16 Wstyd i przemoc
z Kanady, jego squaw z jednego ze szczepów, z którymi handlował i ich czternastoletnia córka, o której długo zachowa się pamięć, ale która będzie w tych wspomnieniach występować nie jako osoba mająca imię, lecz po prostu jako półkrwi Indianka. Kiedy dotarli do samotnego rancza, skąd unosił się dym, samotnego rancza, jego właściciel dał wędrowcom, jak to jest w zwyczaju od czasów Odyseusza, posiłek i nocleg. Był on emigrantem z Irlandii, który nie po to uciekał z owej szyderczej parodii ogrodu rajskiego, aby przymierać głodem w innym kraju. A zatem jego życie było ustawiczną walką z surową przyrodą, przekształcaniem opornej, piaszczystej ziemi w kwitnącą farmę, bo rozumował, że skoro ta rzadka trawa wyżywić może przewalające się przez nią stada bizonów, pokrywające prerię tak gęsto jak Droga Mleczna nocne niebo, to może też dać pożywienie takiej liczbie bydła, jaką uda mu się wyhodować przez lata zmagań nie tyle z samym bydłem, ile z nieokrzesaną bandą najętych włóczykijów, którzy pracowali tylko dlatego, że miał silniejsze od nich pięści. Ta wojna z ludźmi i Bogiem tak go pochłaniała, że po prostu nie przyszło mu dotąd do głowy, by wziąć sobie żonę i założyć rodzinę. Kiedy jednak pojawiła się owa półkrwi Indianka, przypomniał sobie to, o czym od dawna nie pamiętał, a gdy raz już coś sobie postanowił, nie miał tyle cierpliwości, by czekać dłużej niż trzeba, żeby wziąć to, czego chce. A zatem następnego ranka traper i jego squaw wyruszyli w dalszą drogę do przeciwległego horyzontu, zostawiając córkę, by żyła — z dala od rodziny, przyjaciół, swego szczepu — z irlandzkim ranczerem jako żona i rodziła mu dzieci. Więc robiła to, wydając co rok na świat dziecko. Jedno z nich, pięcioletni chłopiec, było jej najukochańszym, oczkiem w głowie, istotą, którą ceniła ponad wszystko na tej nieprzyjaznej, zapomnianej przez Boga ziemi.
„Może miłość (czy jest coś bardziej niebezpiecznego) jest matką tragedii — myślał chłopiec, który dwa pokolenia później słuchał tej historii — miłość w świecie bólu, samotności i zamętu”.
Albowiem ów ranczer potrafił rozmawiać tylko za pomocą pięści, nawet z własnymi dziećmi. A jego żona nie wiedziała,
jak chronić przed razami ukochane dziecko; potrafiła jedynie wozić Irlandczykowi, że jeśli jeszcze raz je uderzy, to będzie tego żałował do końca swoich dni. On jednak nie przejmował się i« j pogróżkami i bił go znowu, aż pewnego dnia chłopiec zniknął, a wraz z jego zniknięciem zgasło słońce dla jego matki. Ale Ir landczyk, który nigdy nie przestawał walczyć, szalał z rozpa-< /.y, podzielił więc swoją zgraję dzikusów na grupy poszukiwawcze, posyłając nawet jedną z nich po swojego jedynego krewnego, lekarza, który mieszkał w najbliższym miasteczku, oddalonym od rancza o trzy powiaty. W końcu znaleziono chłopca na dnie studni; myśleli najpierw, że wpadł do niej i utonął, ale ów lekarz, krewny ranczera, zorientował się od razu, że dziecko nie żyło, zanim spoczęło na dnie studni, ponieważ w jego płucach nie było ani kropli wody. W połowie zjedzone ciasto w kuchni nafaszerowane było trucizną na szczury, podobnie ciało chłopca, jak okazało się po przeprowadzeniu sekcji. Czyżby zatem Indianka otruła swoje własne dziecko? Zanim jednak sprowadzono szeryfa, ona też zniknęła — tak jak wcześniej jej syn, a jeszcze wcześniej jej rodzice, zostawiając ją na ranczu — i zaginął po niej wszelki słuch i ślad. Do dziś dnia nie wiadomo, co się z nią stało, czy po prostu uciekła, czy też (co wydaje się bardziej prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, jak od niepamiętnych czasów zachowują się matki po złożeniu w ofierze własnych dzieci) sama sobie zadała śmierć, rzucając się w nurt przepływającej w pobliżu rzeki, gdzie jej ciało mogło na zawsze spocząć na dnie. Trzecia, równie prawdopodobna możliwość jest taka, że ranczer sam ją zabił, a więc być może nikt nigdy się nie dowie, co się z nią stało.
„A może już od dawna wiadomo, aż za dużo, o tym, co się z nią stało — zastanawiał się chłopiec — więcej niż ktokolwiek chce wiedzieć, ponieważ jeśli nawet wiedzą, dlaczego zrobiła to, co zrobiła, to nadal nie wiedzą, co z tym począć?”