t20 KULTURA
wodu lekarskiego, pritwmiczego, kupieckiego. Jest kultura mieszczańska i włościańska, burżuazyjna i robotnicza, wspólna dla wielu krajów, wielu miast, wielu wiosek, wytworzona w różnych ogniskach i ustalona w drodze wymiany i wyrównania. Gdyby termin ten nie był zbyt wieloznaczny, zbyt wytarty — moglibyśmy nazwać kulturę zjawiskiem międzynarodowym, przejawiającym się w lokalnych formach. Taką jest niewątpliwie kultura, którą żyjemy obecnie — my, Europejczycy nowocześni. Wolimy mówić „międzygrupowa", ponieważ nie wszystkie ludy ukonstytuowały się w narody — naród jest rozwojową formą organizacji późną--a wszystkie mają udział w kulturze. Uzupełnijmy to, co
i
śmy powiedzieli, tylko sformułowaniem narzucającego się stwierdzenia: kultura jest zjawiskiem geograficznym, w tym rozumieniu rozszerza się na pewnych obszarach, łącząc w wyższego rzędu wspólnotę zamieszkałe tam grupy. Wiedzą o tym dobrze etnologowie, którzy operują nieustannie pojęciem „kręgu kulturowego1’.
f ' Doszliśmy do punktu, w którym możemy kulturę określić. Jest nią calo-j kształt zobiektywizotvanych elementów dorobku społecznego, wspólnych szere-l goici grup i z racji swej obiektywności ustalonych i zdolnych rozszerzać się (jprzestrzennie.
Określenie formalne. Nie wyczerpuje ono treści pojęcia „kultura11. Zdajemy sobie z tego sprawę. Wystarczy ono nam jednak do odróżnienia interesujących nas faktów od innych podobnych. Po tym zaś, cośmy powiedzieli powyżej, wydaje się nam ono dostatecznie zrozumiałe.
Odpowiada faktom. Na pierwszy rzut oka zauważymy, że im bardziej zdo-łala się oderw-ać od twórców swoich rzecz społeczna, im dalej postąpiła na drodze zobiektywizowania, tym łatwiej staje się elementem kultury. Towar przeznaczony do bezpośredniegospóżyćia"V‘ęćlriijebez przeszkód i szybciej uzyskuje obywatelstwo w zbiorowości — która go dotychczas nie zna’a — niż narzędzie, tym bardziej niż maszyna, które posłużyły do jego wytworzenia, bawełniane tkaniny fabrykowańewHEuropie i w Ameryce stały się już częścią" składową kultury wielu plemion polinezyjskich. Zastąpiły częściowo miejscowe materiały. Ale nie zostały przyjęte ani warsztat tkacki, ani umiejętność przędzenia. Bo technika wymaga dokładniejszego przystosowania się organizacji psycho-fizycznej robotnika do narzędzia n:ż spożycje. Człowiek i narzędzie muszą się zespolić w systematycznym, uregulowanym celowo wysiłku. Nie znaczy to, oczywiście, by nie wędrowały techniki. Owszem, przenoszą się one z dość dużą łatwością, aczkolwiek są lotniejsze od nich elementy kulturowe — przy czym jednak zauważamy, że samo rozszerzenie się narzędzia pewnego *ypu nie jest jednoznaczne z rozszerzeniem się sposobu jego użycia, tak dalece, że częstokroć tam, gdzie narzędzie się przyjmie, przyzwyczaienie robotnika miei-
f
(icowcgo modyfikuje je: \ cajcj Europie używane eą kosy, ale. włościanin flamandzki trzyma kosę inaczej niż Mazur,^skutek czego używa-kosiska krótszego znacznie, zakończonego poprzeczną rękojeścią. Siecze trawę pochylony znacznie bardziej niż kośnik mazowiecki. Ten zaś używa kosy o ostrzu znacznie dłuższym niż te, którymi siecze się łąki na Podkarpaciu. Im bardziej wszechstronne narzędzie, im więcej przedstawia możliwości w sposobie ujęcia i zastosowania, czyli im mniej wymaga zmian w przyzwyczajeniach,.z którymi zrosła się grupa, tym chętniej zostaje przyjęte, aż staje się elementem niezbędnym jej życia codziennego. Plemiona Afryki podzwrotnikowej używają od dawna powszechnie noży fabrykacji europejskiej obok niektórych swoich. Noże były jednym z głównych towarów, za które niegdyś kupowano niewolników, kość słoniową i piasek zloty, i pozostały jednym z najbardziej pożądanych przez Afrykan wyrobów zamorskich. Natomiast nie zauważamy,, by przyjęły się w Afryce np. dłuta. Bo nóż służy do wszystkiego i użyć go można różnie. Nóż to broń, nożem można obrobić drzewo, używa się go, jak my używamy widelca. Dłuto zaś ma zastosowanie bardziej ograniczone i wymaga szczególnego sposobu trzymania przy pracy, szczególnych uderzeń i nacisków. Rzeźbiarze murzyńscy strugają więc w dalszym ciągu drewniane posążki swe nożem, pozostawiając dłuta swym kolegom europejskim.
Podobnie w innych dziedzinach, tzw. „duchowych44. Niesłychanie trudno przyjmuje się w społeczeństwie język obcy jako codzienny. Język jest bowiem związany ściśle z całą umyslowością,.którą kształtuje i z którą zespala się. Myślimy zdaniami mowy. Natomiast poszczególne wyrazy wrastają nez trudu w język, w miarę jak poznawane i przejmowane są rzeczy, wyrazami tymi oznaczone. języku polskim jest mnóśtwo wyrazów obcych, z których część rozpoznaje nawet nie-lingwista. Tak np. włoskiego pochodzenia są nazwy niektórych warzyw, przybyłych do nas w okresie Odrodzenia — kalafior, karczoch — lub niemieckimi -—- kartofel. Inne terminy tak dalece utarły się, że tylko specjalista demaskuje je jako przybyszów. Któż odczuwa niemieckość „pucharu44 (Becher), „kielicha44 (Kelch), na pól przełożonego „pióropuszu44 (Federbusch)?
Lotnym^też elementem są wątki powieściowe. Nie będziemy w tej chwili zastanawiali się nad nimi dłużej, zamierzamy liowiem poświęcić jedno ze studiów naszych losom jednego z tych wątków. Ograniczamy się przeto do wskazania przykładowego wątków bajkowych, które z Indii przez Iran dotarły do Morza Śródziemnego i rozszerzywszy się w Europie zapłodniły twórczość zarówno bezimienną, ludową, jak znanych, niekiedy wielkich poetów, z La Fon-taine’em, Krasickim, Mickiewiczem na czele. Ale cóż z wątku bajkowego zostaje przejęte? To, co w nim najhardziej formalne,to, co obiektywne, najmniej związane z czasem i miejscem — sytuacje. Natomiast to, co stanowi urok bajki dla słuchacza lub czytelnika — wypełnienie'sytuacji estetycznie wzruszającymi, budzącymi skojarzenia szczegółami — jest w każdej bajcie "swoiste.- Wątek'kozy, kózlći i wilka jest prastary i szeroko rozpowszechniony. Jest elementem kul-