dzcniu nadpobudliwych zmysłów. Jednak wątpliwości prysły, kiedy usłyszał zbyt dobrze znany, szepczący mu do ucha glos: „Pamiętaj o przysiędze!”.
Nie miał odwagi obejrzeć się, bał się, że zobaczy zjawę. Ukradkiem zerknął przez ramię i spostrzegł wyraźnie twarz zmarłego przed niespełna rokiem na jego rękach lorda. Wpatrywał się w nią, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Potem uchwycił się ramienia stojącego w pobliżu przyjaciela i utorował sobie z jego pomocą drogę przez rozbawioną ciżbę. Wreszcie, wyprowadzony na powietrze, ruszył pędem ku swojemu powozowi i kazał się pośpiesznie zawieźć do domu. Przybity wpadł do swojego pokoju, usiadł w fotelu i podparł rękoma opadającą z powodu nagłych zawrotów i silnego bólu głowę. Lecz im bardziej rozmyślał o tym niepojętym zdarzeniu, tym bardziej bez wyjścia wydawała mu się jego sytuacja. Przysiągł na wszystko, co było mu święte, że przez okrągły rok nie zdradzi ani słowem losu dawnego towarzysza podróży. Uczynił to pod groźbą najstraszliwszych udręk dla siebie i swoich najbliższych. Nigdy nie brał pod uwagę konsekwencji płynących z przysięgi, którą złożył na prośbę umierającego. Wszystkie przeżyte wówczas chwile nabrały podwójnego znaczenia - jawiły się jako realne zdarzenie, a zarazem jako upiorny sen: niewyjaśniony los rzymskiej signoriny, bogato zdobiona, pasująca do narzędzia mordu pochwa w bagażu Ruthwena, złożona przez Aubreya przysięga i zniknięcie zwłok lorda. Czy umarli mogą zmartwychwstać? Momentami Aubrey sądził, że jego wyobraźnia ożywiła obraz, który tkwił głęboko ukryty w jego duszy.
Poza nieszczęściem, jakie wywołałoby złamanie przysięgi, nie ulegało wątpliwości, że uznano by go ostatecznie za chorego fantastę, którego odbiegający od towarzyskich norm sposób żyda i tak dostarczał wielu tematów do rozmów. Każdy, kto miał wstęp na wszelkie uroczystości tego sezonu, mógł się przekonać nie tylko o realnym istnieniu, lecz także o rycerskości lorda i jego szlachetnym charakterze; złą aurę jego wcześniejszej sławy szybko puszczono w zapomnienie. Równocześnie finanse Ruthwena przedstawiały się teraz bardzo korzystnie, dzięki rzekomo otrzymanemu spadkowi.
Podczas gdy Aubrey, dręczony złymi myślami, spędzał przeważnie czas samotnie w swoim pokoju, do którego udzielił wstępu tylko siostrze, odbywały się wśród londyńskiego towarzystwa liczne maskarady i bale. Z powodu niedomagania Aubreya rodzeństwo rzadko brało udział w tego rodzaju zabawach. Kiedy jednak bliska krewna przysłała zaproszenie na bal kostiumowy i dała do zrozumienia, że wymyśliła dla Alicji szczególnie piękne przebranie, nie można było odmówić. Aubrey zadecydował, że jego siostra weźmie w tej zabawie udział pod warunkiem, że znajdzie się pod opieką pewnej uprzejmej i czcigodnej damy, u której bywało tylko