ROZMOWY Z DIABŁEM
tu nie szto o uczucia, musiałem sprawę rozegrać po męsku, nie? Wąż, kobieta, świat podziemny, wrócić do raju przez świat podziemny, dobra historia, co? Ale nie, ja wiedziałem, że do raju nie wrócę, zdradziła mnie z wężem, nie można zrzucić skóry i tak wrócić, jakby nigdy nic. Mówię przecież, że chodziło o honor, męska sprawa, musiałem się rozprawić z gadziną, znałem ja jego sekret)', sztuczki chytre tego parszywca, podstępy wszystkie.
Jak tam szedłem, którędy, dużo by o tym gadać, nie miejsce na to ani pora. Poszedłem, zażądałem, syn królewski jestem, nie? Tak i tak, mówię, syn królewski jestem, żonę proszę oddać. Krzyczałem, głośno było, popłakałem się potem, na cytrze zagrałem, niedobrze zagrałem, bo zimno było, uch, jak zimno, pojęcia nie macie. Żeby tylko zimno, ale ta wilgoć, to mnie dobijało, byłem wykończony, ale nic, męski honor, sprawa życia i śmierci, że tak powiem w przenośni, zaciąłem się, na cytrze grałem, prosiłem, straszyłem, bóg wie co...
To się tak mówi, proszę państwa, Styks, Tartar, Her mes, ale co wy o tym wiecie, bajki znacie, nic więcej.
Księżyc się pokłócił z jajkiem,
Kto z nich ciszej milczeć umie.
Żem był w piekle zacnym grajkiem,
Ucierpiałem na rozumie.
Com zarobił pracą w piekle,
To straciłem przedtem w raju.
Będę śpiewał coraz piękniej O księżycu i o jaju.
rir vi\i v
ŚPIEWAKA 1 BŁAZNA,
RODEM Z TRACJ1, SYNA KRÓLEWSKIEGO
Bajki znacie, powtarzam. Może przeciągali was kiedy przez ucho igielne? Albo przenicowali was, to znaczy nie skórę, ale was samych, no zwyczajnie, na odwrót, jakbyście wy byli skórą, nie? Albo może kto z was patrzył uchem i słuchał okiem? Nie, to nie to, ja wam tego nie powiem, to nie na moją głowę, opowiedzieć o piekle, nie o piekle właściwie, ale o tej granicy, jak się przechodzi, ech, nie mam ja słów na tę powieść, ale tu czas ucieka, mamy zacząc koncert, więc tylko krótko wspomnę, co i jak, żeby nie było potem gadania i dezinformacji.
Sam nie wiem, słowo honoru, jak to ja ich zakołowałem w podziemiu, że zgodzili się oddać mi żonę. Tak jakoś krzyczałem, grałem, zagadałem ich, zamęczyłem, groziłem, że jak nie, to ja się stąd nie ruszę. Sam nie wiem, skąd mi ta śmiałość przyszła, bo z natury jestem nieśmiały, skromny człowiek, co? Grajek, komediant, ale trudno, uparłem się, męska sprawa, honoru nie sprzedam. Tak sobie teraz myślę, że jakby chcieli, to mogli powiedzieć, no to zostańi już. Bo to mało mają takich jak ja? No to zostań sobie, kochasiu, z bogiem, czemu nie, mogli powiedzieć, żyj sobie na zdrowie, ha, ha, na zdrowie, dobry kawał, w takiej wilgoci i po ciemku, mróz trzęsie, a tu mówią-na zdrowie. Ale nie, wcale nie powiedzieli, sam nie wiem, co bym wtedy zrobił, no, jak myślicie, co bym wtedy zrobił? Zostać, nie zostać, myślę sobie, to znaczy, teraz myślę, bo nie zostać i samemu wrócić to niby honor stracony, a zostać znowu, to niby żonę z powrotem dostanę, ale co mi po żonie na mrozie, w wilgoci, i zresztą co po honorze, nie? Honor dobry, jak jest ciepło i sucho, a z gołym honorem pod ziemią gnie, co mi z tego, nie? Reumatyzm szalony, już mnie w kościach zaczęło łupać,
29