342
GEORGE F. KENNAN
Finowie narzucili sobie pewne ograniczenia w sprawach, które, ich zdaniem,
v>\» )e»i Kia)em *. -3 iniUoHnini ludnoSd, KiO>ry ma OKigi} i wyjątkowo
odsłonięta granicę ze Związkiem Sowieckim i leży bardzo blisko drugiego co do wielkości miasta rosyjskiego. Nie sądzę, by jej położenie można było po równać z położeniem Europy Zachodniej. Mówiłem już, lecz powtórzę ra/ jeszcze, że Europa Zachodnia ma większą, a przy tym nieporównanie bardziej zaawansowaną - zarówno kulturowo, jak i przemysłowo- populację niż Związek Sowiecki. Jej potencjał przemysłowy jest znacznie większy niż potencjał przemysłowy Związku Sowieckiego i dzieli ją od Rosji bariera państw bufom wych. Jasne, że porównanie z Finlandią jest niemożliwe.
Sprawa ta wiąże się z kwestią, w której moje własne poglądy odbiegają od opinii całej zachodnioeuropejskiej społeczności, mianowicie - z problemem szantażu nuklearnego i nacisku politycznego lub militarnego.
Stalin powiedział: broń nuklearna jest czymś, czym można nastraszyć ludzi o słabych nerwach. Miał ze wszech miar słuszność. Nikt przy zdrowych zmysłach nic uległby szantażowi nuklearnemu. Przede wszystkim, byłoby bardzo mało prawdopodobne (jak zresztą w większości przypadków szantażu), że opór spo woduje realizację groźby. Ponadto, poddawanie się takiemu szantażowi nic miałoby sensu. Każdy rząd, który nie postradał zdrowego rozsądku, odrzu cilby zagrożenie nuklearne. „Dlaczego mielibyśmy na to przystawać?", oświadczyłby. „Jeśli dziś zrobimy to, czego od nas chcecie, ze względu na to zagrożenie, to czego zażądacie od nas jutro? Nie będzie temu końca. Jeśli w istocie chcecie, byśmy pożegnali się z naszą niezależnością, to będziecie musieli poszukać kogoś innego, kto dla was to zrobi, to zaś znaczy, że musicie wziąć na siebie odpowiedzialność za losy tego kraju. My nie mamy zamiaru stać się ludźmi, którzy uczynią z tego rządu narzędzie waszej władzy...”
Mamy już za sobą doświadczenie tego rodzaju z okresu wojny w związku ze sprawą Azorów. Byłem w nią osobiście mocno zaangażowany i nie miałem wątpliwości, że gdybyśmy zagrozili (co prawie zrobiliśmy) Salazarowi mówiąc: „Dasz nam te bazy lub weźmiemy jć sobie sami", odpowiedziałby nam: „Jeśli doprowadziłem mój kraj do stanu, w którym jestem zmuszony ulegać na ciskowi tego rodzaju, to najwyraźniej nic nadaję się na władcę. Będziecie musieli znaleźć sobie kogoś innego do tej roli”.
Nikt nic poddaje się takim naciskom; nikt też nic stosuje szantażu tego rodzaju. Wielkie rządy nie postępują w ten sposób. Zrobił to, jak wiadomo,
I łitler wobec Czechosłowacji; ale Hitler byl wyjątkiem i także nic jestem prze konany, że Hacha i Czesi zachowali się rozsądnie ulegając mu.
Tym niemniej rząd Stanów Zjednoczonych dostał bazy na Azorach a Salazai nie złożył rezygnacji. Amerykańska groźba została osłodzona listem Roosc-vclta gwarantującym, że po wojnie bazy zostaną zwrócone; był to. jak wiemy, rezultat pańskiej osobistej interwencji u Prezydenta i Harry'ego Hopkinsa. Hic wydaje się jednak rzeczą pewną, że Salazar nie działał pod wpływem wiedzy o amerykańskiej sile. ani że rząd portugalski mógłby do końca nie poddać się tej sile.
Gwarancja Roosevelta całkowicie zmieniła charakter stanowiska amerykańskiego. Nie stojąc wobec żadnej groźby Portugalczycy zgodzili się (oprócz udostępnienia nam urządzeń militarnych, o które prosiliśmy), by Pan Ameii can zbudował drugie lotnisko na Azorach - na rachunek rządu portugalskiego. Bvla to wiec transakcja miedzy niezależnymi rzadami
OD POWSTRZYMYWANIA... 343
Reasumując ten wywód: jeśli chodzi o kwestię konfliktu między wielkimi mocarstwami, to każda wojna nuklearna miałaby wyłącznic katastrofalne skutki dla wszystkich zaangażowanych w nią krajów; i jestem przekonany, że Rosjanie dobrze o tym wiedzą. Ostatnią rzeczą, którą byliby gotowi zrobić, jest grożenie innym rządom, że jeśli nie spełnią takich a takich żądań, to zostaną zaatakowanie za pomocą broni nuklearnej. Byłoby,p> niepoważne; żaden wielki rząd nie zachowa się w ten sposób i Rosjanie nic zamierzają tego zrobić.
Jest rzeczą najwyższej wagi, by proliferacja broni nuklearnej została zatrzymana. Jest to broń zbyt straszliwa, by ktokolwiek miał ją w rękach - my czy inni
i musi zostać wyeliminowana ze spektrum możliwych narzędzi militarnych. Jestem głęboko zmartwiony, że rząd Stanów Zjednoczonych nic podejmuje żadnych skutecznych działań w tym kierunku. Powinniśmy być znacznie śmielsi w tej sprawie, nic tyle w negocjacjach, co naszych uuilatcralnych posunięciach. Broń nuklearna po prostu nie jest racjonalnym środkiem nacisków czy działań politycznych. Jest ona zbyt niebezpieczna i nie może służyć do osiągania przewagi politycznej, o ile ma się do czynienia, jak powiedział Stalin, z ludźmi o słabych nerwach.
Czy namawia pan do jednostronnego rozbrojenia nuklearnego?
Nie od razu, nie bez wzajemności, ale jeśli nikt jako pierwszy nie zdecyduje się na samoograniczenia w pomnażaniu tych broni, nigdy nie osiągniemy ich redukcji przez negocjacje.
Jest pan człowiekiem bardzo dobrej woli i w głębi serca optymistą, choć optymistą pesymistycznym. Mówił pan najpierw o „wielkich rządach”, które nie popełnią pewnych zbrodni, zapewne na mocy zasady noblesse oblige, do której pan się wyraźnie nic odwołał, ale którą zakłada milcząco użycie w tym kontekście słowa „ wielki”. Teraz zakłada pan. że Rosjanie odpowiedzieliby na nasz poparty własnym przykładem apel moralny, chcą bowiem, podobnie jak my wszyscy, dobra ludzkości. Nic widzę żadnych podstaw, by mniemać, że rząd sowiecki, czy jakikolwiek wojowniczy rząd dysponujący ogromną siłą. kiedykolwiek postąpił lub postąpi w ten sposób.
Powinniśmy zrobić pierwsze kroki, a jeśli nie będzie na nie reakcji, zaniechać dalszych ustępstw. Musi pan jednak zdawać sobie sprawę z lego, że za wielkim problemem współzawodnictwa militarnego stoi jeszcze większy problem, który ludzie rzadko sobie uświadamiają.
Stoimy wobec dwóch możliwych postaci katastrofy. Jedną stanowi nie dająca się wykluczyć, ale na pewno nie nieunikniona katastrofa w przypadku konfliktu zbrojnego z Rosjanami. Drugą jest absolutnie pewna klęska ekologiczna i demograficzna, która stanic się udziałem tej planety w ciągu, powiedzmy, najbliższych 60-7(1 lat, leczklórcj skutki będą prawdopodobnie boleśnie odczuwane jeszcze przed końcem naszego stulecia. Ta ostatnia katastrofa, jeśli do niej dopuścimy, może okazać się ostateczna i w istocie rzeczy nieodwracalna. Możliwe, że jakaś część ludzkości ją przeżyje; w najlepszym jednak przypadku będzie to początek nowej mrocznej ery - wszystko, co osiągnęła zachodnia cywilizacja w ciągu ostatnich 2000 lat, zostanie zaprzepaszczone.
W obliczu tego kryzysu, który jest przewidywalny, a obecnie już niemal nieunikniony, nic powinniśmy koncentrować całej naszej energii na kryzysie, który jest do uniknięcia, to jest na konflikcie nuklearnym z Rosją. W porównaniu z niebezpieczeństwem, które grozi na froncie ekologicznym i demograficznym.