Ale obok tego istnieje pogląd odmienny. Pojawił się już w filozofii greckiej. Ta niekiedy nie ograniczała korzystania z semeiów do rodzaju ludzkiego. Umiejętność posługiwania się nimi przyznawała również zwierzętom. A i później opinię tę podzielali zwolennicy tzw. biologicznych teorii znaku, np. Morris. Wszelkie organizmy żywe używają znaków — głosili — także rośliny. A nawet fragmenty owych organizmów, np. komórki. Powstały też \ osobne specjalności w obrębie semiotyki, badające rolę znaku w sferze pozaludżkiej, np. zoosemiotyka, nauka o posługiwaniu się znakami przez zwierzęta (por. Sebeok, 1976, 1978).
Kto ma rację: antropocentrycy czy ich oponenci? Tylko ludzie używają znaków, czy także inne organizmy żywe?
Przede wszytkim powstaje pytanie, czy różnica zdań w tej sprawie ma charakter rzeczowy czy charakter jedynie słowny. Miałaby charakter rzeczowy, gdyby przeciwnicy operowali' tym samym pojęciem znaku, a zarazem w odmienny sposób zapatrywali się na to, komu znaki są dostępne: człowiekowi czy wszelkim organizmom żywym. Stałaby się natomiast sporem słownym, gdyby każdą ze stron inne pojęcie znaku brała pod uwagę. I tak właśnie bywa najczęściej: inaczej rozumieją słowo „znak” i pokrewne wyrazy zwolennicy koncepcji biologicznych, jak Morris, inaczej zaś antropocentrycy, jak Cassirer. Pierwsi pojęcie znaku nierzadko utożsamiają z pojęciem fizycznego bodźca, działającego na odpowiednie receptory w organizmie żywym i wywołującego reakcje fizjologiczne. Drudzy skłonni są zbliżyć pojęcie znaku do pojęcia symbolu, a za ten ostatni uważają tó tylko, co myśli ludzkiej i ludzkiemu ustanowieniu zawdzięcza swą funkcję informacyjną.
Którą drogę ma wybrać ten, kto pojęcie użycia znaku charakteryzuje w taki sposób, jak myśmy to uczynili w tej książce? Gdyby chciał sferę znaków rozszerzyć na świat roślinny i zwierzęcy, musiałby zrezygnować z hipotezy, iż warunkiem koniecznym i wystarczającym użycia czegoś jako znaku jest przeprowadzenie opisanego wyżej wnioskowania semiotycz-nego. Gdyby zaś chciał oprócz człowieka również zwierzęta, lecz nie rośliny, uznać za użytkowników znaków, musiałby albo —• tak jak w poprzednim wypadku — zrezygnować ze wspomnianej hipotezy, albo W taki sposób zmodyfikować pojęcie wnioskownia semiotycznego, aby również i o zwierzętach można było powiedzieć, iż dokonują pewnego rodzaju inferencji semiotycznych.
To ostatnie, kompromisowe rozwiązanie wydaje się najlepsze. Wnioskowania przeprowadzane przez ludzi polegają na wzmacnianiu jednych przekonań na podstawie innych. Owe przekonania mogą —- w razie potrzeby —- zostać zwerbalizowane, to jest, przybrać postać zdań. Nie zawsze jednak taką postać przybierają. W praktyce często bywają tylko na pół zwerbalizowane, nie Występują jako porządne i kompletne sformułowania.
Wprawdzie zwierzęta nie budują zdań, mie uznają ich ani nie odrzucają, ale według ,opinii specjalistów mimo to żywią — oczywiście nie zwerbalizowane — uczucia, myśli i przekonania, dochodzą do nich, wzmacniają je lub osłabiają. Czynią to m.iń. w toku tzw. myślenia sensorycznego. „Jako poznawanie związków (np. przestrzennych, śłużebności-celowości itp.) — pisze psycholog — myślenie jest możliwe bez mowy i niewątpliwie występuje u wielu zwierząt” (Pieter, 1963:165).,
Nie jest to pogląd odosobniony. Zdaniem wybitnego neurofizjologa „całokształt asocjacji wytwarzanych w życiu codziennym ludzi po-
215