— Skądże mi to szczęście, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie! - wołała z daleka.
Pochyliła się do nóg Miriam, a ona z trudem dźwigała ją od swoich stóp w górę, przyciskając do piersi. Długo trwały w uścisku jak matka i córka. Miriam, zaskoczona powitaniem, wyszeptała:
— Pokój niech będzie z tobą, Joanno.
Gospodyni niechętnie oderwała się od Miriam. Z twarzą mokrą od łez powitała uściskiem drugą kobietę.
— Witajcie w moim domu i traktujcie go jak swój własny.
Siostra Matki Jezusa była onieśmielona samym widokiem pałacu.
Ale to zaraz minęło, gdy witała się z Marią z Magdali, Zuzanną i Sarą.
Na końcu do stóp Miriam pochyliła się kobieta, której nie znała. A gdy ją wreszcie podźwignęła, usłyszała jej pozdrowienie:
— Szczęśliwa jesteś, Matko, że urodziłaś i wykarmiłaś takiego Syna!
Maria z Magdali wyjaśniła Jej, że jest to matka, której jedynego syna Jezus przywrócił do życia.
— Nie przeczę, jestem bardzo szczęśliwa - odpowiedziała Matka Jezusa.
Cała służba wybiegła przed dom, chcąc zobaczyć Matkę Nauczyciela. Służące były zaskoczone, gdy Miriam każdą z nich powitała pocałunkiem pokoju.
W sieni swego pałacu Joanna jeszcze raz zaskoczyła obie kobiety. Sama obmyła nogi najpierw Matce Jezusa, a potem także Jej siostrze, choć ta bardzo się wzbraniała.
Obie matki Joanna zaprowadziła do najpiękniejszej izby. Zuzanna przyniosła wodę i mleko, aby mogły ugasić pragnienie. Nie wiedziały, jak uczcić Matkę Jezusa, ale Ona szybko znalazła rozwiązanie.
— Wiem, że z powodu mojego Syna macie dziś dużo pracy. Pójdziemy do kuchni i pomożemy wam przygotować wieczerzę.
Przygotowania do wieczerzy dobiegały końca. Zuzanna zaproponowała, że pójdzie z dziećmi zaprosić Jezusa. Ale gdy tylko wyszła przed dom, zobaczyła, że tłum zbliża się do bramy.
Na przedzie szedł Jezus z Manahenem, dalekim krewnym Heroda.
o. Paulin Sotowski