356
„Chlubna pamięć, że poznałem osobiście pana, przetrwa we mnie na zawsze. Jego ciągłe trudy w dziejach naszych, jego sąd trafny i bezstronny we Wbzystkiem, ogłaszam moim rodakom, i stawię za pizykład tym, którzy chcą w podobnym względzie przysłużyć się powszechności. Z tern przekonaniem miło mi jest przemówić i do pana, spodziewając się, że tak mówiąc do siebie, rumienić się n<e będziemy.”
Listy te stawiają dowód, jak z ochotą Bandtkie, udzielał w każdem przedsięwzięciu naukowćm swej pomocy chętnej i z współczuciem. W roku )830 poznałem Bandtkiego bawiąc w Krakowie. Wydawszy Przysłowia narodowa, złożyłem na jego ręce jako dar dla biblioteki Przyjął mnie uprzejmie, a odebrawszy dzieło, zapytał.
-Pan Polak? ' < ‘
— Tak jest, odrzekłem.
— Wieleż pan lat masz ? pyta znowu.
— Lat 23.
— Pan Polak i tak młody, a napisałeś trzy tomy, to ja pana muszę kochać. I uścisnąwszy rękę po przyjacielsku, był mi odtąd przewodnikiem w zwiedzaniu pamiątek Krakowa.
Codziennie zapraszał do siebie na partyę szachów, i cieszył się zawsze wielce, że mi dawał mat po macie. Wiadomo, że Bandtkie w tój grze był nieporównanym. Nadzwyczaj wiele zażywał tobaki, a ztąd też gdzie siedział, żaboty od koszuli i kamizelka, zasypane n.iał hojnie tym proszkiem: i zaprawdę więcej jej rozsypał jak zużył. Po zwiedzeniu ka-t< dry i grobów królów polskich, schodziliśmy do miasta, na półgórze, dostał zawrotu lekkiego, i stanął nagle: spostrzegłszy to, posunąłem się poddać zamemu starcowi ramię, aby się wsparł na niem.
— Dziękuję ci, wyrzekł z uśmiechem łagodnym —ja całe moje życie nigdy cudzej nie używam pomocy.
Przy oglądaniu biblioteki, miałem ze towarzysza, młodego pana J. M. wysokiego ■wzrostu, który ciągle mówiąc do Bandtkiego, używał wyrażenia Asan Dobrodziej: widać że to się naszemu uczonemu nie podobało. Kilkakroć zmierz}wszy go zpod oka, wziął dużą księgę, w której się każdy zwiedzający bibliotekę zapisuje, i przewracając karty, wskazując sławnych i znakomitych ludzi własnoręczne podpisy, w końcu tak się odezwał:
— Tu oto widzi pan podpis — byłto tak wysoki jak pan, ale wcale nie głupi człowiek!
Roztargniony pan J. M. nie zrozumiał Bandtkiego przymówki.
[ -
L