czy tez istnieje nieprzekraczalna granica między dobrem a złem? Czy projekt działania „dla.szczęścia własnego” i „dla szczęścia ludzkości” może wyzuć się z moralnych uzasadnień torując drogę powszechnemu relatywizmowi wartości? Czy wiedza i nauka nie wymagają podstaw aksjologicznych? Oto pytania, których już nie potrafimy się pozbyć czytając Fausta Goethego.
Henrykowi Marhiennczowi
„Nieszczęście zmusza nas, abyśmy uznali za rzeczywiste to, co nie wydaje się nam możliwe”
Simone Weil
Nieznane arcydzieło
Włodzimierz Odojewski1 należy do dość licznego u nas grona pisarzy pokrzywdzonych, jeśli w ogóle można mówić o „krzywdzie” autora, który jest po prostu wybitny i swą wybitnością przekreśla od razu samą nawet możliwość mówienia o krzywdzie. Mam tu na myśli jednak inną okoliczność: tych, którzy pisarzowi towarzyszą. Gdyby nie wspaniały esej Zbigniewa Bieńkowskiego (wynagradzający zresztą może wszystkie grzechy krytyki literackiej wobec autora Wyspy ocalenia), Odojewskiego należałoby nazwać jednym z najbardziej osamotnionych i najbardziej niezrozumianych powieściopisarzy naszego czasu.
* W dalszym ciągu wywodu stosuję następujące skróty: Ol — Opowieści leskie, Warszawa 1954. BI — Białe lato, Poznań 1958. Mn — Miejsca nawiedzone, Łódź 1959. K — Kwarantanna, Warszawa 1960. Wo — Wyspa ocalenia, Warszawa 1964. Czo — Czas odwrócony, Warszawa 1965. Zś — Zmierzch świata, wydanie drugie poprawione, Warszawa 1966. Zwz ~ Zasypie wszystko, zawieje..., Paryż'1973.
173