°C2ywiśCjc
okazać się jego jedyną nadzieją, nie zabierając si niego, ale do innych: ^
Jam waszmości barzo rad, bowiem po tc czasy Grosza było nie widać, kurczyli sic naszy. (
Nam tu dobrze, gosposiu, cośmy pr/y kościele.
Bom już grosza nic widział ze cztery niedziele Postrasz waszmość bogaczów, rozłączcie ich / dus/^
Niechaj skarbów zebranych po ich śmierci ruszą Wżdy dadzą Żołtarz śpiewać. Rcąuiein. WigiliJC,
Libere, Salve, Conduct, insze obsekwije.
Wżdy się człowiek pożywi (...)
Grzeszczuk wskazuje na paralelę z Łazikiem zTormcsu u I też chwilami życzył innym śmierci, bo mógł się pożywić na stoS W Minucjach prócz niewątpliwego ostrza prześmiewczego '^l przewrotnej radości z cudzej śmierci, rozumianej tylko jako okaa, do niskiej korzyści godzien odnotowania jest aspekt po*^
W końcowej dedykacji Do To\\w~vsza autor traktuje również svww pracę jako coś bezspornie wartościowego:
Jedni złoto darują, a drudzy klejnoty;
Ciebie proszę, weżm z chęcią ten kęs mej roboty.
Można to uznać za rys nowoczesny, gdyż w średniowieczu nie postrzegano autorstwa ściśle w kategoriach własności prywatne, a w każdym razie nie czyniono tego powszechnie. Istniało jednak poczucie własności intelektualnej, czemu wczesny wyraz dal autor traktatu retorycznego Boncompagno (1194 1243). który w prologu porusz: ten wątek aranżując rozmowę autora ze swoją książką. W śród innych pytań zadaje ona i to:
(Książka: Pytam ponownie, co mam począć ze złodziejstwem plag'al0^ jawnych łupieżców, którzy będą drzeć ze mnie pasy chcąc sobie przypisacpoc || należną twojej pracy? . (artiM0
Autor: Wiesz żc książki się tworzy dzięki naturalnemu talentowi naturule). Dla niektórych książki są jak łustra i kandelabry promieniujące a dla innych książki to padlina wydana krukom. Niektórzy ludzie korzysz na wzór pszczół, inni zaś je niczym pies obgryzają.]
Do tego dodaje wyliczenie własnych dzieł, które w ten P ^ bierze pod ochronę. Nic unika okazji, aby wzmacniać s\voj
yślając plagiatorom od hien jak byśmy dzisiaj po-
XVyn1
piulogus inter auctorem et librum to niemal cały gatunek °V'i\sa. Odnajdujemy go m.in. we wstępnej scenie Komedyi Konstancji, będącej dialogiem Mistrza z Książkami:
Idźcie na świat, moje książki.
pjzedajcic sic za pieniążki.
Za-ż nie wiecie: w każdym domu
Trzeba statków, trzeba plonu.
Trzeba na żonę. na dzieci
Pewien wyraz poczucia władzy, jaką daje publikacja, znajdujemy w formie autoironicznej na końcu Sejmu piekielnego. Autor szantażuje diabły, aby dały mu wór pieniędzy, bo w przeciwnym razie ogłosi ukończone właśnie d/ieło, a wtedy diabeł poniesie wielkie straty w duszach:
Bo jako podam do druku, ludzie się obaczą.
Będą wszyscy pokutować, a będzieć żal tego;
Boy ich zbawi ...
Z wyżyn wysokiej świadomości pisarskiej sowizdrzałów (pil-zneńskiego, Trzyprztyckiego i innych) wróćmy do szczyrzyckiego wzątku, kiedy zobaczyliśmy pracowite narodziny formy artystycznej •ajprostszej z możliwych. Na powzięcie przez kopistę Szarlata zamia-u literackiego mogły mieć wpływ wzory ikonograficzne i szkolna na-pisania. Bogatym źródłem obserwacji początkującego autora bywa * takich razach ilustracja kalendarzowa, operująca personifikacjami scenami rodzajowymi. Ilustrowane kalendarze nic były czymś rząd-idt. Zachowały się nawet w skąpych polskich źródłach rękopiśmien-ych. Znajomość ujęć obrazowych musiała być następnie poparta yks/tałccmcm retorycznym, wskazującym sposoby dobitnego opra-^wania pomysłu. Wykształcenie to było wymagane od każdego piszą-•go. nawet od notariuszy, których „utwory" służą za wygodny symbol ‘ra artystyczności. Przeczy temu zarówno praktyka tego zawodu, jak samoświadomość, która poił piórem autora formularza dla miasta wulnicy (1477) potrafiła się zdobyć na taki wyraz: