n-m, którego pozazdrościłby rrru kompanijny feldfebel, ry knął: Ober!
Pojawił się kelner i przyniósł kartę. Pułkownik rzucił na nią okiem i powiedział;
— Zestaw potraw nie jest zbyt imponujący.
Musicie zrozumieć, że "była to jedna z najwytworniejszych restauracji Londynu. Miała cztery gwiazdki u Ba-edekera.
Zamówiłem coś lekkiego: przy tych cenach traciłem apetyt. Ale pułkownik był nie tylko znakomitym gawędziarzem. był również smakoszem. Wiedział, co jest smaczne i drogie. Wędzony łosoś i kawior, zupa z nowozelandzkich małży, chatcuubriand z pieczarkami, kalifornijskie brzoskwinie i na zakończenie francuski camembert. Ja zamówiłem spaghetti i wino stołowe, ale pułkow nik zamachał rękami.
— Ależ to jest zupełnie niepijalne. Poz.wołi pan zaprosić się na coś lepszego — i zamówił wino, o którym kiedyś słyszałem, ale nigdy nie przypuszczałem, że będę je pil.
Kelner skinął głową z głębokim szacunkiem.
— To jest wino, którego cale skrzynki opróżniliśmy, kiedy byłem wraz z mym regimentem w Indiach.
Stało się dla mnie jasne, że królowa musiała płacić swym oficerom pokaźne gaże.
Kiedy czekaliśmy na pierwsze danie, zapytał mnie. czym się zajmuję. Wkrótce wiedział o mnie wszystko: że jestem żonaty, że mieszkam w Birmingham, że chwilowo przebywam w stolicy w interesach.
— A pan. pukłkowniku, czy nie zechciałby opowiedzieć mi czegoś o sobie? Musiał pan, jako długoletni żołnierz. wiele przeżyć. Pewnie ma pan dużo ciekawych przygód.
Położył rękę na czole.
— Och. tak. Jest jedno wspomnienie, zarówno przyjemne. jak i nieprzyjemne — zmarszczył przy tym czoło. Było to jednak tak dawno, że mogę panu opowiedzieć. Jest to jeden z najhardziej bolesnych epizodów w mojej
rh pEemion. W korpus
byl wówczas pewien
rfłdgiej karierze wojskowej Miknlfia pezrvra!a|ąe ran'
zeorać myśli.
— Zdarzyło się to we Wschodniej Afryce, kiedy by-
?cm jeszcze’porucznikiem. Mieliś.y”’ tirm aówCtas kilka
ngo
tura tnie tylko dzięki temu mógł zostać oficerem naszego regimentu. Był urzędującym płatnikiem, ponieważ właściwy płatnik, major, został odesłany do domu z powodu malarii. Na trzy dni przed wypłatą żołdu przybiegł ów podchorąży do jadalni, gdyż piliśmy właśnie portwcin. Zameldował komendantowi, że ktoś rozbił kasetkę, w której znajdował się żołd dła całego regimentu i zniisnął wraz z pieniędzmi. Komendant nie byl nawet zbytnio zdziwiony, nieudane potyczki z tubylcami sprowadziły morale naszych żołnierzy do zera. Zanim jednak podjęto tarania w celu wykrycia sprawcy, komendant wysłał telegram do Londynu. Ministerstwo Wojny natychmiast wysłało specjalny samolot, na pokładzie którego znajdowała się nowa kasetka z żołdem oraz inspektor Scotland Yardu, który zaczął szukać sprawcy kradzieży. Uważaliśmy. że niewiele zdziała, ale myliliśmy się. Miał on bowiem wykaz numerów skradzionych banknotów i jeden z nich. pięciofuntowy, znalazł u pewnej damy, którą my, oficerowie, rozumie pan. często odwiedzaliśmy.
Okazało się, że otrzymała ów banknot od naszego podchorążego. od owego Thistlewaite‘a, pełniącego obowiązki płatnika. Również w kasynie gry odkrył Inspektor sporo banknotów ze skradzionej serii. Przegrał je w ba-karata tenże podchorąży Thistlewaite.
Pułkownik zrobił krotkę przerwę, jakby do dziś jeszcze nie mógł uwierzyć w to, eo się stało, a następnie jednym haustem opróżnił szklankę wspaniałego wina.
— Honor regimentu został splamiony. Afera ta nic miała prawa wyjść na światło dzienne. Naprędce zwołaliśmy radę wojenną i znaleźliśmy jedyne wyjście. Podchorąży Thistlewaite zostanie zamknięty wraz z kasetą
— 37 —