sama jest rozkoszą", pisze Kant i podkreśla, że „rozkosz ta nie jest też pod żadnym względem praktyczna". Oznacza to, że rozkosz rozrywa ciągłość naszej egzystencji i wykrawa w niej sferę momentalnego - by tak rzec - orgazmu, w którym zapominamy o naszym życiu. Naturalne jest, że tak rozumiane doświadczenie estetyczne, które - przypomnijmy - dla Kanta wiąże się z kontemplacją piękna, ma skłonność do autoreprodukcji. Egzystencja estetyczna to zbiór momentów rozkoszy, w których uwalniamy się od świata, by pozostać sam na sam z własną wyobraźnią.
Tak właśnie rozumował Kierkegaard, gdy w swojej rozprawie O pojęciu ironii - której część przedostatnia, zatytułowana Ironia po Fichtem, poświęcona jest jenajskim romantykom - szkicował portret romantycznego ironisty.
Patrz - oto ironista. Stoi dumnie zamknięty w sobie, milcząco przygląda się mijającym go ludziom i podobnie jak niegdyś Adam obserwujący zwierzęta, nie znajduje towarzystwa dla siebie. Toteż nieustannie wchodzi w kolizję z rzeczywistością, do której przynależy. (...) Życie jest dlań teatralnym przedstawieniem, a najbardziej fascynują go wymyślne sploty dramaturgicznej intrygi, jest zawsze widzem, nawet wtedy, gdy jest aktorem.
Ironista jest więc kimś, kto wzbrania sobie uczestnictwa w świecie, który kontempluje. W konsekwencji, pisze Kierkegaard, „jego życie traci wszelką ciągłość" i przekształca się w grę nastrojów. To, co dla Kanta było rozkoszą, zmienia się u Kierkegaarda w nastrój, choć
27
Poezja i nowoczesność