Narodziny i upadek gospodarki rynkowej
którego można było uniknąć. Jeżeli głód sam wywiązywał się ze swoich za dań, to inne kary stawały się zbędne. Na pytanie: „Co może zrobić prawo w sprawie pomocy w utrzymaniu ubogich?” — Bentham odpowiedział: „Bezpośrednio — nic”3. Ubóstwo było przyrodą, egzekwującą swoje zasady w społeczeństwie. Jej fizyczną sankcją był głód. „Jeżeli siła sankcji fizycznej jest wystarczająca, to stosowanie sankcji politycznej okazuje się zbędne”4. Jedyne, co było potrzebne, to „naukowe i ekonomiczne” spojrzenie na problem ubogichs. Bentham ostro sprzeciwiał się projektowi reformy praw o ubogich przygotowanemu przez Pitta, ponieważ reforma ta okazałaby się równoznaczna z wprowadzeniem w życie systemu speenhamlandzkiego, jako że pozwalała zarówno na zasiłek zewnętrzny, jak i na dodatki do płac. Jednak Bentham, w przeciwieństwie do swoich uczniów, nie był w tym okresie radykalnym zwolennikiem liberalizmu gospodarczego ani demokratą. Zaprojektowany przez niego dom fabryczny uosabiał koszmar drobiazgowej, utylitarnej administracji wymuszonej przeż po-krętność naukowego zarządzania. Bentham uważał, że zawsze będzie istniała potrzeba funkcjonowania takich instytucji, bo społeczeństwo nie może zupełnie przestać interesować się losem ubogich. Wierzył, że bieda stanowri część dostatku. „Najprawdopodobniej podczas apogeum społecznego dobrobytu” — pisał - „wielka grupa obywateli będzie miała niewiele więcej niż zwykłą, codzienną pracę. W konsekwencji zawsze będą oni funkcjonowali na skraju ubóstwa". Dlatego zalecał „ustanowienie stałej składki przeznaczonej na rozwiązywanie problemów ubóstwa", chociaż w ten sposób „w teorii poziom ubóstwa spada, co uderza z kolei w przemysł”. Z utylitarystycznego punktu widzenia zadaniem państwa jest pogłębianie ubóstwa po to, by fizyczna sankcja głodu stała się bardziej skuteczna - dodawał ze smutkiem1 2.
Założenie, że masy obywateli mają pozostawać w stanie zbliżonym do ubóstwa i że jest to cena, jaką trzeba zapłacić, aby osiągnąć najwyższy poziom dobrobytu, łączyło się ze zgoła odmiennymi postawami. Townsend pozwalał sobie na podsycanie własnych uprzedzeń i sentymentalizmu, by dzięki temu powracać do równowagi emocjonalnej. Nieszczęście ubogich było według niego prawem natury, ponieważ
niewolnicza, brudna i haniebna praca nie zostałaby inaczej wykonana. Co zresztą stałoby się z państwem, gdybyśmy nic mogli opierać się na ubogich? „Cóż jeśli nie cierpienie i nędza może skłonić niższe klasy do zmierzenia się ze wszystkimi koszmarami, które czekają na nich na polu bitwy lub na wzburzonym oceanie?", jednak obok tego przejawu bezwzględnego patriotyzmu pozostawało nadal miejsce na nieco większą wrażliwość. Paktem jest, że według Townsenda pomoc dla ubogich powinna zostać bezwarunkowo zniesiona: funkcjonujące prawa o ubogich „wynikają z założeń, ktÓTe graniczą z absurdem i usiłują zapewnić coś, co jest z samej istoty świata nieosiągalne", jednak kiedy już ubodzy zostaną pozostawieni na lasce ludzi zamożnych -któż mógłby wątpić, że „jedyna trudność" polega wówczas na ograniczeniu nadspodziewanej hojności tych drugich? Czy dobroczynność z wyboru nie jest daleko bardziej szlachetna niż taka, która została narzucona przez ściśle określone regulacje prawne? „Czyż w przyrodzie może istnieć rzecz piękniejsza niż przyjemne samozadowolenie, do jakiego prowadzi szczodrość?" - podkreślał Townsend, porównując to uczucie z zimną bezdusznością „parafialnej listy”, która nie zna „szczerych wyrazów rzeczywistej wdzięczności za nieoczekiwaną przychylność”, „jeśli ubodzy zostaną zobligowani do dbania o przyjaźń bogatych, ci nigdy nie będą się kierowali szczerą chęcią ulżenia cierpieniom biednych". Nikt, kto przeczyta ten wzruszający portret intymnego współistnienia Dwóch Narodów, nie będzie miał wątpliwości, że to właśnie z wyspy kóz i psów wiktoriańska Anglia czerpała swoją sentymentalną edukację.
Edmund Burkę był człowiekiem innego pokroju. Tam, gdzie tacy jak Townsend Zawodzili w niewielkiej skali, on mylił się daleko bardziej. jego geniusz wynosił brutalne fakty na poziom tragedii, nadawał sentymentalności aurę mistycyzmu. „Gdy udajemy, że porusza nas i budzi naszą litość los ubogich, którzy muszą pracować, bo inaczej świat przestałby istnieć - stroimy sobie żarty / kondycji ludzkiej". Było to bez wątpienia lepsze niż arogancka obojętność, puste lamenty czy obłuda pełnej współczucia otuchy. Jednak pewną ostrość tego realistycznego podejścia osłabiało subtelne samozadowolenie, z jakim Burkę odnosił się do scen arystokratycznego przepychu. Taka postawa, niezależnie od jej bezwzględności, była wyrazem niedocenie-nia szans na przeprowadzenie w porę reform. Można przypuszczać, że gdyby tylko miał na to wpływ, reforma wyborcza z 1832 roku, która położyła kres ancien rfgime\wA, zostałaby uchwalona jedynie za cenę
J. Bentham, Principia ofCiril Codę, rozdz. 4, w: The Woria of)eremy Bentham. pod red. J. Bowinga, tom I, 1843. s. 333.
4 Tamże. ,
5 J. Bentham, Observation$ on the Poor Bill, 1797.
J. Bentham, Pnnctples of Civil Codę, Jw„ s. 314.