Posłowie - Soren Kierkegaard: biografia myśli - Jacek A. Prokopski 207
Jeżeli Kierkegaard-egzystencjalista próbuje znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie dla takiej a nie innej ludzkiej cechy lub postawy, stanu umysłu, relacji z innymi, to niekoniecznie musi oznaczać, iż daje on nam tym samym jakiś ustalony przez siebie paradygmat. Filozof ten nie chce niczego udowadniać ani obalać, w jego opisie niekoniecznie musimy znajdować jakieś novum o nas samych. Wystarczy zwykłe stwierdzenie: „On mówi o mnie”. Co znaczy mniej więcej tyle, że rozpoznajemy siebie, swoje stare „ja”, z którym mamy do czynienia każdej nocy i każdego dnia. Oczywiście, że Kierkegaard, potrafiąc przeniknąć najintymniejsze zakamarki ludzkiego „ja”, jest zdolny odróżniać i nazywać jego konstytutywne elementy. Wówczas nasze „ja” staje się dla nas klarowne, rozumne i poniekąd bardziej przewidywalne.
W jakimś sensie Kierkegaard właśnie tak czyni, w myśl sokratejskiego samopo-znania, jak i biblijnego zrozumienia upadłego człowieka. Tutaj Sokratejskie samo-poznanie dąży nie tyłe do zdefiniowania człowieka w jego istocie, co raczej w konkretnej egzystencjalnej postawie. 2 sokratycznego punktu widzenia - mówi Kierkegaard - każdy człowiek stanowi sam dla siebie centrum i cały świat tylko dzięki niemu i stosunkowi do niego zyskuje punkt centralny, ponieważ jego samopoznanie jest poznaniem Boga^. Podobnie i biblijne ujęcie człowieka wyjaśnia jego sens, pomijając skomplikowaną słowną ekwiłibrystykę, zmierzając tym samym w kierunku człowieka, który odnajduje swoje usprawiedliwienie i sens w pryzmacie Objawienia.
Jeżeli wierzymy, jak czyni Kierkegaard, że biblijne objawienie mówi nam, kim naprawdę jesteśmy, wówczas może to mieć dla nas konkretne, życiowe znaczenie. Mianowicie nasze życie staje się nieustannie ponawianą próbą egzystowania w wierze.
Uczynieni na podobieństwo biblijnego Boga, jesteśmy bowiem kimś innym niż jedynie stworzeniem pokonującym swój animalny wymiar za sprawą posiadanego rozumu.
Stąd Kierkegaard - o czym mówi Tilliette - jak nikt dotychczas był świadom ograniczeń sokratejskiego samopoznania. Odnosząc się w swojej dysertacji doktorskiej do podobieństw Chrystusa i Sokratesa, postawił nabrzmiałą ironią tezę, która stanowi odległe echo IV Soboru Laterańskiego: Podobieństwo pomiędzy Chrystusem i Sokratesem polega w szczególny sposób na niepodobieństwie. Kierkegaard jednak nie uważał, iż trzeba pomniejszyć Sokratesa, by wywyższyć Chrystusa. W ciele Chrystusa mieszka pełnia Bóstwa i to właśnie sprawia, że jest on nieporównywalny. Sokrates, taki, jakim go Platon wspaniale nakreślił i wy retuszował, jest postacią eponimiczną, jakby świętym patronem filozofii. On także był wędrownym nauczycielem, także niczego nie napisał, jego trwanie, podobnie jak trwanie Chrystusa, opiera się na świadectwie uczniów, którzy go uwielbiali, jego brutalna śmierć jako
b Okruchy filozoficzne, s. 1],