P1010497

P1010497



parowu. Płaczące wierzby chyliły się tu gałązkami prawie do ziemi. Czysta krynica świeciła się jak srebro. Pierwsza rzecz filozof położył się na ziemi i napił, czuł bowiem nieznośne pragnienie.

-    Dobra woda - powiedział, ocierając usta - można by tu troszkę odpocząć.

-    Lepiej dymać dalej, bo może być pogoń.

Słowa powyższe zabrzmiały mu wprost nad uchem. Obejrzał się: przed nim stał Jawtuch.

„Diabelski Jawtuchu - pomyślał rozwścieczony filozof - chwyciłbym cię za nogi i... I ten twój pysk obmierzły, i wszystkie gnaty twoje przeliczyłbym palicą dębową”.

-    Na próżno nadłożyłeś szmat drogi - mówił Jawtuch - trzeba ci było iść tak jak ja: wprost, mimo stajni. Szkoda przy tym kaftana. Sukno przednie. Coś płacił za łokieć? No, ale dość. Pospacerowali my i czas do domu.

Drapiąc się w głowę, szedł filozof za Jawtuchem. „Da mi teraz bobu, wiedźma zapowietrzona! - myślał. - Ale cóż to ja, u licha? Czego się boję? Czylim nie Kozak? Odczytałem dwie noce, z pomocą boską wytrwam i trzecią. Przeklęta wiedźma wiele snadź nabroila, że ta siła nieczysta tak obstaje za nią”.

Tak rozmyślając, wkroczył na podwórze setnikowe. Dodawszy sobie w ten sposób otuchy, uprosił Dorosza, który za pośrednictwem klucznika miewał dostęp do piwnicy pańskiej, żeby wyciągnął gąsior siwuchy, i obaj przyjaciele, siadłszy pod stodołą, wytrąbili z pół wiadra, że aż filozof zerwał się na równe nogi i zakrzyknął:

-    Grajków! Dawać tu grajków!

I nie doczekawszy się grajków, puścił się w tany na podwórzu, wywijając hopaka. Tańcował aż do połednicy, dopóki wreszcie czeladź, która jak to bywa w takich razach, nie obstąpiła go dokoła, nie splunęła i nie rozeszła się, mówiąc:

-    Ależ może człowiek tańcować!

W końcu zwalił się i zasnął na miejscu i dopiero dobry ceber zimnej wody zbudził go do wieczerzy. Przy wieczerzy gadał o tym, co to takiego Kozak, i że Kozak nie powinien się bać niczego na świecie.

-    Pora - odezwał się Jawtuch - chodźmy!

„Bodaj ci język kołem stanął, wieprzu plugawy!” - pobłogosławił go w duszy filozof i rzekł, powstając:

-    Chodźmy!

W drodze filozof ciągle się rozglądał na strony i zagadywał do swych przewodników. Ale Jawtuch milczał; nawet Dorosz nie był rozmowny. Noc była piekielna. Wilki całym stadem wyły w oddali. Nawet ujadanie psów wydawało się straszne, d Widzi mi się, że to nie wilki wyją: jakby coś innego - bąknął Dorosz.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak się kod zmieni ObiektowoProceduralnie RzmieńKolor (jakiKształt) { //tu będzie kod do zmiany kolo
Kant a filozofia idealizmu niemieckiego 85 nak zaznacza się tu różnica w stosunku do stanowiska Spin
scandjvutmp14901 74 którymi chylił się Dżjanha ; myśląc, że się "ich przywódca omylił, chcieli
VIIIStacja VIIIPan ]ezus pociesza płaczące niewiasty Cieszę się, że dostrzegacie dokładnie
Telefoniczna Informacja Pacjenta0 800190590 Tu dowiesz się, jak postępować w sytuacji
DSC04105 (3) XXXIV J. I. KRASZEWSKI, STARA BAŚŃ gend. Przychodzi się tu ponownie odwołać do rozdział
Obraz 1 (t«u[cJi ^oW do mP^U^d/Gri6 6 i P OyfG-io - ©iyun^lu UyUtńiout twceui zakładów zatwierdza s
P1010458 miętności moje zawsze wylęgały się w mrokach rozumu. Poprzez biel zmierzchową - w południe,
klszesz136 875 ROZDZIAŁ 14. PLASTYKA się domyślać, że jeżeli tu w ogóle mamy do czynienia z popędem
r -v Wnet Filipek wraca z Źydkiem, Tu go wita słowem brzydkim Hipek — ciska się jak lewek: — śc
ABC UCZĘ SIĘ B JAK?RAKUDA 0 Tu bałwany kipią bielą, tam błyskawic blask zachwyca, a wśród b
P1030700 nfiowifftc. Ujawnia się tu więc tendencja do umotywowania łych elementów, które nie mieścił
35druk i wierzby, wyłonił się z istnieniowych rojeń poety Nikt w tym pochodzie nie wie, dokąd idzie
35 (317) i wierzby, wyłonił się z istnieniowych rojeń poety. Nikt w tym pochodzie nie wie, dokąd idz
akty mowy12 212 A- WIERZBICKA Można się zastanawiać, ozy zakazy i pozwolenia nie dzielą, jeszcze jed
balwankowe Bałwankowe szczęście - T Massalska Mroźny, zimowy dzień chylił się ku końcowi. Wiatr z ro

więcej podobnych podstron