74 LUIOI PłKANim.U
PIERWSZA AKTORKA obuftona
PASIERBICA
DYREKTOR do Pasierbicy
Powinna pani uważać sobie za zaszczyt, że będzie panią przedstawiać...
PIERWSZA AKTORKA szybko, z oburzeniem
.„Tamta" I
PASIERBICA
Ależ ja nie mówiłam tego o pani, proszę mi wierzyć! Mówiłam o sobie, że nie widzę siebie w pani. to wszystko. Nie wiem... pani nie jest wcale do mnie podobna)
OJCIEC
Otóż to, prószę pana. Nasz wyraz...
DYREKTOR
Jaki wasz wyraz! Zdaje się wam, że macie w sobie wyraz? Nic podobnego!
OJCIEC
Jak to?! My nie mamy naszego własnego wyrazu?
DYREKTOR
Wcale niel Wasz wyraz staje się tworzywem, a ciała i kształtu, głosu i gestu użyczają mu aktorzy, którzy — trzeba panu wiedzieć — potrafili dać wyraz znacznie poważniejszej treści, gdy tymczasem ta wasza jest tak ubo-
ga. ta o ile wytrzyma próbą sceny. to całą zasługą, niech mi pan wierzy* trzeba będzie przypisać moim aktorom
OJCIEC
Nie śmiem panu przeczyć! Ale niech ml pan wierzy, ta to straszna męka dla nas, którzy Jesteśmy tacy. Jak pan nas widzi, z tym ciałem, z tą twarzą...
DYREKTOR
przerywając mu, zniecierpliwiony Aiei tu się pomaga charakteryzacją, drogi panie, Jatełi chodzi o twarz, to się pomaga charakteryzacją.
OJCIEC
Tak. ale glos, gesty...
DYREKTOR
Och, przecież pan tu nie może być we własnej osobiel Tu jest aktor, który pana przedstawia — i koniec!
OJCIEC
Zrozumiałem. 1 może teraz domyślam się również, dlacze-go nasz autor, który nas widział żywych, takich. Jak je* steśmy, nie chciał później ukształtować nas dla sceny. Nie chcę uwłaczać pańskim aktorom. Broń, Panie Boże! Jednak myślę, te teraz widząc siebie przedstawionym... nie wiem przez kogo...
PIERWSZY AKTOR
w staje wyniośle i podchodzi do Ojca, za nim idą młode, wesołe Aktorki, które Smie/ą się
Przeze mnie, jeżeli pan nie ma nic przeciwko temu.
OJCIEC
y pokornie i słodko
Wielki zaszczyt dla mnie.
Kłania się