114 umai rauNNuo
Dftj chwili mu podsuwa ją I trzeba, żaby chciał je m{ klmi, jakimi ona sama chcą być*, i blada mu, Jataii t ? ^ I robił Kłady postać fikcyjna urodzi się, zdobywa od ^ I taką niezależność, nawal od samego autora, te 1 mota ją sobla wyobrazić ta kia w wielu innych 5ylua^ 1 jach* w jakich autor nia zamierzał jaj postawić, a ci*, sami nawet uzyskać znaczenia* Jakiego autorowi nia śni- I to slą jaj nadawać.
DYREKTOR
Alei tak* wiem o tymi
OJCIEC
Więc dlaczego pan slą nam dziwi? Niech pan sobie wy* 1 obrazi* jakie to nieszczęście dla postaci fikcyjnej, o kii* j rej mówiłem* postaci zrodzonej w wyobraźni autora, któ* 1 rej potem sam autor odmówił prawa do życia, i niech | pan mi powie, czy ta postać pozostawiona tak, żywa. a bez tycia, nie ma słuszności robiąc to* co my teraz robimy ] przed wami, po tym wszystkim, co przez długi, długi I czas, niech mi pan wierzy, robiliśmy wobec niego, aby go I przekonać, nakłonić, ukazując mu się kolejno, raz ja, to j znowu ona
W skazuje na PaztarblcÄ™ albo ta biedna matka...
PASIERBICA
występując naprzód, fak w rozmarzaniu To prawda, ja takie, ja takie kusiłam go tyle razy, kiedy w tej swojej smutnej pracowni, w godzinie zmierzchu siedział zagłębiony w fotelu, nie mogąc się zdecydować na zapalenie światła, i pozwalał, żeby mrok ogarnął pokój i ieby w tym mroku zaczęły snuć się nasze postacie, które przychodziły go kusić...
J*k gdyby widziała ilf /wic» lam. w fe| ^ocownl, t ^»j% przeszkodzą la fof obecność tych wuyiiltieD Aktorów
Gdybyście państwo ponll sobie stąd wszyscy! Gdybyście zostawili nas samych! Matka tu« z tym swoim aynam — ja s tą maleńką — ten chłopiec sam jak zawsze —- a po* tern ja s nim —
W t katujÄ…c lekko na Ojca a potem ja sama. Ja sama.- w tym mrofctiU.
Zrywa tif nagle. Jak gdyby chciała slabie sasną uchwycić w la/ własna/ wis/! świecącej w mroku I tywa/
Ach. moje tycie! Jakie sceny, jakie sceny podsuwaliśmy mul A Ja. ja kusiłam go najwlącej ze wszystkich!
OJCIBC
Właśnie! I mota to stało slą przez deble: przez twoje zbyt uporczywe nalegania, przez twoją niepowtctągliwośćl
PASIERBICA
Cńt znowu! Przecież to on sam chciał mnie mleć laką I Podchodzi do Dyrektora, Jak gdyby mu chciała powiedzieć coś
w zaulanlu
Ja myślą, proszą pana. te to było raczej z powodu lekceważenia albo pogardy dla teatru, takiego, jakim go publiczność sobie zazwyczaj wyobraża I jakim chce go mieć...
DYREKTOR
Boże świąty, jedźmy, jedźmy dalej, mol państwo. 1 przystąpmy do rzeczy!
PASIERBICA
E. przepraszam, zdaje mi sią. że jeśli panu chodzi o fakty, to z naszym wejściem do jego domu — ma pan ich at zanadto!
W a kasuje na Ojca