Zanim przejdę do wskazywania dalszych związków muzeum, pedagogiki i śmierci, jeszcze jedna dygresja:
Ten kontekst uważam za nadzwyczaj produktywny, jeśli znów będzie doświadczany i nie zniknie pod wzornictwem. Stwarza on potencjalną publiczność temu, co każdy prywatnie mniej lub bardziej thuni. Nie chodzi o żaden inicjowanie tego, co nazywam „bezpieczną obecnością”, lecz o to, by uczynić obecność zdolną do przeżyć. W przeciwieństwie do tego ze strony pedagogiki w tym względzie nie istnieją żadne bodźce.
O funkcji instytucji, z których jedną jest muzeum
Po dygresji przejdźmy do funkcji instytucji, z których jedną jest muzeum:
Społeczeństwo mieszczańskie stworzyło w iele instytucji bezpiecznej obecności. Bez prawa do pełnej liczebności: dla roślin ogród angielski i federalną wystawę ogrodów, dla zwierząt i instynktów zoo i cyrk, dla kryminalistów' więzienie, dla wariatów psychiatrię. A dla realistycznych resztek procesu cywilizacyjnego i tym samym właśnie wymienionych instytucji szczególny rodzaj muzeum jako magazyn przejściowy i końcowy. Związane ze stworzeniem instytucji konieczne zastosowanie przemocy ulega wstydowi. Objęta tabu agresja nadal pozostaje ukryta, gdy' wszystkie tabu wydają się naruszone. Media przemilczenia, przykrycia są być może pewnymi formami dydaktyki wszędzie, również w muzeum. Dydaktyka łagodząca opory i obcości, przestaw iająca adresata tam, gdzie on jest i być powinien, nie zostawiająca żadnych luk, tłumiąca krok: empatia, społeczne środowisko rozpieszczenia. Nadopiekuńcze „matki’’ wiedzą, co jest dobre. Takie formy dydaktyki służą nauczycielowi, pedagogowi za środek uspokajający wobec agresji, którą pomagają (muszą) podtrzymać.
Do tego jeszcze jedna dygresja, od której nie mogę się powstrzymać: życzenie wychowawcy, pragnienie, by kogoś wychować, zawiera zawsze agresję. Nie da się tego uniknąć. Wstyd z tego powodu i powstałe poczucie winy czy też zastosowania przemocy, - ponieważ bez nacisku nie da się nic wprowadzić do naszego niezbędnego do życia porządku symbolicznego, np. języka - obudowane są przychylnością i ujęciem się za dzieckiem. Miejsce klapsów i twardych środków dyscyplinujących zajmuje symbiotyczne otulenie. To najmniej uchodzi uwadze wychowanka.
Wymienione instytucje należą wszy stkie do porządku symbolicznego. Temu porządkowi oddali swoje role prawdziwi ojcowie, tam są reprezentowani. Są wolni by brać współudział w rozdzielonych pomiędzy obie płci zadaniach troszczenia się, wyżywienia i wsparcia w ogóle. Proces ten jest dłużny rozwojowi powszechnie wolnej siły roboczej. W całkowicie nie bez-ojcowskim społeczeństwie