18 KULTURA
czeniit dorobku społecznego „kulturze” przeciwstawnego. Rozumieć przezeń będziemy jedynie pewien stopień kultury najwyższy, zakładający w rozwoju ogólnym ludzkościprzebycie poprzednie stopni niższych — pierwotnoici i barbarzyństwa. O kulturze jednostki pozwolimy sobie mówić jako ó fakcie różnicowania psychiki indywidualnej w wyniku skrzyżowania się wielu różnych wpływów kulturowych przy jej wytworzeniu oraz nagromadzenia się w niej i zespolenia z nią znacznej ilości zróżnicowanych elementów kultury. Człowiekiem wielkiej kultury nie jest, mimo pozorów, ten, który ją wchłonął w najwyższych, najbardziej zróżnicowanych jej formach. Tym samym jest taki człowiek „indywidualnością” wyróżniającą się od indywidualności innych. Niemniej, im hardziej jest indywidualizowany, tym bardziej jest związany ze zbiorowością i jej kulturą, fndywidualizacja nie jest tym samym, co „indywidualizm” w rozumieniu potocznym anarchizmu duchowego. Szlachcic polski wieku XVIII był w tym rozumieniu indywidualistą. Ale nie byl zindywidualizowany. Był taki sam, jak inni bracia szlachta, tak samo zewnętrznie nabożny, napuszony, rozmiłowany w swawoli i czepiający się pańskiej klamki, tak samo gnębiący kmiotków i nieskory do ofiar na rzecz publiczną. Natomiast Marek Aureli, najwyższej bodaj kultury „wewnętrznej” człowiek wśród rzymskich cesarzy, był indywidualnością potężną, co nie przeszkadzało mu być najbardziej ze znanych nam współczesnych mu zespolonym ze zbiorowością ludzką. Kultura moralna II w\ po Clir., kultura przodujących umysłowo warstw świata grecko-rzymskiego, ma w nim swego przedstawiciela najpełniejszego.
Ale nie cały dorobek zbiorowości zaliczony być może do kultury. Nie mamy za świadectwo kultury językowej faktu, że mieszkańcy poszczególnej wioski mówią swoistym narzeczem. Natomiast wszyscy zgodzimy się na to, że faktem kulturowym jest istnienie języka literackiego, którego prawideł gramatycznych i fonetyki nikt nie zachowuje w pełni w mowie potocznej, codziennej, który jest jednak obiektywnym wzorem dla wszystkich porozumiewających się z sobą członków danego narodu. Mamy w Polsce, w Niemczech, we Francji itd. mnóstwo narzeczy. Podobne są do siebie lak, że np. nie używając języka literackiego Mazur spod Łomży rozmawia swobodnie z Wielkopolaninem. Ale w mowie Mazura są zwroty, intonacje, właściwości wymowy, których nie ma u W ielkopolanina, i odwrotnie. Niektóre terminy mają odmienne nieco znaczenie w ustach każdego z nich. Nawet wówczas, gdy jeden i drugi należą do klasy społecznej, w której mówienie wspólnym literackim językiem po'skim obowiązuje, rozpoznajemy bez trudu, skąd każdy z mówiących pochodzi. Co więcej, gdy kogoś słyszymy bardzo ściśle trzymającego się norm języka literackiego, zwłaszcza w wymowie, mamy wrażenie sztuczności. „Mówi, jakby się mówić nauczył z książki”. Powiedzenie wielkiego włoskiego lingwisty, De Gu-bcrnatis, że „włoskim językiem nie mówił nigdy nikt: jest tó język „pi-sma“ — może być zastosowane do każdego literackiego języka. I jedno jeszcze: gwara potoczna jest nie tylko przestrzennie ograniczona. Jest mało ustalona. Jej wymowa, gramatyka, znaczenie wyrazów zmieniają się co pokor lenie, chyba że obecność języka literackiego działa hamująco na zmiany. U ludów pierwotnych częstokroć wnuki nie mogą porozumieć się z dziadami. My czytamy swobodnie autorów naszych sprzed lat paruset i jeśli najstarsi z nich, np. Mikołaj Rej, sprawiają nam trudności, są one bodaj że mniejsze niż te, które odczuwałby Podhalanin przy spotkaniu z Kaszubem.
To, co zauważamy w stosunku do języka, dotyczy każdej innej dziedziny dorobku społecznego. Fakt, że pewna grupka australijskich krajowców uważa kangura za istotę związaną z nią węzłem mitycznego pokrewieństwa, inna zaś grupa podobna trzyma to samo o jaszczurce, nie czyni z kangura ani z jaszczurki elementu kultury. Elementem takim jest nie wierzenie, dotyczące poszczególnego gatunku zwierzęcego, odmiennego w każdej grupie, ale wyobrażenie, że między gatunkami zwierzęcymi a grupami ludzkimi istnieją ścisłe związki, że los zwierząt wpływa na losy grupy, że tych totemów (wyraz amerykański, oznaczający gatunki z grupami ludzkimi zespolone) nie można spożywać, krzywdzić, że należą im się obrzędy. Kulturą jest totemizm — system religijno-spoleczny wspólny wielu ludom rozsianym na znacznej przestrzeni, mówiącym językami różnymi i należącym do różnych ras. Podobnie jest ze sprzętem, z narzędziami, ze zdobnictwem. Każda dziewczyna huculska inne robi wielkanocne pisanki. Ale jest właściwy każdej wsi ustalony styl tych pisanek i wszystkie pisanki huculskie, mimo istniejących w nich odmian, wzorami swymi, doborem barw, ich stosunkiem, nie wykraczają poza granice określone wspólnym stylem huculskim, niezależnym od osobistego smaku czy umiejętności każdej dziewczyny. Jest ponadto zwyczaj nakazujący przygotowywanie pisanek na Wielkanoc. Ten styl i ten zwyczaj, to są rzeczy ustalone i wspólne, rzeczy obiektywne. To kultura. Gdybyśmy mieli zamiar studiować pisanki, moglibyśmy użyć terminu „kultura pisankowa“, podobnie jak etnolog używa terminów „kultura luku“ lub „kultura totemiczna11 dla oznaczenia tego, co łączy bardzo skądinąd różne grupy. ^—
Element dorobku społecznego zaliczony być przeto może do kultury wówczas dopiero, gdy zdolny się stanie być dobrem wspólnym szeregu grup ludzkich. Inaczej mówiąc, gdy z jednej strony oderwie się od jego'wytwórcy czy wytwórców o tyle, że przejęty być może przez grupy inne — z drugiej, gdy się ustali jako wzór niezależny od przypadkowych okoliczności. Wzór przedmiotu, ozdoby, obrzędu. Formula wierzenia, postępowania technicznego, sposobu zachowania się. Kultura jest w swej istocie zjawiskiem międzygrupowym. Nie ma swoistej kultury poszczególnej rodziny, poszczególnego klanu totemicznego, poszczególnego warsztatu czy fabryki. Jest kultura, w której mają udział rodziny, klany, robotnicy pracujący w zakładach rozmaitych. Jest kultura za-