130 Wstyd i przemoc
Dlaczego tak jest? Dlatego, że brutalne zachowanie jest bezpośrednim przeciwieństwem pragnień, których się wstydził, a mianowicie pragnienia bycia kochanym i otoczonym opieką, czyli — w jego mniemaniu — bycia „biernym” i „zależnym”. Stosowanie przemocy nie jest postawą bierną, lecz czynną i nie zależy od reakcji innych, lecz jest zakomunikowaniem takiej oto mniej więcej treści: „Widzisz, w ogóle cię nie potrzebuję i tylko po to, żeby to udowodnić, zabiję cię (albo przynajmniej odepchnę od siebie, potencjalnie na stałe, moją przemocą)”. A jednym ze sposobów ukrycia będącej skutkiem takich pragnień podatności na zranienie przez innych jest zademonstrowanie pozornie tylko przeciwnego pragnienia, by nie być podatnym na zranienie przez innych, przez (aktywne) wyrażanie jedynie nienawiści i złości na nich.
Przemoc w takiej sytuacji daje (natomiast przestępstwo popełnione bez jej użycia — nie) możliwość uzyskania pożądanej opieki i jednocześnie zachowania twarzy. Umożliwia ona zachowanie twarzy, ponieważ sprawca nie musi przyznawać ani przed innymi, ani przed samym sobą, że potrzebuje opieki, pożywienia, schronienia i wszystkiego, co ucieleśniają inni. Może uważać, że jest w więzieniu z dokładnie przeciwnego powodu — dlatego, że jest taki aktywny, agresywny i niezależny, tak twardy, silny i niebezpieczny, że społeczeństwo boi się go, a on sam chce w rzeczywistości wydostać się z więzienia, więc całe szczęście w tym, że znalazł się za tymi murami, których strzegą uzbrojeni strażnicy, bo w przeciwnym razie na pewno uciekłby przy pierwszej sposobności. I, oczywiście, całe społeczeństwo i wymiar sprawiedliwości, od gazet i polityków poczynając, a na sądach i zakładach karnych kończąc, nieświadomie pomaga mu w ukryciu prawdziwego powodu jego przebywania w więzieniu, czyli tego, że nigdzie indziej nikt by się nim nie zajął i że on sam wstydzi się tego i wstydzi się przyznać, że potrzebuje opieki, ponieważ sam nie potrafi zatroszczyć się o swoje podstawowe potrzeby. I tak oto dzięki agresywnemu, brutalnemu zachowaniu powracają wyparte ze świadomości pragnienia bycia kochanym i otoczonym opieką, ale w postaci, która pozwala mu zachować twarz. Forma ta pozwala zachować mu twarz również dzięki temu, że agresywne zachowanie jest lustrzanym odbiciem, dokładną odwrotnością jego pragnień.
Każdy, kto wie, jak brutalne, degradujące psychicznie i od-człowieczające są więzienia, może uważać fakt, że niektórzy ludzie czują się tam lepiej niż na ulicy, za najsurowsze z możliwych potępienie naszego społeczeństwa. Zwrot „na ulicy” oznacza w gwarze więziennej „w społeczności” czy „wśród swoich” i jest w istocie rzeczy bardziej precyzyjnym terminem, gdyż wielu z tych, którzy lądują w więzieniu, jak Randolph W., żyło dosłownie na ulicy. We współczesnej Ameryce dla wielu osób nie ma żadnej społeczności.
Przypadek Randolpha W. nie jest jedyny w swoim rodzaju, odosobniony czy niezwykły i z całą pewnością nie jest krańcowym przykładem wykorzystania przemocy jako pozwalającego zachować twarz sposobu uzyskania instytucjonalnej opieki w społeczeństwie, które postrzega mężczyzn potrzebujących troski jako niegodnych tego miana i zasługujących na pogardę. Rodzący przemoc etos silnego indywidualizmu i darwinizm społeczny, który nadal nadaje ton znacznej części dysput publicznych, sprawiają, że otoczenie opieką potrzebujących jej osób bez uprzedniego ich upokorzenia jest prawie niemożliwe. Coraz wyższe wskaźniki brutalnych przestępstw są jednym ze składników ceny, jaką płacimy za te postawy i wartości.
Przypadek Kelvina C.
Inny pensjonariusz więzienia o zaostrzonym rygorze, Kelvin C., przebywał tam od szesnastu lat za zabicie policjanta i trwałe okaleczenie innego. Został uznany winnym morderstwa drugiego, nie pierwszego, stopnia, ponieważ zdaniem sądu zabił pod wpływem impulsu, nie zaplanowawszy wcześniej zbrodni. Istniało zatem niebezpieczeństwo, że może wkrótce zostać zwolniony warunkowo; już od trzech lat spełniał kryteria potrzebne do zwolnienia warunkowego i być może komisja do spraw zwolnień warunkowych nie mogłaby już dłużej odmawiać zgody na jego zwolnienie. Piszę „niebezpieczeństwo”, oceniając tę możliwość nie tylko z mojego własnego punktu widzenia, ale również Kel-vina C.