176 ŚwiadomoSó
tryczności. Dlatego też mówi się zazwyczaj, że elektryczność podlega prawu, które każe jej być w takiej właśnie postaci, albo nawet, że posiada ona właściwość takiego uzewnętrzniania się. Właściwość tę rozumie się wprawdzie w' ten sposób, że jest ona istotną i jedyną właściwością tej siły, czyli że jest czymś dla niej koniecznym. Ale konieczność jest tutaj tylko pustym słowem: siła dlatego musi się w ten sposób podwoić, że musi. Jest rzeczą oczywistą, że jeśli zakładamy elektryczność dodatnią, to i elektryczność ujemna jest sama w sobie konieczna; to, co pozytywne istnieje bowiem tylko w odniesieniu do czegoś negatywnego, albo inaczej mówiąc: to, co pozytywne, zawiera w sobie samym to, co je różni od siebie samego; i tak samo ma się rzecz z tym, co negatywne. Ale wcale nie jest samo w sobie konieczne, by elektryczność jako taka w ten sposób się dzieliła. Jako siła prosta pozostaje ona obojętna w stosunku do swego prawa, które każe jej być elektrycznością do-, datnią i ujemną. Jeśli to pierwsze określimy jako pojęcie elektryczności, a to drugie jako jej byt, to możemy powiedzieć, że jej pojęcie jest obojętne w stosunku do jej bytu. Elektryczność tylko ma taką właściwość [że się dzieli], a to znaczy właśnie, że dzielenie się nie jest dla niej ramo w sobie konieczne1.
Inną postać przybiera wspomniana wyżej obojętność, gdy mówmy, że do definicji elektryczności należy to, że jest ona pozytywna, i negatywna, albo że stanowi to po prostu jej pojęcie i istotę. W tym wypadku byt elektryczności (ikr Sein) równałby się jej egzystencji w ogóle (ikrę Existenz uberhaupt). A tymczasem w definicji elektryczności nie jest zawarta konieczność jej egzystencji. Elektryczność istnieje albo dlatego, że się ją odkrywa, tzn. wcale nie w sposób konieczny, albo egzystencję swą zawdzięcza innym siłom, a wtedy konieczność jej istnienia jest tylko zewnętrzna. Umiejscawiając zaś konieczność w określoności istnienia dzięki temu, co inne, wracamy znowu do wielości określonych praw, którą dopiero co porzuciliśmy po to, aby móc lis rozpatrywać prawo jako prawo. Pojęcie prawa jako pojęcie, tzn. jego konieczność może być porównywana tylko z samym prawem. We wszystkich zaś wyżej wymienionych formach konieczność jest jeszcze, jak się okazało, tylko pustym słowem.
Obojętność prawa w stosunku do siły lub pojęcia w stosunku do bytu występuje jeszcze w inny niż wyżej wymieniony sposób. Prawo ruchu np. wymaga koniecznie, by ruch dzielił się na takie składniki, jak czas i przestrzeń, albo też na takie, jak odległość i prędkość. Wobec tego, że ruch polega tylko na wzajemnym stosunku tych składników, ruch sam — to, co ogólne — występuje tu jako podzielony sam w sobie. Ale składniki, na które dzieli się ruch — czas i przestrzeń, czy odległość i prędkość — nie zawierają w sobie niczego, co by świadczyło o tym, że pochodzą 'z czegoś jednego. Są one w stosunku do siebie obojętne. Wyobrażamy sobie przestrzeń jako mogącą istnieć bez czasu, czas — bez przestrzeni, odległość wyobrażamy sobie jako mogącą istnieć w każdym razie bez prędkości. Ich wielkości są rówmież w stosunku do siebie obojętne; nie pozostają do siebie w takim stosunku jak coś pozytywnego
Różnice, których wyrażanie przypadło teraz prawu, nie są różnicami sity, która wyłoniła się jako abstrakcja siły. Ta obojętność siły wobec różnic zawartych w prawie (która tu przybiera postać obojętności pojęcia wobec bytu) musi być zniesiona. Zostanie to dokonane najpierw w „wyjaśnianiu", lecz w osobliwy sposób: jako konieczność rozsądku, ale nie rzeczy.