- Na Boga, nie! - krzyknął. - Niech pan ratuje swoją duszę i duszę swej narzeczonej! - I stał między nimi jak lew, gotujący się do obrony.
Artur był tak zdumiony, że nie wiedział, co ma zrobić. Przez chwilę wyglądało na to, że będzie chciał rzucić się na Van Helsinga; potem jednak opanował się i milcząc, pozostawał w tym samym miejscu.
Obserwowałem Lucy, podobnie Van Helsing, i widzieliśmy, jak przez moment straszliwa wściekłość omroczyła jej twarz. Zacisnęły się ostre zęby. Potem zamknęły się jej oczy, a oddech z trudem torował sobie drogę.
Krótko potem znów otwarła oczy, w których błyszczała tak znana nam dobroć. Wyciągnęła swą bladą, wychudzoną rękę z łóżka i schwyciła wielką, brązową dłoń Van Helsinga; przyciągnęła ją do siebie i pocałowała.
- Mój drogi przyjacielu - powiedziała. - I jego przyjacielu! Och, niech go pan wspomaga i zapewni spokój mej duszy!
- Przysięgam! - rzekł uroczyście, klękając obok niej i podnosząc rękę, jakby składał przyrzeczenie. Potem zwrócił się do Artura: - Niech pan się zbliży, drogi przyjacielu, proszę ująć dłoń Lucy, wolno panu pocałować narzeczoną w czoło, ale tylko raz.
Ich oczy spotkały się zamiast ust i tak się rozstali.
Powieki Lucy znów opadły. Van Helsing, który pozostał w pobliżu, ujął Artura za ramię i odciągnął go. Oddech umierającej stał się urywany i nagle ustał.
- Po wszystkim - powiedział Van Helsing cicho. - Nie żyje!
Wziąłem Artura pod rękę i zaprowadziłem go do salonu, gdzie usiadł i ukrył twarz w dłoniach; płakał tak, że omal nie pękło mi serce.
1 Przełożył Lukas* Niecpan.
Poszedłem z powrotem do pokoju zmarłej i spotkałem tam Van Helsinga, który patrzył wprost na zwłoki; twarz miał straszliwie poważną. Zmarła zdawała się jakby odmieniona. Śmierć zwróciła jej część urody; twarzyczka odzyskała nieco krą-głości, a wargi straciły swą upiorną bladość. Było tak, jakby śmierć użyła krwi, która nie była już konieczna, by utrzymać pracę serca, do wyrównania surowych linii, jakie na obliczu Lucy wyryła jej okrutna dłoń.
„Spała - a myśmy myśleli, że zmarła,
Zmarła - a nam się wydaje, że śpi”.1
Stałem obok Van Helsinga i powiedziałem:
- Teraz przynajmniej znalazła spokój, biedna dziewczyna. Wszystko się skończyło. Zwrócił ku mnie twarz i rzekł z głęboką, uroczystą powagą:
~ Nie, niestety, nie! To dopiero początek!