dlaczego zatem przedmiotom tym przypisuje się tak dużą wartość i jakiemu celowi one służą? Pełna odpowiedź na to pytanie wyłoni się dopiero z całokształtu opisu zawartego w dalszych rozdziałach, jednak przybliżone wyjaśnienie musimy dać już teraz. Ponieważ zawsze lepiej jest poznawać nieznane przez znane, zastanówmy się przez chwilę, czy i u nas nie ma przedmiotów tego typu, które by odgrywały podobną rolę? -których używa się i rozporządza nimi w-podobny sposób. Kiedy po sześcioletnim pobycie na wyspach Mórz Południowych i w Australii powróciłem do Europy, tak się złożyło, że jednym z pierwszych obiektów, które zwiedzałem, był Zamek Edynburski, gdzie pokazywano mi insygnia koronne. Przewodnik opowiadał wiele anegdot o tym, kiedy uejprzy jakiej okazji używał ich ten czy inny król i królowa, o tym, jak część ich została'zabrana dó Londynu ku wielkiemu i słusznemu oburzeniu całego narodu szkockiego, jak potem zostały zwrócone i jak obecnie serce każdego Szkota raduje się tym, że znajdują się w bezpiecznym miejscu i teraz nikt nie może. ich tknąć. Gdy przyglądałem się im myśląc, jak brzydkie, bezużyteczne, a nawet pretensjonalne są te klejnoty, nagle uprzytomniłem: sobie, że o czymś podobnym opowiadano mi niedawno, że sam widziałem wiele innych przedmiotów'tego rodzaju i wywarły one na mnie bardzo podobne wrażenie.
Wówczas, jak żywy, stanął mi przed oczami obraz tubylczej wioski na koralowym podłożu, a w niej grupa brązowych, nagich ludzi stojących, obok prowizorycznej platformy, ocienionej liśćmi pandanusą, jeden z nich pokazywał mi długie, cienkie sznu-