46
Okręt mój wzięty - ,a. tak mnie d
Ach. za nią jeszcze chciałbym prosić Jwf "
"a J< st wszysŁklem d]a mnie — a te wieści Skruszą jej serce ogromem boleści!
I'a mysi jest dla mnie nad śmierć sroższa kar,
|na ,ak tkliwa, tak piękna! — Gulnaro!
Nimeni cię ujrzał, przeszły lala długie,
2rm nie pomyślał, czy są piękne drugie1. —
Ty więc już kochasz? — ty już kochasz inną? -(.óż mi to znaczy? - nic. nic nie powinno!
Jednak ty kochasz! — ach! ja zajrzeć') muszę Duszy, wzajemną kochającą duszę.
Która nie czuje, i nigdy nie czuła
lej czczości serca — co moje zatruła1. —
‘Twoje? sądziłem, że z ogniów haremu Jam cię ratując, zachował lubemu1. —
— «Seid mój luby? — ach! nie! nie mój luby! Niegdyś to serce, dziś już wzięte w kluby, Długo się niegdyś ubijało we mnie,
By czuć wzajemność — niestety! daremnie. Pragnęłam kochać, kochać jestem zdolna, l.ecz czułam, czuję — wprzód trzeba być wolna.
Jam niewolnica — cóż, że z łaski pana Na pania innych niewolnic wybrana?
Gorzkie pieszczoty, gdy je przyjąć każą,
Podląca wierność, pod dozorców strażą;
Kecz trudniej jeszcze, gdy wstręt serce mrozi, Udawać czułość — bo pan gniewem grozi! Stokroć w dzień muszę w duszy mej złorzeczyć Zimnem «czv kochasz?1, nie śmiejąc zaprzeczyć
Bierze mą rękę ni daję, ni bronię,
Krew w niej, jak martwa, ni krzepnie, ni płonie. Patrzy mi w oczy niezmieszana stoję;
Ust jego żarem nie pala się moje.
Sama się sobą muszę tylko brzydzić.
Niedość kochałam, by choć znienawidzić.
Nie, nic nie czuję! — Odchodzi nie pytam Gdzie? kiedy wróci? — Powraca nie witam, Nie widzę prawie. — Straszliwa rozwaga. Czuje, jak coraz wstręt i sytość wzmaga.
0! gdy by ż wreszcie nasycon wzajemnie,
Chciał sobie milszą wynaleźć ode mnie,
1 mnie zostawił — przed godziną boju Mogłabym jeszcze powiedzieć: w pokoju!
/
Lecz już się stało! Dzisiaj jeszcze muszę Udawać czułość - nim twe więzy skruszę.
Za smutne życie ocalone brance,
Zbawcę mojego chcę wrócić kochance:
Wrócić jej sercu szczęście i wesele,
Jakiego sama z nikim nie podzielę. —
Bądź zdrów! — dzień świta, straże zejść nas mogą. Nie umrzesz dzisiaj — okupie cię drogo*. —
XV
Rzekła i ręce okute Konrada Z tkliwą pokorą do serca przykłada. Poszła, jak przyszła — jako sen przelotnj. Byłaż tu ona? — znówźe on samotny*? Jakaż to kropla, jak brylant promienny. Lśni na okowach od jasności dziennej. Łza ta najświętsza — niewieściej czułość i Najdroższa perła, co z morza litości.
Zazdrościć.