164 Wstyd i przemoc
symboliki kary? Garfinkel wskazuje, że: „W naszym społeczeństwie (...) sąd i jego urzędnicy mają monopol na takie ceremonie, których odprawianie stało się tam nawykiem zawodowym”.
Taki nawyk zawodowy spotyka się powszechnie u strażników więziennych przyjmujących nowych skazanych do zakładu karnego16. Centralnym punktem tej „ceremonii totalnego poniżenia (degradacji)” jest całkowite obnażenie nowo przyjmowanego więźnia, tak że stoi zupełnie nagi przed grupą strażników, którzy każą mu odwrócić się i pochylić do przodu w pozie poddania się (opisanej powyżej jako występująca u zwierząt prezentacja). W dodatku zmusza się go do rozchylania pośladków, tak że jego* odbyt wystawiony zostaje na widok publiczny. Wtedy jeden ze strażników (albo lekarz więzienny, jeśli ma na to ochotę) zakłada gumową rękawiczkę i wkłada mu do odbytu palec, rzekomo po to, by sprawdzić, czy człowiek ten nie usiłuje w tym zakamarku ciała przemycić do więzienia narkotyków. Piszę „rzekomo”, ponieważ wiem z rozmów, które prowadziłem w przeszłości z naczelnikami więzień i szpitali więziennych, że cały rytuał przyjęcia, włącznie z tą częścią ceremonii, jest świadomie i celowo inscenizowany po to, by zastraszyć i upokorzyć nowego więźnia lub pacjenta przez pokazanie mu, że więzienie czy szpital ma nad nim całkowitą i absolutną władzę, oraz zmusić do bezwzględnego podporządkowania się tej instytucji i jej przedstawicielom. Powinienem jednak podkreślić, że podejście takie nie jest bynajmniej charakterystyczne dla wszystkich naczelników więzień i strażników i że wielu z nich uważa — zgodnie z rzeczywistością — ceremonię tę za poniżającą i mającą negatywne skutki, w związku z czym nie dopuszczają oni do stosowania takich praktyk w swoich zakładach karnych.
Symbolika tego rytuału jest oczywista — jest on popełnionym za pomocą palca gwałtem analnym. Ale jeszcze przed wprowadzeniem palca do odbytu skazanego jest to dla niego publicznym upokorzeniem. Jest to ceremonia całkowitej degradacji, atak na męskość i jej unicestwienie. Jest ona również odmianą rytuału „prezentacji”, która zarówno u zwierząt, jak i u ludzi symbolizuje stosunek dominacji i podporządkowania. U niektórych przynajmniej więźniów prowadzi ona — w połączeniu z innymi elementami procesu przyjęcia i całym przeżyciem uwięzienia — do osiągnięcia celu przyświecającego ceremoniom całkowitej degradacji: rytualnego zniszczenia męskości lub osobowości więźnia, śmierci jego Ja”, tak że staje się „nie-oso-bą”, czy też „martwą duszą”.
Warto przy tym pamiętać o odkryciu, którego dokonał Freud, badając obłęd, że mianowicie przyspiesza go lęk przed homoseksualizmem, a zatem wszystko, co budzi czy nasila ten lęk, nasila również obłęd. A skoro tak, to zmuszenie mężczyzny do tego, by stanął nago przed grupą innych mężczyzn i pozwolił jednemu z nich wprowadzić sobie do odbytu palec, nasila paranoję. Kiedy widzi się nasilenie paranoi w więzieniach i to, jak pobudza ona łych skorych do przemocy mężczyzn do najskrajniejszych jej form, to zaczyna się rozumieć, dlaczego ów rytuał przyjęcia jest absurdalnie i tragicznie „przeciwskuteczny”. Ujmując to inaczej, gdyby celem uwięzienia była socjalizacja skazanych, w wyniku której zmniejszyłaby się maksymalnie ich skłonność do stosowania przemocy, zarówno podczas pobytu w zakładzie karnym, jak i po ich wypuszczeniu na wolność i powrocie do społeczeństwa, to trudno byłoby znaleźć mniej skuteczny środek prowadzący do osiągnięcia tego celu.
Również i tym razem nie twierdzę, że jakiekolwiek praktyki, podobne do wyżej opisanych, są „przyczyną” przemocy, do której uciekają się ci mężczyźni czy to w więzieniu, czy poza nim. Przede wszystkim znakomita ich większość nie znalazłaby się w więzieniu, gdyby nie wykazała się mniej lub bardziej antyspołecznymi zachowaniami i nie dopuściła się czynów prawnie zabronionych. Twierdzę jednak, że pewne praktyki wyzwalają istniejącą już u tych mężczyzn potencjalną skłonność do przemocy i ich predyspozycje do jej stosowania, zwiększając tylko prawdopodobieństwo, że w przyszłości nasilą oni przemoc w maksymalnym stopniu, to znaczy do poziomu, do którego każdy z nich jest potencjalnie zdolny ją posunąć.