Fakt literacki
ywnie jako czasopismo. Jeśli prześledzić ewolucję czasopisma, jego przemianę w almanach itd., stanie się jasne, że ewolucja ta nie przebiega po linii prostej. Raz wydaje się czasopismo obojętnym faktem codzienności, kwestia montażu nie odgrywa w nim roli, to znów wyrasta na fakt literacki. W czasach nasilenia się takich faktów, jak „kompozycja urywkowa” w opowiadaniu i powieści, budująca fabułę z umyślnie nie powiązanych odcinków, zasada ta w sposób naturalny przenosi się na sąsiednie, a potem również na odległe zjawiska.
I jeszcze jedno charakterystyczne zjawisko, które można potraktować jako zasadę konstrukcyjną, a dla którego zbyt ciasne wydają się granice materiału czysto literackiego, zjawisko przenoszące się na fakty codzienności. Myślę o „osobowości literackiej”.
Istnieją zjawiska stylu, które przywołują osobę autora. W formie zarodkowej można je zaobserwować w zwykłym opowiadaniu: osobliwości leksyki, składni, a zwłaszcza intonacyjny rysunek zdania — wszystko to bardziej lub mniej każe się domyślać jakichś nieuchwytnych i zarazem konkretnych cech opowiadającego. Jeśli opowiadanie to ukierunkowane jest na opowiadacza, tzn. pisane w pierwszej osobie, wówczas owe nieuchwytne cechy stają się konkretne niemal namacalnie, składają się na fizjonomię (oczywiście konkretność ta jest swoista, daleka od malarskiej; jeśli wypytywano by nas na przykład, jak wygląda ów narrator, to nasza odpowiedź byłaby z konieczności subiektywna). Maksymalną konkretnością literacką nasyca tę stylistyczną osobowość jej
nazwa.
Oznaczenie tego czy innego bohatera objawia natychmiast masę drobnych cech, w ogóle nie wyczerpywanych przez nadawane nazwy. Kiedy pisarz dziewiętnostowieczny nie podpisywał się pod artykułem nazwiskiem, lecz sygnował go: „Mieszkaniec Nowej Wsi", to oczywiście wcale nie zamierzał informować czytelnika, że autor mieszka w Nowej Wsi, gdyż czytelnika wcale to nie obchodziło.
Lecz właśnie dzięki owej „bezcelowości" użycia nazwa nabierała innych cech. Czytelnik wyławiał z pojęcia tylko to, co charakterystyczne, tylko tak czy inaczej podpowiadane cechy autora, i uzgadniał je z tymi cechami, które wyłaniały się dla niego ze stylu bądź osobliwości narracji mówionej, bądź z asortymentu gotowych już, podobnych imion. W ten sposób Nowa Wieś była dla niego „prowincją", a autor artykułu „pustelnikiem".
Jeszcze wyrazistsze jest imię i nazwisko. W życiu codziennym są one dla nas tożsame z ich nosicielem. Gdy wymieniają nam z nazwiska kogoś nieznanego, oświadczamy: „To mi nic nie mówi.” W dziele literackim nie ma imion nieznanych, wszystkie imiona mówią. Każde wymienione w utworze imię jest już oznaczone, już gra wszystkimi barwami, do jakich jest tylko zdolne. Z maksymalną siłą rozwija odcienie, które pomijamy w kontaktach życiowych. „Iwan Pietrowicz Iwanow" nie Jest wcale bezbarwnym nazwiskiem postaci, bo tylko w życiu codziennym bezbarwność jest cechą ujemną; w obrębie konstrukcji staje się jednocześnie atrybutem pozytywnym.
Dlatego podpisy „Mieszkaniec wsi Tientielewa-ja", „Łużnicki Starzec", wydające się zrazu zwykłymi oznakowaniami miejsca (lub wieku), są już