O tym, że ogród jest tworem powstałym bez przyczyny, mówi Pan Błyszczyński wprost:
Przebacz smutkom i widziadłom, nie znającym rodowodu
Wyłoniłem z mroku ogród, oderwany od przyczyny
0 tym, że ogród jest tworem bezcelowym, świadczą dzieła Pana | Błyszczyńskiego:
Badał jeszcze czy ptak-lilia dość skowrończo w przyszłość śpiewa,
1 czy wąż-tulipan wiosny jest oznaką...
Widziadła i dziwy (wspomnijmy początek wersu 24: „Moje dziwy...”), wąż-tulipan i ptak-lilia nie zostały, oczywiście, ukształtowane „to Mans deliglitful use”: są to — tak przynajmniej skłonni bylibyśmy sądzić — twory całkowicie zbędne, pomyślane i ukształtowane przez szaleńca. Na szaleńczy charakter kreacji Pana Błyszczyńskiego zwrócił niegdyś uwagę Adam Szczerbowski, pisząc, że Bóg, zjawiający się w ogrodzie, zostawia bez rozstrzygnięcia „szalony zamysł Błyszczyńskiego”.26) Posłużmy się wyrażeniem św. Augustyna: owe szaleńcze twory, ptak-lilia i wąż-tulipań, to naturae errores. Terminu tego Augustyn używał na określenie błędów natury. Przypadkowe błędy natury były jednak dla filozofów średniowiecza błędami tylko z niedoskonałego, człowieczego punktu widzenia. Potwory były potworami tylko w mniemaniu ludzi, którzy nie są w stanie przeniknąć i zrozumieć zamysłów Bożych. Były one bowiem, jak uważano, chciane przez Boga. A więc — z boskiego, niedostępnego ludziom punktu widzenia — były niezbędnymi elementami w narzucanym i gwarantowanym przez Stwórcę harmonijnym porządku świata.27) „Gdzież bowiem — pisał Boethius w piątej księdze De consolatione philosophiae — jeżeli Bóg wszystko utrzymuje w granicach porządku, może być miejsce pozostawione na jakiś ślepy przypadek?" a) Możemy przeto rzec, że powołane do życia przez Pana Błyszczyńskiego dziwy, ptak-lilia, wąż-tulipan i kwiaty niebywałki, są błędami natury, tworami przypadkowymi i zbędnymi tylko z naszego, czytelniczego, niedoskonałego punktu widzenia. Z punktu widzenia ich stwórcy, poety-Boga, są natomiast, być może, konieczne — wspomnijmy słowa Leśmiana: „A nie masz tu przedmiotów błahych i podrzędnych: wszystko jest zarówno ważne i wiecznie wszystko po prawicy” — i konstytuują harmonijny porządek ogrodu sztuki. Pan Błyszczyński również wówczas, gdy kreuje ptaka-lilię i węża-tulipana, przypomina więc Boga. Boga średniowiecznych filozofów, który powoływał do istnienia potwory i czynił je koniecznym elementem w porządku natury. A także Boga Leśmianowskiego.
Bóg pojawiał się w wierszach Leśmiana w różnych wcieleniach. Bywał — jak w balladzie Żołnierz — tylko kalekim i cudacznym towarzyszem ziemskiej wędrówki człowieka. Bywał — tyle zapewne powiedziałaby nam analiza Urszuli Kochanowskiej — łaskawym
Adam Szczerbowski, op. cit., s. 51—52.
|5 Por. Etienne Gilson, Duch filozofii średniowiecznej, Warszawa 1958, a. 339—341.
*) Anicilius Manlius Severlnus Boethius, O pocieszeniu jakie daje filozofia. Przełoży! Witold Olszewski. Przypisami opatrzył Leon Joachimowioz. Wstępera poprzedził Jan Legowicz. Warszawa 1962, s. 125.
ale i okrutnym ojcem umarłych. Gdybyśmy zechcieli orzec o nim coś więcej, musielibyśmy jednak zadać przede wszystkim pytanie, czy jest to ten sam Bóg, którego znamy ze Starego Testamentu. Leśmian podał to w wątpliwość, pisząc w Ogrodzie zaklętym:
Jakiegoś Boga mając w oku ®)
Jedno jest pewne: Bóg Leśmiana, stwarzając świat, jednocześnie zaludnił go potworami i widziadłami — Dusiołkami, Snigrobkami, Zmierzchunami — a więc, stwarzając, spo tworzył/") Oto fragment ballady Dusiołek:
Rzekł Bajdała do Boga:
O, rety — olaboga!
Nie dość ci, żeś potworzył mnie, szkapę i wołka,
Jeszcześ musiał takiego zmajstrować Dusiołka? 3I)
Pan Błyszczyński. spotworzywszy ptaka-lilię i węża-tulipana, nie potrafił jednak nadać swym tworom pełnego i trwałego istnienia, przysługującego tworom Boga z Księgi Rodzaju. Wywiódł ogród z nicości, ale ogród ów znajduje się na granicy istnienia i nieistnienia. Istnieje niepewnie i niepełnie, przymuszany do trwania spojrzeniami Pana Błyszczyńskiego (wersy 49—56), ale gotów w każdej chwili powrócić do niebytu. Czytamy przecież, że piach w tym ogrodzie, piach „niepewny i miałki''.
Tyleż istniał, ile istnieć zaprzestawał.
Pan Błyszczyński wie o tym, że twory jego są chwilowe i tyleż istnieją, ile istnieć przestają. Mówi (wers 32):
I cóż z tego, że ułuda nikłej chwili!...
1 dalej (wers 82):
Ogród mój chwilami — wolałby bezlistnieć...
Bezlistnie ć, czyli — jak możemy się domniemywać — być odartym z liści, nie zielenić się, nie wypuszczać liści. Ale neologizm ten kojarzy się nam także — powiedzmy: w zamyśle autora kojarzyć się zapewne winien — z bezistnieć. Bezistnieć, czyli nie istnieć, być odartym z istnienia jak z liści, być istnienia zbytym. A więc bezlistnieć to jednocześnie istnieć nie zieleniąc się i nie istnieć, czyli — przypomnijmy teraz pierwszą z próbnie przez nas sformułowanych definicji czasownika roznicestwić — „ukazać się jako nic, zarysować się jak nic, układając się w fantastyczne kształty". Czasownik roznicestwić pojawia się, pamiętamy, w ustach Boga, dziwiącego się dziełu Pana Błyszczyńskiego. Poeta-Stwórca, choć wie, że ogród jego jest kreacją chwilową i wolałby bezlistnieć, a więc być istnienia zbytym, nie wyraża nigdzie wątpliwości, że rzeczy, które powołał do życia, jednak zaistniały. Ułomnie i ułudnie, ale zaistniały. Bóg sądzi inaczej. Pytając, kto roznicestwił ogród, nie pyta o imię stwórcy, lecz o imię tego, który ukazał nic, wywiódł nic z niczego. Ex nihilo nihil. Z niczego,
*) Bolesław Leśmian, Poezje, s. 80.
*) O znaczeniu czasownika potworzyć pisze Kazimierz Wyka w szkicu Czytam Leimiana, w: Łoiey na kryteria. Warszawa 1965, s. 234—281.
*') Bolesław Leśmian, Poezje, s. 158.