cji w niej zawarł autor, by można było powieść skwitować wzruszeniem ramion. Stała się więc klasykiem: dla propagandy zachodniej klasykiem antykomunistycznego pisania, dla drugiej strony klasykiem entytotalitaryzmu w ogóle, ale też klasykiem na wszelki wypadek nie wydawanym. Nic więc dziwnego, że w latach siedemdziesiątych powieść docierała do czytelników w sposób nieoficjalny i była — mimo trudności — coraz lepiej znana, coraz szerzej...
No i wreszcie stało się.
No i stało się. Przez długie lata ta książka była legendę. Ktoś ją widział, ktoś czytał... Szeptano o niej z nabożeństwem. albo opluwano i wyklinano... A ona tymczasem krążyła po świecie, zdobywała coraz większą sławę i była o-biektem najbardziej nieprawdopodobnych manipulacji politycznych, których autor — zmarły wkrótce po jej opublikowaniu — nie przewidział i nie mógł przewidzieć. Sława tej powieści daleko przekroczyła jej wartość artystyczną, ale też była to na tyle dobra proza, że nie można jej było odrzucić jako typowej produkcji propagandowej. Zbyt duża jest jej siła, zbyt wiele emo
„ROK 1984"
George’a Orwella został ponownie przetłumaczony (tym razem przez Tomasza Mirkowicza) i po raz pierwszy oficjalnie wydany w Polsce (Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988). Trafił już pewnie jego nakład do księgarń, został rozkupiony, nim zadomowił się na księgarskich stołach, wydawca — prawdopodobnie — zastanawia się, czy nie przygotować drugiego wydania, a wszystko wokół nas stoi, jak stało. Nic się nie zawaliło z powodu powieści Orwella, nikt nie dowiedział się jakichś rewelacji, o których nie wiedziałby wcześniej... Orwell wszedł na rynek księgarski za późno, by kimkolwiek wstrząsnąć. Ma do odegrania już tylko rolę szacownego klasyka, o którym wie się już skądinąd wszystko i jeśli się czyta, to raczej z przyzwyczajenia i o-bowiązku niż z ciekawości. Oczywiści#
to nie wina oowieści, ale eekt wszystkich wykonanych wokół niej manipulacji. Oczywiście dobrze się stało, że ..Rok 1984" wydano, ale też dzisiaj, blisko czterdzieści lat po pierwszym wydaniu światowym nie ma powodów do popadania w zachwyty. Jest i dobrze. że jest. Obawiam się jednak, że oficjalne polskie wydanie .,1984" może zostać obwołane wydarzeniem kulturalnym, jak to już się kilkakrotnie zdarzało w podobnych sytuacjach. Prowincja...
Co ciekawe, zanim powieść Orwella ukazała się, mieliśmy okazję przeczytać cały szereg jej naśladowców spłaszczających wymowę pierwowzoru, ale też ostatecznie osłabiających efekt jego pojawienia się. Polska literatura fantastyczno-naukowa, natchniona przede wszystkim przez Janusza Zajdla, wydała szereg powieści mniej lub bardziej wyraźnie wzorowanych na „Roku 1984”, na ekranach naszych kin i wideo pojawiło się wiele filmów korzystających z pomysłu Orwella. Założenie jest bowiem takie: świat po kolejnej wojnie zostaje podzielony na dwie czy trzy strefy stanowiące jednocześnie mocarstwa. Ponieważ lieda jest nie do opanowania, warstwa rządząca, najczęściej jakaś partia jak u Orwella, zastrasza społeczeństwo terrorem, propagandową perswazją i zagrożeniem zewnętrznym. Masy żyją w przekonaniu, że warunki, jakie stworzono, są najlepsze z możliwych i muszą kochać władzę, nawet jeśli ona dopuszcza się jakichś nieprawości, bo robi to w ich imieniu i dla Ich dobra. Ludzie są w przemyślny sposób ogłupiani albo straszeni. I z reguły bohaterem powieści, wzorem „Roku 1984”, jest człowiek, który z jakichś powodów dostrzega fałsz sytuacji w jakiej się znajduje i zaczyna się buntować przeciwko systemowi. I z reguły jest to bunt, jak u Orwella, skazany na przegraną. Taki narracyjny schemat autor „Roku 1984” narzucił, choć nie wymyślił, wszystkim swoim literackim synom i wnukom. I nie ma powodu ukrywać, że ich przewyższa, choć przecież nie jest pisarzem wysokiego lotu.
Tym, co uderza w ..Roku 1984", nie są opisy terroru państwowego I administracyjnego, bo to znamy z najróżniejszych zapisów faktograficznych, ale niesłychanie plastycznie przedstawiona materlalność świata wymyślonego przez Orwella I wcale nie jest dzisiaj ważny polityczny adres tej powieści, jeśli w ogóle istniał, ale proces degradacji duchowej człowieka, jaki pisarz drobiazgowo j bez litości dla czytelników przedstawia. W tej rzeczywistości, którą odnajdujemy w ..Roku 1984", nikomu nie może się udać przeżyć, wszyscy zostają znieprawieni i muszą w tej nieprawości żyć, muszą się z nią pogodzić i uwierzyć, że dwa | dwa to pięć, jeśli tylko tego władza od nich zażada. To. co opisuje Orwell, jest najhardziej o-krutne, bo nie jest to opis kłamstwa wypowiedzianego w obronie własnej, kłamstwa jako maski ukrywającej prawdziwe myśli, ale jest to opis tego. jak bohater zapomina o możliwości kłamstwa, jak narzucone kłamstwo staje się jego wewnętrzną prawdą. Staje się, bo inaczej nie może być; bohater nie ma innej możliwości i to nic. że „dwie pachnące dżinem łzy spłynęły mu wolno po policzkach", że płacze nad sobą dawnym. To już minęło: „wszystko już było dobrze, wreszcie było dobrze; walka się skończyła. Odniósł zwycięstwo nad samym sobą. Kochał Wielkiego Brata". Kochał despotę (nie wiadomo zresztą, czy faktycznie istniejącego), wyparł się siebie i to nie ze względów taktycznych, ale dlatego, że tak musiało być. Wyparł się bo został zmuszony do tego, by chcieć, pragnąć tego wyparcia się. Tak, tak. Brzmi to może paradoksalnie, ale bohater powieści po wszystkich swoich euforycznych wzlotach został złamany i to na tyle perfidnie, że nie został mu najmniejszy margines swobody, miejsce, w którym mógłby kultywować choćby iskierkę oporu przeciwko Wielkiemu Bratu i stworzonemu przezeń państwu. To jest najbardziej perfidne. [ dlatego właśnie potrzebny był Orwellowi tak dokładny obraz tamtego świata. Bo tylko odczuwając niejako na sobie samym jego nacisk, jego odrażającą materialność, może czytelnik uwierzyć w to. co stało się z Winstonem Smithem i może się tym przejąć, ł Na tym polega główna zasługa autora „Roku 1984", że stworzył na kartach powieści taki wizerunek fikcyjnej rzeczywistości, który nie daje czytelnikowi szansy ucieczki, osacza go niemal tak samo, jak przedstawiony świat bohatera powieści.
L.B.