Posłowie - S0ren Kierkegaard: biografia myśli - Jacek A. Prokopski 213
zła w naszej obecnej sytuacji, lub zaleceniem potrzeby dokonania zmian. Wszelkie diagnozy w tym zakresie, odrysowujące przyczyny społecznego jak i moralnego impasu, zaczynają się i kończą na samych sobie.
Rodzi się więc pokusa, by jako antidotum przyjąć na wszystko chrześcijański punkt widzenia. Co znaczy mniej więcej tyle: wszyscy staniemy się chrześcijanami i problemy znikną. Niestety takich niezrównoważonych pomysłów nie brakuje jeszcze i dziś.
Otóż jeżeli wszyscy jesteśmy chrześcijanami, to de facto chrześcijaństwa Nowego Testamentu nie ma, powiedział Kierkegaard. Sprawa chrześcijaństwa to sprawa indywidualnej woli, nigdy zaś tłumu. Wszelka równość jest tutaj znamieniem upadku. W chrześcijaństwie, jak w każdej objawionej religii, nie wierzy się na rozkaz, choć wierzy się w posłuszeństwie. Argumenty i „pogróżki” są zazwyczaj dobre i przekonywujące dla mas, a nade wszystko przynoszą ilościowe nawrócenia dla oficjalnej owczarni Kościoła. Czy takie działania wykreują nowy początek, ponad wszelką miarę jest to wątpliwe. Pragnienie uzyskania dobrego „rezultatu” w „sondażach za chrześcijaństwem” to skandal. Chrześcijańska prawda, powie Kierkegaard, ta podniosła świadomość, która przemawia do pojedynczego człowieka stojącego samotnie w obliczu Boga niczym biblijny Abraham, jest zawsze dlań budująca. O czym nieustannie przypomina nam filozof w Budujących przemówieniach w różnych nastrojach ducha. Taka konstatacja może wydać się jednak ze wszech miar antyspołeczna, przypadkowa, irracjonalna, a dla niektórych będzie nawet relatywistycznym spojrzeniem na prawdę. Dla Kierkegaarda prawda chrześcijaństwa jest jednak tym, co zdoła pojmać człowieka w jego najskrytszej samoświadomości. Tam bowiem „zbuduje go”, pozwoli mu „stać się sobą”, bardziej prawdziwszym niż wtedy, kiedy owej prawdy nie posiadał.
Próba, nazwę ją negatywną zachętą do chrześcijaństwa poprzez zastraszanie, jakikolwiek by miało ono charakter, gospodarczy, społeczny, polityczny czy religijny - na przykład szczególnie dziś modny strach przed islamem - w rezultacie przyczynia się do akceptacji chrześcijaństwa z błędnych przyczyn. Tymczasem, jak życzyłby sobie tego Kierkegaard, chrześcijaństwo przyjąć możemy tylko bez strachu i negatywnego uczucia do innych. Żadne inne rozumienie chrześcijaństwa nie istnieje.
Jakakolwiek dwuznaczność skrywająca się pod maską wielu motywów nie przysporzy chwały Kościołowi. Kierkegaard powie, że „ludzki duch nie może być przymuszany”, istotne staje się tutaj samopoznanie - tajemnicza droga człowieka ku poznaniu prawdy. Na tej drodze zbędni stają się jacykolwiek pośrednicy. Moje postępowanie przynależy tylko do mnie i nikt mnie z niego nie usprawiedliwi, na nikogo nie uda mi się zrzucić odpowiedzialności. Wybór jest zawsze tylko mój i taki już pozostanie. W ostateczności ów wybór dotyczy jedynie Boga, to On jest celem życia człowieka. Wybór ten to spełnianie Jego woli w obrębie całego ludzkiego życia. Bóg dla Kierkegaarda jest ostatnim słowem jego filozofii.