Widok, jaki miałam przed oczyma, był straszliwy i wzniosły zarazem. Wielka komnata, pełna dymu od żywicznych pochodni, okrutne twarze, dziko błyszczące oczy, dziwaczne stroje, i matka, która na widok ciepłej jeszcze krwi obliczała, jak dawno śmierć zabrała jej syna, wielka cisza, przerywana jedynie szlochem rozbójników, których Kostaki był hersztem - wszystko to, powtarzam, miało w sobie coś straszliwego i wzniosłego zarazem.
Wreszcie Smeranda dotknęła wargami czoła swego syna, powstała i odrzuciwszy w tył długie siwe warkocze, które zsunęły się z jej głowy, zawołała:
- Gregoriska!
Gregoriska, wyrwany z odrętwienia, wzdrygnął się, potrząsnął głową i rzekł: i Matko!
- Chodź tu, mój synu, i posłuchaj mnie.
Gregoriska, drżąc cały, usłuchał wezwania.
W miarę jak zbliżał się do ciała, rana jeszcze obficiej broczyła krwią. Na szczęście, Smeranda spoglądała w inną stronę, gdyż widząc krew, która oskarżała, nie szukałaby już dłużej zabójcy.
- Gregoriska - rzekła - wiem, żeście się obaj nie kochali, Kostaki i ty. Wiem dobrze, że ty z ojca swego jesteś Wajwady, a on - Koproli. Ale przez matkę obaj byliście Brankowanami. Wiem, że ty jesteś człowiekiem Zachodu, miasta, on zaś -dzieckiem wschodnich gór. Ostatecznie jednak obaj jesteście braćmi dzięki temu łonu, które was obu nosiło. A więc, Gregoriska, chcę wiedzieć, czy syn mój ma spocząć obok swego ojca, zanim będzie złożona przysięga; chcę wiedzieć, czy mogę ronić spokojnie łzy jako kobieta, wiedząc, że ty, jako mężczyzna, dopełnisz zemsty?
- Wymień, pani, nazwisko zabójcy mojego brata i rozkaż. Przysięgam ci, że nie minie godzina, a jeśli tego zażądasz, przestanie żyć.
- Przysięgnij więc, Gregoriska, przysięgnij pod groźbą mojego przekleństwa, słyszysz, mój synu? Przysięgnij, że zabójca umrze, że nie zostawisz z jego domu kamienia na kamieniu, że jego matka i dzieci, i bracia, i żona czy narzeczona zginą z twojej ręki. Przysięgnij, a przysięgając, wezwij na siebie gniew niebios, jeżeli uchybisz tej świętej przysiędze. Jeżeli uchybisz tej świętej przysiędze, ściągniesz na siebie nędzę, wzgardę przyjaciół, przekleństwo swej matki.
Gregoriska wyciągnął rękę nad trupem.
- Przysięgam, że zabójca umrze - powiedział.
Podczas wygłaszania tej szczególnej przysięgi, której prawdziwe znaczenie ja jedna mogłam zrozumieć, a może też i zmarły, ujrzałam - czy tylko tak mi się wydawało - przerażające zjawisko. Oczy nieboszczyka rozwarły się i utkwiły we mnie spojrzenie tak żywe, jak nigdy przedtem, i poczułam - jakby ten wzrok był czymś