Ewangelia według św. Marka 2-3
Jezus nauczał prawa Bożego w zupełnie inny sposób niż znani ludziom nauczyciele religijni.
Część z nich należała do stronnictwa „faryzeuszy”, czyli „oddzielonych”. Trzymali się oni z dala od wszystkich i wszystkiego, co ich zdaniem nie było „czyste”.
Bardzo się starali żyć nienagannie i nieustannie zajmowali się przestrzeganiem drobiazgowych przepisów, które w ciągu wieków dodano do prawa nadanego przez Mojżesza.
Na przykład nakaz świętowania dnia szabatu uzupełniono o setki nowych reguł. Faryzeusze zabraniali w szabat wszystkiego, co w ich pojęciu było pracą. Leczenie chorych również uważali za pracę.
Nie pozwalali wzywać w szabat lekarza, chyba że choremu groziła rychła śmierć.
Tymczasem właśnie w szabat Jezus wszedł do synagogi i zauważył tam człowieka z uschniętą ręką. To oczywiste, że z taką ręką nie mógł pracować i zarabiać na życie.
Obecni w synagodze faryzeusze czujnie śledzili Jezusa. Zastanawiali się, czy złamie On prawo i uzdrowi w szabat tego człowieka?
Jezus znał ich myśli. Już wcześniej faryzeusze zarzucali Mu, że pozwala uczniom łamać przepisy. Jezus przywołał do siebie chorego, polecił mu stanąć na środku i zwrócił się do wszystkich obecnych:
-Jak uważacie - czy w szabat należy uczynić coś dobrego, czy coś złego? Co mówi na ten temat nasze Prawo?
Zapadło milczenie. Ludzie uważali, że Jezus właściwie rozumie Prawo Boże, lecz bali się swoich przywódców. Jezus spojrzał w nasrożone, nieprzyjazne twarze faryzeuszy i poczuł, jak wzbiera w Nim gniew.
Nie zależało im na chorym człowieku, a tylko na tym, żeby przyłapać Jezusa na przekroczeniu przepisu. Ale On wcale się nie bał.
-Wyciągnij rękę! - powiedział do mężczyzny.
Zrobił to. I ręka jego stała się znów zdrowa i tak samo sprawna jak druga.
Faryzeusze powstali, wyszli z synagogi i ze zwolennikami Heroda odbyli naradę, w jaki sposób zabiją Jezusa.