W smutnym uśmiechu, z którym niezmiennie odmawiała mi choćby najmniejszego promyka światła, był chłód nielicujący z jej młodzieńczym wiekiem.
Trudno powiedzieć, byśmy kłóciły się o to - wszakże ona w ogóle nie umiałaby się kłócić. Oczywiście ja ze swej strony byłam doprawdy nielojalna, wręcz żle wychowana, naciskając ją do tego stopnia, ale doprawdy nie umiałam się opanować, choć z równym skutkiem mogłabym zaprzestać tych prób.
Wszystko, co mi powiedziała, było wobec mej zachłannej ciekawości niczym.
Sprowadzało się to do trzech niejasno sprecyzowanych wyznań:
po pierwsze - na imię miała Carmilla;
po drugie - pochodziła z wielkiego i starożytnego rodu;
po trzecie - dom jej znajdował się gdzieś na zachodzie.
Nie zdradziła mi jednak ani nazwiska rodowego, ani herbu, ani nazwy swego zamku, ani nawet kraju, z jakiego pochodziła.
Nie znaczy to oczywiście, bym nieustannie dręczyła ją pytaniami. Przeciwnie, czekałam sposobności i raczej czyniłam aluzje, niż zadawałam pytania. Raz tylko czy dwa zapytałam ją wprost. Bez względu jednak na przyjętą taktykę rezultatem była niezmiennie całkowita klęska. Daremne były zarówno pieszczoty, jak słowa wyrzutu. Dodam wszakże, że odmowa pełna była zawsze takiego smutku, towarzyszyło jej tyle próśb o wybaczenie, tak namiętne zapewnienia o jej sympatii ku mnie, o zaufaniu, jakie pokłada w mym honorze, tyle obietnic, że i tak wszystkiego kiedyś się dowiem, że nie potrafiłam być długo urażona.
Zwykła była zarzucać mi swe śliczne ramiona na szyję, przyciągać ku sobie i dotykając swym policzkiem mego, szeptać do ucha:
- Wiem, najdroższa, że ranię twe serduszko, ale nie uważaj mnie za okrutną dlatego, że posłuszna jestem nieodpartemu prawu, jakie dyktują mi ma siła i ma słabość. Jeśli twe serduszko jest zranione, moje złe serce krwawi wraz z nim. W upojeniu i w niezmiernym poniżeniu żyję w tobie, twym gorącym życiem, a ty umrzesz, słodko umrzesz we mnie. Nie mogę temu zapobiec. Ja przyciągnę cię ku sobie, ty przyciągać będziesz innych; wtedy poznasz upojenie okrucieństwem, które jest niczym innym jak miłością. Nie próbuj więc na razie wiedzieć więcej o mnie i mych sprawach, lecz zaufaj mi całym swym kochającym sercem.
Wygłosiwszy te wzniosłe słowa, przytuliła mnie silniej w drżącym uścisku, gorącymi pocałunkami delikatnie muskając mą twarz.
Jej wzruszenia i sensu słów nie byłam w stanie pojąć. Z takich dziwnych uścisków, które, muszę przyznać, nie zdarzały się zbyt często, usiłowałam się wyswobodzić, ale w momentach tych wydawało mi się, że opuszczają mnie siły. Wygłaszane