Nie ma żadnej zależności między konfliktem na górze, a wolnością prasy czy rozwojem samorządów lub inicjatyw w eksporcie. W każdym kraju demokratycznym zdarzają się konflikty polityczne, społeczne, ekonomiczne, a w kraju postkomunistycznym są one koniecznym warunkiem rozwoju demokracji. Muszą one być artykułowane, ujawniane i werbalizowane. Rozwiązując je. wszyscy uczymy się demokracji. Ci którzy mienią się arbitrami demokracji, mentorami, recenzentami i uzurpują sobie prawo do oceny, kto jest lepszym lub gorszym demokratą (celuje w tym „Gazeta Wyborcza” i niektórzy członkowie Unii Wolności i Unii Pracy), są śmiesznymi, kabaretowymi graczami politycznymi i bigotami. Że Wałęsa musi się uczyć demokracji w specyficznym okresie — może to jest częściowo słuszne. Żaden polityk, ani Mazowiecki, ani Geremek, ani Kwaśniewski, ani Oleksy, nie ma patentu na postawy demokratyczne. Byleby Marcin nie uczył Marcina... Dodam, że Wałęsa kierując „Solidarnością” przeszedł w ciągu 10 lat w gronie robotników, rolników, inteligentów niezłą szkołę demokracji.
Po siódme, ósme, dziewiąte — możnajeszcze wiele napisać na tematy poruszone przez Passenta. Jako egalitarysta mam częste kontakty z robotnikami; znajomy robotnik po zapoznaniu się z felietonem Passenta dobitnie i krótko podsumował: Passent jak zwykle się zgrywa...
1995 — marzec
„Polityka" nie opublikowała tego artykułu, zamieściła i alko jeden jego akapit w dziale listów do redakcji.
cTa ko psycholog społeczny nie mogę wyzbyć się wrażenia, że Wałęsa jest z jednej strony niedoceniany jako polityk i działacz społeczny, a z drugiej strony krzywdzony w jednostronnych, nierzadko fałszywych opiniach i ocenach. Nie chodzi mi tu o opinie przeciętnych, niewykształconych Polaków zarzucających Wałęsie prywatę, żądzę władzy itp., ale o takich ludzi, jak Michnik, Bugaj, Hall. którzy prezentują duży intelekt, lecz stale powtarzają sądy stronnicze i fałszywe. Poniżej rozpatrzę z psychospołecznego punktu widzenia kilka faktów i wydarzeń, które mają status faktów znaczących, a więc takich, które rzucają wyraźniejsze światło na postać prezydenta, jego osobowość i styl polityczny.
Członkowie Unii bezpośrednio po spotkaniu z triumfem ogłosili, że było to spotkanie historyczne; domyślać się należy, że historyczność powiązali z publiczną dyskredytacją prezydenta, z którym jeszcze 4 lata temu bardzo chętnie się fotografowali. W miarę jak napływały informacje o negatywnym odbiorze tego spotkania przez społeczeństwo, o linczu politycznym, strzelaniu do jednej bramki, o spektaklu zapiekłej zawiści itp.. miny przywódców Unii rzedły. Sa mokry tyczny Tusk dobitnie stwierdzał w „Tygodniku Powszechnym”:
213