Dalmatyńczyk widzące, że nie przekona pana Buldoga, wycofał się na boisko szkolne, na którym kilku kolegów grało w piłkę. Podbiegł do nich radośnie machając ogonkiem.
- Pogram trochę z wami - szczeknął. Wiedział, że jest dobrym piłkarzem, i że wszyscy lubiau z nim grać. Zdziwił się więc bardzo, kiedy usłyszał odpowiedź.
- Nie chcemy grać z maluchami. Wracaj lepiej na plac zabaw i pobaw się w piaskownicy. Przyjdź do nas, kiedy będziesz miał plamki - mówiąc to koledzy patrzyli na niego, jakby go nie poznawali.
Smutny Dalmatynek poszedł nad strumyk; chciał pomyśleć w samotności nad tym, co właśnie go spotkało. Wydawało się, że nikt go nie poznaje. To prawda, że małe dalmatyńczyki nie majau kropek, które pojawiają, się wraz z upływem czasu. Ale przecież mimo braku plamek to cały czas on - Dalmatynek, uczeń trzeciej klasy. Tylko mama rozpoznała w nim swojego synka. Może rzeczywiście miała rację? Kropki nie chciały być z nim dłużej, bo nie lubił się myć. Przyzwyczaił się do nich i nie myślał, że coś może im przeszkadzać. Były z nim od tak dawna i było ich tak wiele. Na łapce była okrajgła, na ogonku podłużna, a tutaj z boku w kształcie serca. Dalmatynek, z zaskoczeniem, pomyślał, że lubił swoje plamki i bardzo chciałby, żeby wróciły do niego i żeby znowu byli razem.
- Hop! - nagle usłyszał wesołe okrzyki. - I jeszcze raz! Do wody! Hop! Skaczemy! - dotarł do niego głośny plusk. Piesek podniósł łebek. Na gałęzi wierzby, tuż nad strumykiem, tłoczyły się i przepychały wesoło jego plamki, skacząc ze zwisającej gałęzi jak z trampoliny wprost do strumienia. Część z nich, po kąpieli, suszyła się już na piasku nad brzegiem. Dalmatynek podbiegł do nich z szerokim uśmiechem.
- Witajcie plamki. Tak się cieszę, ze was widzę. Chciałbym wam powiedzieć, że bardzo mi was brakowało i przeprosić, że o was nie dbałem. Proszę, wróćcie do mnie - zakończył Dalmatynek. I dodał: - Ja ... ja... nie chcę być już brudasem...
- Może zaczniemy od razu? - zapytały plamki. - Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki ci nie powiemy. - Wzięły go za łapkę i weszły razem do strumienia. Potem wyjęły z podróżnych węzełków po mydełku i zajęły się sierścią^ Dalmatynka. Myły, szorowały, pucowały, tarły, po czym poprosiły, aby ponownie zanurzył się w wodzie. Teraz Dalmatynek mógł otworzyć oczy i przejrzeć się w lustrze wody. Był biały jak śnieg.
Rozradowane plamki wskoczyły z powrotem na sierść i każda zajęła swoje miejsce.
- Dziękuję wam - powiedział Dalmatynek i pogłaskał plamkę w kształcie serca. Potem odwrócił się i pobiegł wesoło do szkoły.
24